spacer
zawsze kochal noc, nigdy tego nie ukrywal, ani nigdy nie probowal zmienic. zawsze wolal ja od dnia. wolal mrok w ktorym nie widac falszu i szarosci od jasnego dnia w ktorym jak na dloni widzi w jak podlym swiecie przyszlo mu zyc. dzisiejsza noc byla naprawde wyjatkowo piekna, choc tak bardzo przypominala mu te stare czasy kiedy jeszcze Jej nie znal. czasy kiedy byl samotny tak jak teraz. a moze jednak to byly inne czasy? tak, kiedys idac ta sama droga pograzony w mroku wybijajacej wlasnie polnocy na widok wracajacej z przedwczesnie zakonczonej imprezy pary pozazdroscilby im i zamarzyl zeby tez miec z kim isc ta droga. teraz cos sie w nim zmienilo. nie zazdroscil im. on ma swoj swiat. kiedys byl osamotniony, teraz jest samotny... to byl jego wybor i narazie wszystko wokol przeswiadcza go o slusznosci tego wyboru. szedl powoli cieszac sie ta cudowna cisza przerywana tylko z zadka przez jego najlepszego przyjaciela odksztuszajacego krew zalewajaca jego chore pluca. laskawy wiatr delikatnie rozwial chmury ukazujac cale piekno rozgwiezdzonego nieba, ktore dzisiaj wygladalo tak jakos inaczej. nie lepiej czy gorzej niz kazdej innej nocy.... poprostu inaczej. mial wrazenie ze gwiazdy sa dzis tak blisko, prawie na wyciagniecie reki. ciekawe jak tam wyglada zycie. czy mieszkancy innych planet maja podobne problemy i dylematy do naszych czy ich cywilizacje posunely sie tak bardzo do przodu ze nie znaja juz uczuc, bo wszystko zabila technika. ale nie myslal teraz o tym. poprostu patrzyl na gwiazdy probujac odnalezc jakas znana mu konstelacje. niczego wiecej nie bylo mu potrzeba. nie czul bolu, ani smutku. czul tylko samotnosc, ale nie osamotnienie. wiedzial ze gdyby chcial nie musialby isc sam. to byl jego wybor. wybor, ktory w dzien go bolal ale w ta pusta noc sprawial ze byl na swoj sposob zadowolony. chyba przez to jeszcze bardziej pokocha noc. a za kilka godzin znow nadejdzie dzien.... czy dalej bedzie zalowal swojej decyzji? tego nikt nie wie, ale on wie jedno... nie mogl postapic inaczej bo w jego sercu nie zostalo juz nic poza pustka i zalem. az do ostatniej, wszystkie iskierki nadziei zostaly zadeptane. chcial jej dzisiaj powiedziec ze moze jeszcze uda sie cos odbudowac, ale powstrzymal sie bo juz naprawde w to nie wierzyl, juz nie blefowal zeby zobaczyc jak ona sie zachowa, tym razem w jego sercu naprawde zagoscila pustka. zalowal tylko jednego.... ze tak pozno sie rozstali, dopiero gdy juz zupelnie nic nie zostalo w jego sercu. a mogl w nim zachowac tyle cudownych wspomnien, ktore odeszly razem z ostatnimi zdeptanymi iskierkami nadziei. teraz pozostaly mu tylko mgliste wspomnienia i mysl ze tak naprawde szczescie trwalo tylko przez ten krotki czas przed jego matura czyli tak strasznie dawno temu. nie warto bylo czekac tak dlugo i dawac sie oszukiwac przez rok w nadziei ze cos sie zmieni, ale nie wiedzial wtedy ze kazda jej niedotrzymana obietnica i kazdy jego falszywy usmiech zeby nie zrobic jej przykrosci zabijaly jedno dobre wspomnienie z ich cudownych chwil, az do momentu gdy z tych wspomnien juz prawie nic mu nie zostalo.
....... tylko czemu jeszcze nie schowal jej zdjec do pustego jak jego serce i dusza kartonu? chociaz chyba bardziej go zastanawial wyraz jego wlasnych oczu dzien wczesniej i mysli ktorych chyba tak na dobra sprawe sam sie nie spodziewal, ale to juz nie dotyczylo jej a raczej jego umyslu i tego co sie w nim kryje.
czy znow bedzie zamknietym w sobie idealista a moze czegos go te dwa lata nauczyly po za tym ze nikomu nie mozna bezgranicznie zaufac? chyba jednak nie zmienil sie, a przynajmniej nie na lepsze.... bedzie musial budowac swoj swiat od podstaw, zwlaszcza ze coraz czesciej przekonuje sie ze wszystko co bylo wokol niego (a wiec nie tylko ona) to tak naprawde nie jest rzeczywistosc tylko twor powstaly w jego glowie. widzi ludzi, ktorych zna od lat ale zaczyna zdawac sobie sprawe ze wlasciwie prawie nic o nich nie wie. chyba wlasnie obudzil sie z wielkiego snu, ktory trwal kilka lat..... nigdy nie lubil pobudek a ta nastala akurat w czasie kiedy lepiej by bylo gdyby jednak zyl dalej w tym swoim nieprawdziwym swiecie.... przynajmniej do konca sesji. ciezko jest sie obudzic i stwierdzic ze zyje sie w zupelnie innym swiecie niz nam sie wydawalo. dobrze ze to tylko jego maly swiat byl snem... reszta swiata sie nie zmienia: krwawi wodzowie na czele swoich imperium, glod obok dostatku, epidemie obok fabryk lekow, zbrdonie obok niewinnosci, smierc obok zycia, demony obok aniolow. tak, przynajmniej ten swiat go nie zawodzi i ciagle jest taki sam, okrutny i bezlitosny ale przynajmniej prawdziwy, nie tak jak ten jego.
piosenka na dzis:
REM - Loosing my religion (because I've lost mine)
i wszystko spod znaku ostrego gotycko-metalowego grania ( wspolczuje sasiadom )
Dodaj komentarz