loosing my mind
Nie wiem co sie ze mna dzieje. Tak zle jak wczoraj chyba nie czulem sie jeszcze nigdy w zyciu :(
Wlasciwie wszystko zaczelo sie przedwczoraj. Chociaz do tej pory nie wiem czemu bo przeciez spodziewalem sie ze zadzwoni ojciec i spodziewalem sie co powie ale nie spodziewalem sie ze te slowa "wyjma" mi dwa dni z zyciorysu. A zadal tylko jedno proste pytanie: "no to juz napewno mozesz przyjechac do mnie na wakacje. to z kim przyjedziesz? rozmawiales juz z *.?" I w tym momencie a szczegolnie mocno troche pozniej (wczoraj rano) dotarlo do mnie, ze znow bede w tych samych miejscach co rok temu, na najlepszych wakacjach mojego zycia. Znow bede stal nad Monafosen patrzac jak delikatnie plynaca rzeczka nagle zamienia sie w nieposkromiony wodospad. Znow bede w tych samych miejscach...... ale juz nie z ta sama osoba. I tak jak po ostatniej rozmowie poraz pierwszy zaczalem zalowac ze w ogole bylismy razem tak wczoraj jak jeszcze nigdy bolalo mnie serce ze sie rozstalismy. Nie wiem czemu, moze dlatego ze ta propozycja ojca przypomniala mi poprzednie wakacje (choc juz przed nimi i w ich trakcie sie psulo) i jakos nagle nie moglem sobie przypomniec zadnych zlych chwil z tych dwoch lat, nagle tak jakby wszystkie przestaly istniec, byly tylko same cudowne wspomnienia. Nie wiem co sie ze mna dzialo. Wczoraj rano bylem w pracy..... o 100 metrow od szkoly K. i czulem sie najgorzej w zyciu, a gdy B. pojechal na seminarke i zostalem tam sam ......... juz trzymalem w rece telefon........... i chcialem zrobic ( \powiedziec ) cos bardzo glupiego. Na szczescie znowu zabraklo mi odwagi. Schowalem telefon, poszedlem zrobic prezentacje a pozniej mialem czekac na kolejna w tym miejscu rowno dwie godziny. Wytrzymalem 10 minut. Wskoczylem do samochodu i pojechalem gdziekolwiek, byle dalej, byle przed siebie. Duzo pozniej zdalem sobie sprawe ze ujechalem moze kilometr i rownie dobrze moglem pojsc na piechote, ale wtedy to nie mialo znaczenia. Musialem z tamtad uciec, z tamtej ulicy, z tamtego parku z tych wszystkich miejsc ktore przywodzily mi na mysl wspomnienia tamtych dni. Jeszcze nigdy nie bolaly mnie tak miejsca ktore kojarzyly mi sie z nami.
A wszystko przez Norwegie, przez raj na ziemi, ktory wiem ze tym razem juz nie bedzie tak piekny, mimo ze zapewne wkoncu uda mi sie dotknac lodu, ale juz nie bedzie sie do kogo przytulic, juz nie bedzie mial kto czytac mapy, juz nie bedzie z kim robic zdjec :(
Chyba zwariuje........ a moze ja juz zwariowalem. Moze to wszystko to tylko dramtyczne wolanie sponiewieranego i zmeczonego umyslu o chwile wytchnienia, moment spokoju i ukojenia u boku drugiego czlowieka, a moze nawet bez drugiego czlowieka, moze poprostu za duze tempo narzucilem i nagle zatesknilem za czasami blogiego "lenistwa". Chyba metoda: "jedno niepowodzenie we wlasnym zyciu/jeden dol - jeden dobry uczynek dla innych ludzi" juz nie dziala..... chyba przestalem juz nadazac z tymi dobrymi uczynkami, ktorymi chcialem jakos zasypac doly powstajace w mojej glowie i sercu.
Na dwa glosy, czyli dwie osoby powiedzialy:
1.
"Ale no az mnie tak zatkalo ze bys do niej chcial...ze po tym pol roku, i teras co sie dzieje i z *. i w ogule z @LL" - tez mnie zatkalo bo nigdy nie sadzilem ze jeszcze to poczuje.
2.
"Mysle ze sie tak stresujesz bo brakuje Ci seksu"............. sms od tej samej osoby pol godziny pozniej: "....... A Ty sie nie przejmuj jestes super facetem. Napewno znajdziesz druga polowe" - .........hmm...... seksu rzeczywiscie mi brakuje, ale to nie przez to jestem "zestresowany" chociaz myslalem ze dzisiaj juz nie bylo tego tak bardzo widac....... a jednak, wiec jak musialem wygladac wczoraj skoro siedzac przed praca B. podszedl do mnie i stwierdzil: "stary, nie warto sie tak dolowac, zwlaszcza przez kobiety" (skad wiedzial?). Musze cos z soba zrobic. a co do smsa.......... chcialbym podzielac ten optymizm........ i chyba jednak go gdzies w glebi duszy podzielam skoro jednak mimo bolu wlozylem wtedy ten telefon z powrotem do kieszeni.
Znowu dokonalem wyboru. Znowu trudnego i znowu wbrew czesci samego siebie. Czy znowu to byl zly wybor? to dopiero pokaze czas. Narazie jestem sam i nie mam z kim nawet wyjechac na dlugi weekend. Zenujace bo albo spedze go samotnie albo z ludzmi ktorych (z jednym wyjatkiem) albo nie znam albo nie szanuje jesli zdecyduje sie podlaczyc do nie swojego wyjazdu.
Jestem sfrustrowany swoim zyciem.
Dobrze ze blog wczoraj nie dzialal bo gdybym "na goraco" opisal co czuje......... a dzisiaj udalo mi sie juz troche utemperowac moje mysli.
A jak ktos ma zamiar mnie skrytykowac za ta notke to moze sie juz do mnie wiecej nie odzywac. dziekuje za uwage.
Moje zycie, moj blog i postanowilem ze bede tu pisal o wszystkim poza jedna sprawa dla ktorej przeznaczony jest drugi blog ktorego adres zna tylko jedna osoba.
Na rozweselenie (zeby bylo cos pozytywnego na koniec tygodnia i koniec notki): jak ktos uwaza ze mnie zna to moze zrobic sobie test pod tytulem: "jak dobrze znasz cichego" :) zapraszam, link po lewej stronie, tylko prosze sie podpisywac swoimi prawdziwymi nickami i naprawde zapraszam :) Zobaczymy czy komus uda sie zdobyc maksimum punktow (przypuszczam ze tylko jednej osobie, ale moze jeszcze ktos mnie w miare niezle poznal).
Acha. a jutro notki nie bedzie bo ide przy piwie i karaoke zapominac o dole choc pewnie jeszcze sie on poglebi, ale na imprezie byc musze bo organizujemy ja pod haslem: "Ostatnia Impreza w Wolnej Polsce" :):):)