jak zawsze
Pamietam jak przed swietami cieszylem sie ze bede mial tyle czasu wolnego teraz, ze bede mogl nadrobic zaleglosci w lekturze, nauce i snie. A teraz patrze na zegarek i rozlozone ksiazki i zeszyty i juz wiem ze nie udalo mi sie zrealizowac zadnej z tych rzeczy. Jedyne co udalo mi sie doskonale, jak zawsze, to przygladanie sie jak czas nieublaganie przecieka mi przez palce a ja nie potrafie sie zorganizowac i ruszyc z jego biegiem tylko ciagle stoje w miejscu. A tu zycie toczy sie dalej. Trzeba zmienic siebie i ruszyc z pradem bo inaczej moge utonac w tej rzece czasu, zwlaszcza ze wielkimi krokami zbliza sie sesja.
I jeszcze to wredne radio. Tak zadko slucham radia, ale dzisiaj jako ze komputer padl wlaczylem je na chwile i oczywiscie od razu zostalem potraktowany piosenka: "kocham Cie jak Irlandie". Powoli robie sie za bardzo przewrazliwiony. Chcialbym zeby juz byl koniec lutego. Wtedy juz bedzie po studniowce Kizii i po mojej sesji i.... mam nadzieje ze wtedy znow bede szczesliwym czlowiekiem, niezaleznie od tego jakie kroki (lubi ich brak) mialyby mnie do tego doprowadzic.
remarque - na zachodzie bez zmian. ide czytac, co mi tam i tak cierpie na niedzielna bezsennosc wiec przynajmniej dobrze ja sporzytkuje.
A z przygotowaniami do sesji mam podobnie - tyle, ze ja jeszcze nie zaczęłam. I tak się wlaśnie zastanawiam, kiedy zacznę... ale poza tym myśleniem nie robię nic w tym kierunku. Cóż... widocznie naprawdę najlepiej mi się pracuje z przysłowiowym "nożem na gardle" :)
Pozdrawiam.
Dodaj komentarz