koniec miesiaca a u mnie dopiero druga notka...
Zapomnialem o tym miejscu. Miejscu, ktore kiedys tak wiele dla mnie znaczylo i z ktorym wiarze sie tak wiele wspomnien. Nawet nie wiem w ktorym momencie przeszla mi ochota do zapisywania mojego zycia. chyba zal mi juz czasu na to i zal mi wiary zeby wierzyc ze ktokolwiek poza mna samym jest w stanie mnie zrozumiec.
Ale od dwoch dni czulem bardzo mocna potrzebe powrotu tu, chocby po to zeby gdzies utrwalic ostatnie wspomnienia choc pewnie do konca zycia nie zapomne ostatniego tygodnia. tygodnia w ktorym zawalilo sie wszystko by pozniej powstac z popiolow. 7 dni w czasie ktorych zrozumialem wiecej niz przez wiele zmarnowanych lat mojego zycia. czy zmienilem sie? nie wiem. chcialbym. wydaje mi sie. osoba ktora sie zmienia dowiaduje sie o tym przewaznie jako ostatnia.
Wilde napisal kiedys, ze: „Umieć żyć to najrzadziej spotykana rzecz na świecie. Większość ludzi tylko egzystuje”. Mial racje. ale czasami spotyka nas cos takiego ze zaczynamy czuc ze zyjemy. zbieg okolicznosci, jesienny demon, ktory nagle sobie o nas przypomnial, fatum panoszace sie gdzies nad nami, niewazne jak to nazwiemy. czasami musi nas spotkac cos na tyle traumatycznego ze budzimy sie ze swojego letargu i zauwazamy ze dotychczasowe problemy stanowily tylko preludium. byly jedynie nic nieznaczacymi koleinami na autostradzie zycia. I gdy nagle trauma znika czlowiek juz inaczej patrzy na swiat. to co dwa tygodnie temu uznawalem za problemy, to co mnie bolalo, dreczylo... teraz wydaje sie byc niczym i wowoluje conajwyzej wewnetrzny usmiech politowania nad samym soba.
mowiac krotko: czuje sie swietnie i ciesze z tego co mam w zyciu bo wiem ze na wiecej nie zasluzylem.
a na koniec troche "dedykacji":
piosenka na dzis (i ostatnie 7 dni) : Skyclad - Jumping My Shadow (zwlaszcza fragment: "...as i walk my path to heaven through ten thousand miles of hell....")
film na dzis - "Fanatyk" (rez. Henry Bean) - pamieci przyjaciela...... ktorego tak naprawde nikt z nas nie znal.
A dzisiejsza notke sponsoruja: literka "C" i cyfra "5" (jak 5 niezaplaconych zlotych :p).
btw: estetyka mi sie zmienia. spodobala mi sie dziewczyna ubrana na rozowo. nienawidze od kilku dni koloru niebieskiego. dobrze ze chociaz czern dalej lubie :)
i juz calkiem na koniec rysunek ktory przedstawia moj stan emocjonalny po tygodniu stresow i nieprzespanych nocy..... moze z ta tylko roznica ze ja sypiam zbyt malo zeby miec w ogole jakiekolwiek sny. w weekend nadrobie.
chyba polubilem garfielda :)