proznia
Czuje sie jakbym byl zawieszony w prozni. Wlasciwie to nawet nie wiem czy jeszcze jestem z Kizia czy juz nasz zwiazek przestal egzystowac. Obudzilem sie dzis rano z dziwna mysla ze skoro nie skorzystalem z zaproszenia na to sentymentalne spotkanie na wzgorzu partyzantow to tym samym przekreslilem nasz zwiazek. Nie wiem skad sie pojawila ta mysl ale wiem ze wcale sie dzisiaj zle nie czulem. Czulem sie dziwnie, z jednej strony odczuwalem pewna pustka, a z drugiej cos w rodzaju ulgi. ale ulgi wiazacej sie z tym ze teraz juz chyba naprawde jestem wolny bo wkoncu doszedlem do tego, znalazlem w sobie tyle sily ze w kazdym momencie moge powiedziec: "to juz jest koniec". Nie czuje sie juz wiezniem wlasnego zwiazku. Dziwna ta swiadomosc. Wlasciwie to juz zapomnialem jakie to uczucie, bo przez dlugi czas zylem ze swiadomoscia ze cokolwiek sie nie stanie i tak, czy tego bede chcial czy nie spedze cale zycie z Kizia, bo ona tego chce, bo nie chce sprawic jej bolu, bo wszyscy wokol tak sadza a ja nie chce ich zawiezc, bo nie chce zeby cos sobie zrobila i z wielu innych powod. A teraz te powody jakby zniknely i znowu czuje ze moge sam decydowac o swoim zyciu i dobrze mi z ta swiadomoscia chociaz wcale nie pomaga mi ona w podjeciu decyzji ale przynajmniej sprawia ze ta decyzja stala sie realna.
A teraz czas spac, bo nawet jak na mnie zrobilo sie pozno, a jutro czeka mnie ciezki dzien, choc mam nadzieje ze bedzie szczesliwy.