notka codzienna #62
To byl dziwny dzien, ale obiektywnie patrzac musze go uznac za udany. Mrowka mimo, ze panikowala, marudzila i ogolnie w zaden sposob nie wierzyla w siebie zdala podobno najtrudniejszy egzamin na swoich studiach i to na 4. Strasznie jestem z niej dumny... choc moglaby troche bardziej w siebie wierzyc... ale przynajmniej ja w nia wierze caly czas.
I przy okazji tytulem odpowiedzi na komentarze pod poprzednia notka:
M!LLA -> W zyciu nie mialem takiego stresu zakupowego.... Pierwszy raz sam kupowalem kobiecie bielizne.... ale spodobala sie.... Przynajmniej tak mowi :)) A teraz spi wtulona w poduszke, ktora pachnie.... mna.
btw: wiecie jak ciezko jest kupic w walentynki poduszke z napisem po polsku? makabra.... W pewnym momencie zaczalem sie zastanawiac jaki jest oficjalny jezyk w tym kraju i.... do tej pory nie odkrylem odpowiedzi, ale chyba jednak angielski.
alaska -> "nikt nie mysli o tych ze zlamanymi sercami".... a kto ma myslec? zreszta... tu nie ma co myslec.... trzeba sie wziac w garsc i zaczac dzialac, bo: "Szczęście nie jest ani dziełem przypadku, ani darem bogów. Szczęście to coś, co każdy z nas musi wypracować dla samego siebie" (Erich Fromm).
A jak juz mowa o tym, ze szczescie kazdy musi sobie sam wypracowac.... za dokladnie 15 minut minie rok od chwili, gdy nacisnalem "wyslij" i pomknal przez bezkres internetu pierwszy mail ode mnie do dziewczyny, ktorej wtedy jeszcze nie znalem, o ktorej tak niewiele wiedzialem, ktora byla tak odlegla.... a teraz jest caly moim swiatem. Pamietam jak dzis ta noc i tego maila.... A to juz rok.... cudowny rok :)
Wszystkiego dobrego wam w takim razie:)
pozdrawiam :*
Dodaj komentarz