notka codzienna #11
Bardzo slusznie pod poprzednia notka zauwazyla harley, ze to raczej nie notki codzienne tylko co nocne. Bardzo zreszta nad tym ubolewam, ze znowu sie przestawilem na sowe.... a bylo juz calkiem niezle.... nawet udawalo mi sie w miare systematycznie o 2.00 byc juz w lozku..... a teraz niestety znowu nocne siedzenie. Dobrze, ze chociaz studiuje wieczorow, bo inaczej bym padl.... chociaz ten tryb tez ma swoje minusy... chyba jednak wolalem byc dziennym.
Dzis byly mikolajki.
Chyba najlepsze w moim zyciu.
Powiem szczerze.... moze to przez zmeczenie.... moze przez ostatnie stresy.... ale to jedyne mikolajki jakie pamietam z ostatnich lat.... Dziwne, nie moge sobie przypomniec zadnych wczesniejszych. Chociaz pewnie jak zawsze wystarczylby mi tylko "impuls przypominajacy" zeby sie odblokowac. ..... ale to nie ma znaczenia. Te mikolajki byly wyjatkowe, bo... to nasze pierwsze wspolne mikolajki... a ja znowu wierze, ze pierwsze, ale nie ostatnie. Znow odnalazlem w sobie spokoj, wiare i milosc. Znowu potrafie szczerze powiedziec, ze jestem szczesliwym czlowiekiem.... Fantastycznie uczucie... Szkoda, ze wiekszosc ludzi nie moze tego o sobie powiedziec.
Cos o meskim ego:
Nic nie poradze... jestem facetem... mam pewne cechy przynalezne plci zenskiej, ktore niezbyt czesto wystepuja u mezczyzn... ale nie zmienia to faktu, ze jestem po prostu facetem i..... lubie jak sie lechta moje ego :)) Przez ostatnia dobe bylo ono lechtane kilkakrotnie i bardzo dobrze mu z tym.... Nie lubie tego "meskiego ego".... no ale coz... jak sie je juz ma to trzeba jakos z tym zyc :) I tak w pewnych kwestiach jakos udaje mi sie je uciszac i naprawde dobrze sie z tym czuje... ale chyba kazdy lubi od czasu do czasu uslyszec, ze cos zrobil dobrze (np. najlepiej w historii danego przedmiotu).... a juz pochwala ze strony kobiety jest czyms co sprawia, ze poziom meskiego zadowolenia potrafii wzrosnac gigantycznie.... Coz drogie Panie.... tacy po prostu jestesmy.... lubimy czuc sie potrzebni i docenieni :)
btw: my_space: mozna o mnie wiele powiedziec.... ale nie to, ze jestem optymista..... Jestem realista, ktory odnalazl szczescie.
dopisek: Dzisiaj stwierdzilem, ze w ostatnich latach zaszla w moim charakterze diametralna zmiana. Kiedys nie lubilem pracowac w zespole... zawsze uciekalem na drugi plan i skupialem sie tylko na tym, zeby wykonac swoja robote.... Dzis zauwazylem (pewnie dziala to juz od jakiegos czasu w mojej psychice), ze nie dosc, ze lubie prace zespolowa to... najchetniej widze siebie w roli przywodcy.... Coz sie stalo z tym cichym, zamknietym w sobie i chorobliwie niesmialym cichym? Hmmm.... gdzies tam sobie w srodku jest... ale nauczyl sie od zycia, ze w ten sposob niewiele moze osiagnac.
Dobrej nocy.
Dodaj komentarz