co robic??
a wiec tak wyglada czas wolny. teraz juz wiem. tylko niech mi ktos przypomni co sie robi w takich chwilach. to straszne! nudze sie. ja, ktory nigdy w zyciu sie nie nudzilem. nagle nie wiem co ze soba robic. moge robic wszystko a jednoczesnie nie mam pojecia co. dziwne uczucie. swiadomosc ze nie musze nigdzie biec, ze nie gonia mnie zadne terminy, ze zadne obowiazki nie czekaja na spelnienie. wkoncu moge obejrzec jakis film, albo poczytac ksiazke o czyms innym niz Tybet (o ktorym pisze licencjat), albo moge pojechac robic zdjecia, albo moge gdzies wyjsc ze znajomymi. tyle mozliwosci ze az nie mam pojecia co ze soba zrobic, wiec poprostu siedze i tepo wpatruje sie w monitor. mogac zrobic wszystko o czym marzylem od dawna nie mam motywacji zeby zrobic cokolwiek. ale i tak ciesze sie, bo wole choc przez chwile nie wiedziec co ze soba zrobic, niz zyc w nieustannym stresie i biegu. dziekuje mojej uczelni, ze juz mam przerwe swiateczna, dziekuje ze przed swietami zaliczylem to, co mialem do zaliczenia i zalatwilem co mialem zalatwic.
cichy wkoncu ma wolne. jeszcze w nocy z wtorku na srode polozylem sie o 5.40 (naglony budzikiem, ktory rozpoczynal nowy dzien dla moich rodzicow) zeby wstac o 8.20. a kolejne noce to juz bylo spelnienie marzen. poprostu nie mialem ochoty sie obudzic i znow mierzyc ze swiatem, wiec spalem i spalem. po 8, 10, a nawet 12 godzin odzyskujac energie, ktorej tak wiele ostatnio stracilem. Powoli czuje ze wracam do siebie, ze organizm odzyskuje rownowage zaburzona brakiem snu. Coraz rzadziej zdaza mi sie, ze zapominam gdzie jestem i co mam zrobic. Umysl juz sie nie buntuje.... zapewne stara sie zgromadzic tyle energii, ile to tylko mozliwe bo wie, ze ten stan nie potrwa dlugo.
Rozwiewajac watpliwosci niektorych: ja nie ograniczam sobie swiadomie snu, to sytuacja mnie do tego zmusza. ale czasami mysle ze warto. chocby dla takich chwil jak ta, gdy rodzice doslownie poplakali sie gdy pokazalem im pismo, w ktorym informuje sie ze "ministerstwo edukacji narodowej za wybitne wyniki w nauce przyznaje stypendium naukowe" ich synowi. niesamowite uczucie. nawet nie chodzi o te pieniadze, ale o to uczucie, o ten moment, w ktorym rozbita rodzina znow jest jednoscia i potrafi sie wspolnie cieszyc. to byl cudowny dzien. pozniej przyszly zle, bo ta rodzina nie potrafi byc dlugo zcementowana, ale wspomnienie pozostaje. gdy nie ma juz szacunku, gdy nie ma juz uczuc.... pozostaja tylko wspomnienia dobrych dni.
ale nie jest zle. ostatnio doszedlem do wniosku ze Polacy potrafia jedynie narzekac.... wiec skoro zawsze ide pod prad to.... ja nie bede :) zreszta, w zasadzie nie mam na co. patrzac na rodzaj ludzki jako calosc to moje problemy sa smiesznie male. zawsze mnie boli gdy rozmawiam z ludzmi, ktorzy twierdza: "co mnie obchodzi, ze np. dzieci w Afryce umieraja z glodu, to wcale nie znaczy, ze moje problemy sa mniej wazne"..... otoz sa! ale niestety znieczulica jest cecha narodowa nie tylko Polakow ale mam wrazenie wiekszosci swiatowych nacji i zapewne ja juz nie dozyje czasow, gdy bedzie inaczej.... ale skoro nie moge zmienic swiata... chociaz zmieniam siebie :)
pozdrawiam przepraszajac tych ktorzy czekali na moja kolejna notke i... doczekac sie niestety tak dlugo nie mogli :)
Dopisek po godzinie: juz wiem co zrobic np. z wolna godzina.... pobawilem sie skinem.... czemu mam miec na blogu zdjecia innych, jak moge miec wlasnego autorstwa.