madry czlowiek powiedzial odc.48
Jakis rok temu zaprzestalem mojego tytulowego cyklu zlotych mysli... moze czas wrocic do tamtego zwyczaju....
Mysl na dzis:
„W dwóch przypadkach lęk jest niedozwolony - na wojnie i w miłości.” Polivios Dimitrakopulos
Czy to dlatego jestem samotnym pacyfista? Chyba nie do konca... pacyfista nie jestem z tchorzostwa, a ze swiadomego wyboru ideologii, ktora chce sie w zyciu kierowac. A samotnosc.... tak, to przez to, ze brakuje mi odwagi. Wiem o tym doskonale.... ale.... cholera.... lubie samego siebie /choc w dalszej czesci tej notki pewnie temu zaprzecze/... nie mam zamiaru sie w tej kwestii zmieniac... bede jaki jestem.... niezaleznie od wszystkiego.... bo lubie.... bo taki jestem od zawsze.... nigdy nie bylem krolem odwaznych.... tak naprawde to jestem malym, niesmialym i zamknietym w sobie chlopcem :)
Od zeszlego tygodnia chodze ze zwiazanymi wlosami, od jutra sie nie gole...... uwielbiam socjotechnike..... po prostu uwielbiam.... do tego stopnia, ze mniej istotne jest czy ja jestem "tanczacym" czy "tanczonym".... zreszta.... czy to jeszcze jest socjotechnika? .... lubie wierzyc, ze jestem zbyt inteligentny by byc manipulowanym..... chyba, ze sam tego chce.... ale pojechalem troche po marginesie.... a mialo byc o nie goleniu sie :)
Czasami siebie nie lubie /wiem, wiem, zaprzeczam temu co napisalem na gorze.... juz taki pokrecony i wieloapekstowy ze mnie czlek/. Czy jestem dobrym czlowiekiem? podobno tak... nie mnie to oceniac.... kiedys wierzylem, ze rzeczywiscie tak jest.... pozniej przestalem.... teraz jestem w stanie uwierzyc w kazda rzecz.... jak i kazda zanegowac. Niewazne. Sa we mnie rzeczy, ktorych nie akceptuje.... sa rzeczy przez, ktore gdy odwracam sie za siebie i patrze w przeszlosc.... sprawiaja, ze czuje wstyd.
To smieszne. Probuje siebie na sile wybielac, choc wiem, ze nie zawsze bylem i nie jestem bialy... mam wiele czarnych plam na swojej duszy.... wiele takich, o ktorych nikt sie pewnie nigdy nie dowie i wiele takich, o ktorych nieliczni wiedza. I ciagle przesladuje mnie jedno zdanie, ktore padlo w poprzednia sobote..... jedno zdanie......... wypowiedziane za pozno..... jedno zdanie, ktore dzis bardzo mocno "bilo" mnie po glowie. Czasami jestem na siebie zly.... czasami nie potrafie sluchac wlasnej duszy...... czasami mam wrazenie, ze wiekszosc ludzi w moim swiecie ma o mnie zbyt dobre zdanie..... albo ja kiedys bede innym czlowiekiem..... albo oni poznaja prawde.... Konfucjusz mawial: "Kiedy widzisz dobrego człowieka, staraj się go naśladować. Kiedy widzisz złego człowieka, zastanów się nad samym sobą"...... gdy widze zlych ludzi, zastanawiam sie jaki sens ma ten swiat.... gdy widze dobrych ludzi.... zaluje tego, jak wiele mi do nich brakuje i jak ciezko jest zmienic siebie. Przez wieksza czesc zycia szukam ludzi lepszych ode mnie, zebym mogl do nich rownac.... zebym mial wzory..... ale czasami chyba poprzeczka wedruje zbyt wysoko..... chociaz nikt tego ode mnie nie wymaga..... sam tego chce.... ale chyba poprzeczka wedruje troche zbyt wysoko..... juz jest zbyt wysoko, zeby ktokolwiek mogl wejsc do mojego swiata..... a zaczyna byc zbyt wysoko, zebym ja sam mogl w nim pozostac :) /a moze jednak :( ..... szkoda, ze z tak wielu rzeczy w swoim zyciu nie jestem dumny/
btw: podobno niewielu facetow potrafi "czytac miedzy wierszami"....... ja chyba robie postepy w tej nauce...... w koncu.... bo ilez razy mozna sie pomylic :)
btw: czy ta notka jest malo optymistyczna? no chyba tak...... cos straszny ponurak ze mnie.... :D .... A tak naprawde to..... zaskocze Was...... mam fantastyczny nastroj....... chyba nawet lepszy niz sie spodziewalem....... i /wracajac do slow Dimitrakopulosa/ dalej jestem tchorzem... ale tchorzem, ktory sie szybko uczy... a przy okazji jest cierpliwy.... tak.... cierpliwosc jest cnota intelektualistow..... chyba w koncu nauczylem sie wyciagac wnioski z przeszlosci.... chyba w koncu nauczylem sie, ze nie zawsze trzeba grac o wszystko, przegrywac i zaczynac od nowa..... czasami warto byc po prostu soba..... czasami warto zamiast podpalac swiata.... zasiac male ziarnko i czekac.... zawsze bylem budowniczym i podpalaczem.... teraz chyba zostane metaforycznym ogrodnikiem :)
- Dlaczego mowisz, ze Twoja droga prowadzi do nikad?
