swietny dzien
w moim sercu zamet, w mojej duszy pustka, w mojej glowie strach.
cholera, przeciez znowu chce tak niewiele. chce tylko moc byc szczerym przed calym swiatem. i znowu nie moge miec nawet tyle. coraz bardziej pograzam sie w roli ktora gram, z kazdym dniem jest mi coraz trudniej grac ale z kazdym dniem coraz wiecej ludzi wierzy, ze ta maska jest prawda. i tak brne i staje sie coraz bardziej kims kim nie jestem. ale boje sie przyszlosci. boje sie ze ktoregos dnia zostane sam, ze juz nie bede mogl dluzej grac, a wtedy rzeczywistosc stanie sie zbyt ciezka zebym mogl uniesc ją ja i Ci ktorzy sa blisko mnie.
zdziwilem sie. osoba, ktorej bym nigdy o to nie podejrzewal szukala u mnie pocieszenia, uznala mnie za dobrego czlowieka. nie wiem czemu. tylko nie mowcie mi ze jestem dobrym czlowiekiem, bo nie jestem. wlasciwie nie wiem kim jestem. czuje ze mam w sobie dwie osoby, tego, ktorego wszyscy znaja, luznego, nieprzejmujacego sie niczym idealiste, ktory od losu dostaje az za duzo szczescia i druga osobe, ktorej tak naprawde nikt nie zna, ale wiem ze jest we mnie. moze Kizia poznala namiastke tej osoby (a mimo to nie zniechecila sie do mnie, ale to tylko namiastka). Ta druga osoba juz nie jest idealista, jest raczej fanatykiem a co najgorsze jest autodestrukcyjna, ale jest odwazna i szczera. Gdybym potrafil byc kims pomiedzy a nie musial ciagle dokonywac wyborow.
.... Tyle ludzi wyslalem do psychologa... jeszcze troche a uznam ze i moje miejsce jest w na kozetce w jakims gabinecie. Ale narazie nie... Nigdy nie. Dopoki wygrywa we mnie ta pierwsza osoba nigdy nie przyznam sie do tego ze potrzebowalbym tego typu pomocy, a gdybym stal sie ta druga strona mojej osobowosci to juz bedzie za pozno i... i tak bede musial budowac moje zycie od nowa, wiec to juz bez roznicy.
a gdyby jednak tak zrobic? gdyby ukrasc z ciemnej strony mojej psychiki tylko ta jedna ceche... szczerosc? chocby na jeden dzien, od tak zeby sie przekonac co sie stanie. zeby sie przekonac czy naprawde zostalbym sam, a jesli nawet to zeby moc zbudowac swoj swiat od nowa. przeciez tyle razy o tym marzylem, zeby wszystko zaczac od nowa, jedynie z bagazem doswiadczen, ktore zostawilo mi 20 lat zycia. ... ale niestety, to nierealne, bo mam straszna wade: jestem sentymentalny. ciagle bym zalowal tego co stracilem. ciagle by wracaly do mnie wspomnienia i mysl: "za duzo chciales i teraz nie masz nic".
klasyczny dylemat: czy dla niepewnej wiecznosci warto zaryzykowac namacalna doczesnosc? czy bezkres jest wart zaryzykowania wszystkiego innego.
gdybym tylko potrafil sluchac glosu swojego rozumu... bylbym szczesliwy, nieszczery ale szczesliwy... przynajmniej tyle bym mial.
Cos mi sie wydaje ze wyszla troche dolowa notka. A przeciez dzisiaj przezylem jedno z najszczesliwszych i najlepszych przedpoludni w moim zyciu (pozniej bylo juz troche dziwnie ale do przedpoludnia nie mam zastrzezen). To jest wlasnie ten nadmiar szczescia o ktorym pisalem wczesniej, bo to ze zdalem te dwa egzaminy to byl naprawde dotyk Boga. Swiat jest niesprawiedliwy... najlepsi dzisiaj polali a ja wyszedlem ze srednia 4.75 ale nie popadam w samozachwyt bo wiem ze nie sobie (a przynajmniej nie tylko sobie) to zawdzieczam.
Nie wazne jak dobry jestes, nie wazne ile wiesz, nie wazne jak inteligentny jestes... tak naprawde w zyciu liczy sie tylko to zeby byc we wlasciwym czasie, we wlasciwym miejscu i miec... chocby sie na niego nie zasluzylo... wiernego aniola stroza.
Mialem pojsc dzisiaj do kosciola, obiecalismy sobie z Afi ze to zrobimy po dzisiejszym dniu. Nie poszedlem, ciekawe czy ona poszla?
Dodaj komentarz