List do J. P.
Dzięki Ci Ojcze, że z nami byłeś. Dzięki za Twoje słowa, których tak często nie słuchałem. Dzięki za Twoją mądrość, której tak często nie rozumiałem. Dzięki za Twoją wiarę, za która tak ciężko było mi iść. Dzięki… bo mimo, że jesteśmy tak niedoskonali….. Ty chciałeś nas prowadzić. Nie byłeś tylko drogowskazem, który biernie stoi przy drodze, wskazując kierunek… Ty sam szedłeś tą drogą. Nigdy nikogo nie ciągnąłeś za sobą, ale umiałeś sprawić, że sami przychodziliśmy i chcieliśmy pójść z Tobą. Zrobiłeś tak wiele dobrego, ale największego cudu dokonałeś odchodząc. Dzięki Ci za to. Dzięki, że znów mam wiarę… wiarę w ludzi… wiarę w pokolenie, na które wszyscy narzekali… pokolenie, na które sam narzekałem mimo, że z niego pochodzę. Mówią, że jesteś świętym… na pewno, choć dla mnie na zawsze pozostaniesz tym skromnym, uśmiechniętym Człowiekiem, który tak jak ja, kochał góry i Kraków.
Odszedłeś. Nie ma Cię już w Rzymie. Nieprawda. Patrzę każdego dnia na morze ludzkich głów pochylonych w modlitwie i… widzę Ciebie. Nie odszedłeś. Teraz dopiero tak naprawdę jesteś. Mieszkasz w naszych sercach i pamięci. Teraz patrzysz z niebieskiego okna na nas i… mam nadzieję, że czujesz tą samą dumę, która ja czuję. Nigdy przedtem nie byłem tak dumny mogąc powiedzieć, że jestem Polakiem… że jestem chrześcijaninem. Dzięki Ci za to.
Zawsze wierzyłem w to, że ludzie jeśli tylko zechcą będą potrafili pokonać różnice, które ich dzielą i żyć wspólnie. Wierzyłem w idee, nie wierząc, że dożyję jej realizacji. Sprawiłeś cud. Nie ma już różnych ras. Nie ma różnych religii. Wszyscy stali się równi. Cały świat nagle zatrzymał się w swoim szalonym pędzie, żeby zamyślić się przez chwilę i w tej zadumie oddać Ci pokłon. Chrześcijanie, żydzi, buddyści, muzułmanie, ateiści…. wszyscy razem… wszyscy równi…. wszyscy mówią „pokój” i po raz pierwszy naprawdę mają ten pokój w sercach. I nawet jeśli któregoś dnia to się skończy….. nie, nie wierze…. zbyt wiele serc odmieniłeś…. w zbyt wielu sercach dzięki Tobie zamieszkał Jezus, aby mogło się to skończyć.
Dałeś nam wiarę, miłość, nadzieję, siłę i mądrość….. a teraz proszę, odpocznij. Nie przejmuj się już nami. Bóg na pewno przygotował dla Ciebie w raju piękne góry, po których możesz się przechadzać. My sobie poradzimy. Mamy siłę, którą nam zostawiłeś. Mamy Cię w sercach… dorośliśmy do tego, żeby iść sami drogą, którą nam pokazałeś. Zasłużyłeś na odpoczynek. Pamiętaj o nas, ale nie martw się. Zostawiłeś nam tak wiele… nie zmarnujemy tego. Obiecuję.
Wybacz, że nigdy Cię nie zobaczyłem, choć byłeś tak blisko. Wybacz, że tak często przełączałem program, zamiast wysłuchać, co chcesz mi powiedzieć. Wybacz, że tak niedoskonałym uczniem Jezusa jestem. Wybacz, że tak wiele rzeczy zrozumiałem tak późno. Przepraszam.
Tak wiele chciałem Ci powiedzieć…. ale przecież teraz możesz razem z Bogiem czytać w naszych serach, więc już i tak wiesz wszystko.
Dziękuję, że byłeś….. dziękuję, że jesteś i na zawsze będziesz….. Może kiedyś się spotkamy.
cichy
[prośba, do wszystkich, którzy odwiedzają mojego bloga…. nie komentujcie tej notki, uszanujcie fakt, że to list… nawet jeśli list banalny, to jednak mój]
Dodaj komentarz