dzien straconych nadziei
Powoli zaczyna mnie przerazac moje niezdecydowanie. Tyle razy juz rozstawalismy sie z Kizia i schodzilismy z powrotem ze nie jestem w stanie juz tego zliczyc. Ale tym razem chyba bedzie inaczej, chyba juz przelala sie przyslowiowa czara goryczy. Chociaz dzisiaj znowu chcialem zrobic cos glupiego i nierozsadnego, chcialem zaproponowac zebysmy dali sobie ostatnia szanse (ktorej i tak z pewnoscia by nie wykorzystala), ale na szczescie zanim zdazylem ja zaproponowac juz mnie do tego skutecznie zniechecila i ostatecznie nic nie powiedzialem i w sumie tego nie zalowalem. Chociaz teraz cholernie mi zle jak patrze na moje biurko i na te wszystkie nasze zdjecia, bo juz czuje ten bol ktory bede tak naprawde czul gdy bede je chowal do pudelka. Ale wiem ze tak bedzie lepiej. Wiem ze to sa zdjecia starych czasow, ze wtedy byl usmiech i radosc zamiast klamstw i klotni i ze to wszystko juz nie wroci niezaleznie od tego jak bardzo bym chcial, bo to byla tylko iluzja a tak naprawde nigdy do siebie nie pasowalismy, tylko dawniej nie odczuwalem tego az tak bardzo. Tylko bede musial powiedziec rodzicom bo nieswiadomie jeszcze mnie dobijaja, tak jak np. dzisiaj ojciec gdy dostal jakas ladna flaszke i stwierdzil ze otworzymy ja jak juz sie oswiadcze Kizii. Powiedzialem mu ze teraz to bardziej prawdopodobne ze data przydatnosci jej sie skonczy (mimo ze takie alkohole chyba nie maja terminu waznosci) niz ze ja wypijemy, ale rodzice byli po imprezie wiec nie za bardzo zrozumieli co mam na mysli. Tylko ze teraz albo ja sie zrobilem bardziej wrazliwy albo oni jakos wiecej tych tekstow o zakladaniu rodziny, wnukach, zareczynach i takich tam rzucaja. Szkoda ze tak bardzo polubili Kizie akurat teraz gdy nasze wspolne dni sa juz raczej policzone. Szkoda ze ona nie potrafila i nie chciala sie zmienic a ja nie potrafilem jej zaakceptowac takiej jaka jest, tylko wierzylem w jej klamstwa, ktore tak bardzo bolaly, gdy prawda wychodzila na jaw.
Ale zeby nie bylo tak dolowo to przynajmniej sylwestra mialem udanego, chociaz zeby nie bylo znowu zbyt rozowo to znowu sie rozczarowalem bo myslalem ze Kizia chociaz na koniec zacznie o mnie myslec albo przynajmniej mnie sluchac. Ale widac zbyt wiele chcialem po prawie dwoch latach zwiazku, chociaz rzeczywiscie pomyslala o mnie..... szkoda tylko ze jako o ostatnim i troche od niechcenia............. A moze to ja samolubny bylem majac nadzieje ze jak ktos mi co minute powtarzal ze mnie kocha to jednak bedzie mu bardziej zalezalo na mnie niz na mamie, tacie, przyjaciolkach i innych osobach ktore zawsze byly przede mna w chierarchi waznosci. Sam juz nie wiem, ide poczytac remarque'a u ktorego glowni bohaterowie przewaznie umieraja, moze poczuje sie lepiej czytajac o ludziach ktorzy maja gorzej :)
Ale jest cos w 100% optymistycznego w ostatnich dniach...... Efa wkoncu poznala faceta. Taki dowcip kosmosu, bo od dluzszego czasu tworzylismy taki trojkacik (bez skojarzen): Efa, Kizia i ja. Efa ciagle narzekala ze jest sama, a teraz gdy ja sie rozstaje z Kizia ona sobie kogos znalazla. A wiec chyba nigdy nie bedziemy trojka samotnych, przyjaciol. Ale to dobrze, niech i ona wkoncu bedzie szczesliwa i przynajmniej nikogo nie bedzie kusilo zeby zobaczyc jakby to bylo gdyby troche sie zmienila konfiguracja tego naszego trojkata, bo nic dobrego z tego by zapewne nie wyniknelo.
Zem sie rozpisal i pozno sie zrobilo. Kurcze, a mialem od dzisiaj zaczac sie uczyc do sesji i wziac sie porzadnie za remarque'a bo jeszcze tyle nieprzeczytanych ksiazek czeka w biblioteczce a tu znowu nic.
+ 1569 - nie taki glupi jestem
Dodaj komentarz