kochana polsko
poltorej roku... tak jakby ich nie bylo. wlasciwie tak jakby nic nie bylo. tyle czasu, a nic o sobie nie wiemy. zupelnie jak obcy ludzie. nie potrafimy rozmawiac ani sluchac (mowie my chociaz wydaje mi sie ze ja jednak to potrafie ale moze wydaje mi sie tak jak tobie sie wydawalo). chyba jest tak, ze tak rzadko o mnie myslisz ze nawet gdy juz to robisz to efekty tego sa..... takie ze lepiej by bylo gdybys jednak tego nie robila. przynajmniej zaoszczedzilabys sobie lez, a mi bolu i rozczarowania. ostatnio, pare dni temu, nie pamietam juz dokladnie kiedy, chcialem napisac ze juz stracilem nadzieje, ale cos mnie powstrzymalo, chyba jednak jeszcze bylo jej troche we mnie i zamknalem bloga nie zapisawszy notki. dzisiaj ta ostatnia iskierka nadziei zostala zdeptana i zgaszona. juz jej nie ma. juz przestalem wierzyc ze mozemy spedzic zycie razem. kwestia tylko kiedy to wszystko sie skonczy. "Albo skoncz to teraz albo nie rob tego wcale bo ona przeciez jest w klasie maturalnej" powiedziala mi bliska osoba. K****, a co ze mna? czy ja juz sie wogole nie licze? "Boze daj mi nadzieje, albo zabierz to zycie, na ktore nie zasluzylem" - taka mysl, nie wiem czemu przebiegla mi przez glowe gdy przejezdzalem obok kosciola, zupelnie niekontrolowanie. poprostu pojawila sie i.. zniknela, bo wiem ze Bog ma za duze poczucie humoru zeby spelnic ktorokolwiek z tych zyczen.
I na koniec nawiazenie do tytulu.... albo i nie: zyje w poludniowo-amerykanskiej telenoweli, kocham polske, a chcialbym mieszkac w norwegii. dziwny ze mnie czlowiek, pelen sprzecznosci, ktorego tak naprawde chyba nikt nie zna.
Dodaj komentarz