Zaczynam sie bac. Powinienem sie cieszyc.... ale chyba za duzo mysle o tym wszystkim.
Matka zawsze potwarzala, ze za bardzo ufam ludziom. Miala racje... tylko czemu nagle stalem sie podejrzliwy. Dlaczego tak ciezko mi uwierzyc, ze poprostu szczescie zaczelo sie do mnie usmiechac?
Chyba jednak zawsze bylem fatalista. Zycie nauczylo mnie, ze jesli cos zaczyna sie nadspodziewanie dobrze... to zakonczy sie nadspodziewanie szybko i nadspodziewanie tragicznie. A tym razem nie zaczyna sie "nadspodziewanie dobrze"... zaczyna sie nawet lepiej.
Jutro zapewne sie przekonam, czy to wszystko bylo jedynie iluzja, czy jednak rzeczywistoscia, w ktora bede mogl wierzyc.
Jak dobrze, ze nie mam nic do stracenia.
Jak zle, ze mam pustke w glowie, a sa w zyciu chwile, ze nawet ja wolalbym nie improwizowac.
btw: powoli mam wrazenie ze mtv classic mnie przesladuje..... znow przebiegalem po kanalach i znow.... "smoth" Santany. Ale tym razem zamknalem tylko oczy i spokojnie wsluchalem sie w slowa..... "make it real, or lets forget about it".... zobaczymy.
btw2: to moja pierwsza notka napisana na blogach pod mozilla... dzieki adminom, ze w koncu zauwazyli, ze nie samym IE czlowiek zyje... szkoda, ze tak pozno.
Dodaj komentarz