- hmm... jest taka piosenka Batalionu d'Amour - "W polowie drogi do nikad".... chyba identyfikuje sie z podmiotem lirycznym.
I to jest wlasnie piosenka na dzisiaj: Batalion d'Amour - "W polowie drogi do nikad":
"W połowie drogi donikąd spotkamy się
Chociaż wiem, ze to trudne postaram się nie ranić
Kolejna pusta noc i szepty wokół mnie
.....
Coraz więcej chłodu wdziera się w moje serce
Nie czuję, nie czuję już nic I nie powiem już nic więcej
Wtulony w ciepło mroku chcę powoli zasnąć
W połowie drogi donikąd zgubiłem swoją duszę
....
W połowie drogi donikąd I tak spotkamy się
Lecz aby zwyciężyć nie wystarczy walczyć...
Kiedyś znowu spadnie deszcz
Zmyje krew, zmyje wstyd"
Hehehe.... uwielbiam ten kawalek.... ale wlasnie zdalem sobie sprawe, ze coraz mniej odzwierciedla mnie i stan mojej duszy.... zaczalem kropkowac fragmenty, ktore do mnie nie pasuja.... ale musialem sie powstrzymac bo niewiele by zostalo....... chyba podoba mi sie ta swiadomosc..... ale pierwsze trzy linijki dalej pasuja...... wiec ide swoja droga do nikad..... kto ma ochote pojsc ze mna? nie za mna.... ze mna..... tuz obok..... to jest wlasnie to "Marzenie nr1" z poprzedniej notki..... aby ktos poszedl ze mna ta droga i nadal jej sens..... i nawet nie wiem, czy prawidlowa odpowiedzia jest: "nie ma chetnych", czy "chetnych jest zbyt wiele"........ w gruncie rzeczy to zabawna sytuacja, w ktorej w koncu w swoim zyciu mam mozliwosc dokonywania wyborow, a gdy ich dokonuje i tak nikt mi nie wierzy..... uwielbiam ludzi w moim swiecie..... kocham Was, za to, ze mi nie wierzycie..... ale nie wiem, za co Wy mnie kochacie :)
I juz prawie na koniec komunikat specjalny dla wszystkich mieszkancow mojego swiata: prosze Was..... nigdy nie stawiajcie w moim swiecie granic.... nie ma sensu..... jestem paskudnym stworzeniem, ktore nie spocznie poki nie poprzesuwa wszelakich granic :) Po prostu z zasady nie lubie ograniczen i wiem, ze ludzie nigdy nie beda poruszali sie w sztywnych ramach.... zwlaszcza, gdy w gre wchodza dwa najwazniejsze uczucia: przyjazn i... to drugie, ktorego juz nie pamietam :)
Acha i jeszcze jedna rzecz..... jesli przy mnie kiedykolwiek powiedziecie cokolwiek, co zaprzeczy waszym slowom wypowiedzianym kiedykolwiek wczesniej..... to mozecie byc pewni, ze to zauwaze, zapamietam i w odpowiednim momencie wytkne :)) ..... nazywajcie to jak chcecie... czepialstwem... umiejetnoscia sluchania... wnikliwoscia... dociekliwoscia..... niewazne :) ...... i tak lubie ta ceche i nigdy sie jej nie pozbede...... to jest ta cecha, ktora sprawia, ze mnie "mozna tylko pokochac lub znienawidzic".... choc to fascynujace, ze pamietam takie rzeczy mimo uplywu tygodni, a nie pamietam co robilem w ten wtorek :)
I na koniec cytat z przyjaciela z dawnych lat.... /ryba to byl madry czlowiek/: "Bedzie dobrze. Kiedys napewno".... proste i piekne..... ale wolalbym zeby mialo klauzule natychmiastowej wykonalnosci..... ale przeciez cierpliwosc jest cnota :)
btw: kolejna notka, ktora miala miec 3 zdania........ ja sie jeszcze kiedys naucze pisac zwiezle :)