obojetnosc
nawet juz mi sie nie chce pisac. najpierw tysiac mysli, zlosc, pozniej wyciszenie i poczucie obojetnosci. przeciez cokolwiek zrobie i tak nic sie nie zmieni. wiec nie napisze nic o tym co mnie dzisiaj wieczorem zabolalo. bo niby po co? zeby sie wygadac? wygadalem sie juz sam sobie na spacerze z psem.
ale napisze o czyms innym o czym nie zdazylem na spacerze opowiedziec temu glupiemu chochlikowi ktory siedzi gdzies we mnie.
ostatnio a konkretnie wczoraj i dzis popoludniu zrobilo mi sie cholernie wstyd i za kazdym razem spowodowane bylo to przez jedna osobe.
najpierw w niedziele gdy wracalismy od rodziny mama w samochodzie zaczela rozmowe:
- na jakie studia wybiera sie Kizia?
- nie mam pojecia, zreszta ona tez.
- no ale ma chyba jakies zainteresowania?
- y....... poza fotografia raczej zadnych.
- to gdzie bedzie studiowac?
- tego nikt nie wie, o ile wogole bedzie.
I dzisiaj na basenie druga rozmowa, tym razem z Afi czyli ta osoba w ktorej znalazlem bratnia dusze przynajmniej w kwesti tego ze mamy bardzo podobne dylematy odnosnie naszych zwiazkow:
- dostajesz czasem prezenty od Kizii?
- taaa... w ostatnich miesiacach dostalem pomadke do ust i gabke do wycierania szyb w samochodzie.
I zrobilo mi sie cholernie glupio gdy o tym mowilem i nawet nie o to chodzi, ze Afi dostaje prezenty od swojego faceta, ktory nawet nie zdaje sobie sprawy jak zle jest miedzy nimi. zrobilo mi sie glupio bo widze ile kasy Kizia przepuszcza i jak "czesto" o mnie mysli. i nie chodzi mi tu o to ze chcialbym dostac alufelgi, czy telewizor plazmowy bo nie o to chodzi. chodzi o zwykla pamiec i o myslenie o drugiej osobie. a co gorsza to jedno pytanie zadane przez Afi przypomnialo mi jak Kizia kilka tygodni temu kupila mi plyte O.S.T.Ra mimo ze wie ze nie lubie hip-hopu. i mimo ze udawalem ze sie ciesze to jednak nie bylem w stanie wtedy ukryc moich emocji. Kizia to zauwazyla zabrala ta plyte, odzyskala kase i oczywiscie jak zwykle rzucila obietnice ktorej nigdy nie miala zamiaru dotrzymac. za kazdym razem jak to wspominam to mnie telepie ze zlosci, bo gdyby wziela ta plyte w cholere, wypieprzyla gdzies do kosza albo odzyskala kase i przepieprzyla na siebie sama tak jak zwykle to robi, nie byloby problemu ale oczywiscie musiala mnie oklamac i obiecac niewiadomo co. NIENAWIDZE gdy obiecuje mi sie cos i sie nie dotrzymuje slowa. i nie wazne czy chodzi tu o glupi prezent zamiast ktorego dostalem jakas pomadke a ona przechulala ta kase, czy o cokolwiek innego. poprostu nienawidze klamstwa. czy to az tak ciezko zrozumiec? widac niektorym az za ciezko i nie wiem po jaka cholere to pisze, zwlaszcza ze zmeczenie i odrobina rumu robi swoje i pewnie tak zakrecilem to co napisalem, ze i tak nie zrozumieliscie i albo wyszedlem na jakiegos pieprzonego materialiste albo na idiote. nie wiem co gorsze. /jak ktos ma ochote napisac ze jednak wyszedlem na idiote to poprosze zeby sie tym razem powstrzymal :) /
Dodaj komentarz