juz po weekendzie?
czemu nie moge sie pozbyc wrazenia, ze w mojej glowie i sercu zyje sobie jakas mala perfidna i wredna istota :( co ja bym dal za to zeby chociaz przez chwile wszystko bylo proste i jasne. chyba bym oszalal ze szczescia... chociaz niektorzy twierdza ze juz jestem stukniety. i naprawde coraz czesciej mam wrazenie, ze nie roznie sie niczym od tych wszystkich moich znajomych ktorzy juz korzystaja z uslug psychologow albo powinni to uczynic ale boja sie przyznac przed samymi soba ze potrzebuja pomocy. czasami mam takie schizofreniczne wrazenie ze jest we mnie jeszcze jedna osoba, ktora podpowiada mi co mam robic i myslec, a co gorsza nie umiem sie jej przeciwstawic. a ostatnio czuje ze ta istota, ktora siedzi gdzies tam w moim sercu, umysle czy duszy (nie wazne jak to nazwiemy) bawi sie w taka glupia gre, w ktora bawia sie male dzieciaki wrozac sobie milosc przez wyrywanie platkow kwiatom... "kocha, nie kocha, kocha, nie kocha..."... i tak bez konca. mam tego dosc ale nie umiem nic z tym zrobic. jedyne co mnie pociesza to, to ze ostatnio poznalem osobe, ktora ma identyczne problemy i tak samo jak ja wie jak powinna je rozwiazac ale mimo to nie moze zdobyc sie na odwage (a moze to cos innego niz odwaga?). jakos tak zawsze lepiej sie zyje ze swiadomoscia ze nie jest sie osamotnionym ze swoimi problemami i ktos inny, gdzies tam gryzie sie z podobnymi myslami. ciagle tylko dreczy mnie takie pytanie: "za co ona mnie kocha"? i ciagle nie moge znalezc odpowiedzi. i jeszcze jedno: "dlaczego po 20 miesiacach tego zwiazku tylko ja mam watpliwosci; co takiego stalo sie we mnie a nie zaistnialo w Kizii?" i tez nie wiem. jak to powiedzial jeden z moich profesorow: "zadawanie prostych pytan to tylko strata czasu"... ale ja mam wrazenie ze czasami zadaje sobie za trudne pytania, na ktore albo nie jestem w stanie znalezc odpowiedzi albo zbyt sie tych odpowiedzi boje.
- dlaczego jestes zly?
- nie jestem.
.... obojetnosc jest gorsza od zlosci. ale nic nie moge poradzic na to ze pojawia sie we mnie, tak jak dzis rano, gdy wstalem z okrutnym poczuciem bezsensu i braku przyszlosci tego zwiazku. a pozniej to znika i znowu wydaje mi sie ze jest dobrze. a pozniej.... i tak w kolko... kocha, nie kocha, kocha, nie kocha..... mam dosyc samego siebie.dzisiaj wieczorem w mojej glowie pojawilo sie marzenie, ktore pozwolilo mi na chwile zapomniec o tym wszystkim i nie pozwalalo mi myslec o niczym innym... jaka szkoda ze to nierealne. ale przynajmniej ucieklem na chwile myslami gdzies daleko. czasami trzeba marzyc.
a na rozweselenie chociaz wcale nie jestem bardzo przygnebiony wypowiedz mojej ciocii, po tym jak przelaczajac kanaly w TV trafila na wybory miss polski: "ooo... pokazuja te modystki" ( i tak sie zastanawiam kim sa modystki? chyba polaczeniem modelek z....? :) )
Dodaj komentarz