co jest?
Czlowieku co Ty robisz ze swoim zyciem? Znowu cos mieszasz, znowu zaczynasz leciec po zakretach mimo ze tak na dobra sprawe jeszcze nie wyszedles na prosta po ostatnich wydarzeniach. gdzie ten moj slynny spokoj i umiejetnosc budowania zamiast burzenia? gdzie to sie podzialo? cholera, przez ta chorobe mam za duzo czasu na myslenie, wiec dzisiaj postanowilem pojechac na uczelnie.......... godzine pozniej juz lezalem z powrotem w lozku.
tak sobie czytam mojego starego loga, niedawno odnalezionego i prawie rok temu (14.01.2003) napisalem tam taka oto notke: "nastaly ciezkie dni dla mnie....co mi do lba strzelilo zeby sie pchac na ta uczelnie i to na politologie?!? oj, nie wiedzialem co czynie a teraz musze poniesc tego konsekwencje. ale skad moglem wiedziec ze beda mnie uczyc takich strasznych pierdol i tak strasznie beda egzekwowali ich znajomosc :( mam juz dosyc, a to dopiero styczen. oj, nie pojdzie w tym roku tak latwo jak rok temu, kiedy czas od zimy do lata zlecial strasznie szybko, teraz to bedzie droga przez meke, droga ktora nie wiem czy chce isc, ale droga z ktorej nie moge juz zejsc, dopiero w lipcu, ale co wtedy? co bede robil? chyba koncza mi sie pomysly na zycie, na szczescie mam kogos z kim wiem ze chce je spedzic.... tyle planow na zycie, tyle rzeczy chcialem zrobic. i zapomnialem, popadlem w szarosc zycia. przeciez chciales tak bardzo pomagac ludziom i co z tym zrobiles czlowieku? nic, absolutnie nic. przeciez marzyles zeby sie znalezc na kartach historii, zeby byc kims, a jestes NIKIM....... niech mnie ktos przytuli (konkretnie jedna taka Pani :) )"
tak sobie czytan i sam do siebie sie ironicznie usmiecham.......... jak to przez ten rok moje zycie skrecilo o 180 stopni i mknie teraz w zupelnie przeciwnym kierunku z jeszcze bardziej zawrotna predkoscia. Teraz za nic nie zrezygnowalbym z mojego kierunku studiow, zapewne nawet nie zamienilbym go na wymarzone od dziecka dziennikarstwo, bo wiedza ktora zdobylem i ludzie ktorych poznalem na zawsze zmienily moje zycie. Teraz wkoncu zaczalem cos robic, zamiast popadac w bagno marazmu i zniechecenia wkoncu sie ruszylem i probuje cos zmieniac, chocby mialoby to byc wykrzykiwanie swoich idealow i obserwowanie jak gina w tlumie ciszy i obojetnosci. I....... ta "Pani" ...... tak, nawet to sie zmienilo mimo ze bylem tak pewny........ minal rok i juz wiem ze nic nie jest wieczne, ze kazde uczucie mozna zabic..... ale nie kazde mozna wskrzesic. No i jeszcze jedna zmiana..... nie uwazam juz ze jestem NIKIM........ wlasciwie sam nie wiem kim jestem... z jednej strony wydaje mi sie ze jestem "prawie nikim" tylko dlatego ze nie dotknalem jeszcze dna, a z drugiej strony mam wrazenie ze jestem juz kims gorszym niz "nikt", bo "nikt" egzystuje sobie gdzies tam poza nawiasem i nie przeszkadza juz innym ludziom, a ja na sile cos tam jeszcze chce od tego zycia ale robie to tak nieporadnie ze zamiast budowac burze coraz wiecej i stwarzam wokol siebie coraz wiecej chaosu.
taktyki na przyszlosc:
1) bede czekal cierpliwie z nadzieja ze zdarzy sie cud, choc przestalem wierzyc w cuda
2) pojde za pewnym pieknym glosem
3) wejde drugi raz do tej samej rzeki z nadzieja ze nurt sie zmienil i spelnie w ten sposob zyczenia wielu osob z tego blogowiska, a szczegolnie jednej Pani
4) znajde kogos kogo jeszcze nie znam i zbuduje szczesliwy zwiazek z ta osoba
5) zostane sam, bo nie zasluzylem na nic wiecej a jesli nawet zasluzylem to nie umialem sobie tego wywalczyc
a czego tak naprawde chce i o czym marze? sam nie wiem. dlatego z jednej strony potrzebuje ciszy i spokoju a z drugiej strony te ostatnie dni gdy ten spokoj mialem przyniosly mi wiecej niewiadomych niz odpowiedzi. Najpierw (na poczatku roku) bylem pewny ze 1) to jest to co bede robil w najblizszym (a nawet duuuzo dalszym) czasie w swoim zyciu, ale pozniej zaczela sie przebijac mysl ze moze jednak 3) ale zdalem sobie szybko sprawe ze to byloby bardzo, po pierwsze:niekonsekwentne, a po drugie: nierozsadne bo wiem ze predzej czy pozniej historia by sie powtorzyla bo tak naprawde ludzie nie potrafia sie zmieniac a ja nie mam ochoty kolejny raz cierpiec przez ta sama naiwna wiare ktora kiedy we mnie byla, wiec wrocilem do planu nr 1) ale z czasem uznalem ze dramatycznie szybko prowadzi mnie ta droga na skraj przepasci, wiec uznalem ze moze jednak lepiej bedzie wybrac opcje 4 albo 5, ale zaraz po tym pojawila sie 2) i bardzo wiele sie we mnie zminilo bo poczulem ze moze jednak naprawde nie jestem nikim i ze moze rzeczywiscie zasluzylem na chocby odrobine szczescia. a gdy to sie stalo to chwile po tym powrocila 3) i 4) a ...... 1) mimo ze czasami jej nie czuje to wiem ze jest gdzies we mnie............ wiec tak na dobra sprawe nie mam pojecia co zrobic ze swoim zyciem, ktorego glosu posluchac i ktora droga pojsc...... wiec zapewne pojde droga 5)........ droga samotnosci, choc nie chce, to pewnie nie bede mial innego wyjscia, ale moze to wcale nie jest najgorsza z drog............ i kogo ja probuje oszukac?
na koniec pytanie do samego siebie: czy to notka na blogu czy pierwszy rozdzial ksiazki? bo rozmiar raczej ksiazkowy :)