long story about myself and my world
I tak wlasnie dzisiaj siedzac sobie z butelka rumu w jednej rece, swietna ksiazka w drugiej i blaskiem 10 swiec wokol mnie uswiadomilem sobie ze juz nie jest tak jak kiedys, ze samotnosc przerodzila sie wkoncu w osamotnienie i nie jest juz wyborem tylko koniecznoscia. Za kazdym razem gdy ktos mnie pytal czy zaluje tego zwiazku i tych dwoch lat odpowiadalem bez sekundy zawahania ze nie...... az do dzisiaj. dzisiaj nie wiem co bym odpowiedzial bo zdalem sobie sprawe ze przez te dwa lata i osobe, z ktora je spedzilem, albo zupelnie przypadkowo, de facto stracilem wszystkie bliskie mi osoby. Odchodzili, zdradzali, zostali ukradzeni, niewazne. Wazne, ze tak naprawde nie ma juz nikogo na kogo moglbym liczyc. Nawet E. skoro jest jej najlepsza przyjaciolka to nie moze byc jednoczesnie i dla mnie powierniczka bo majac przekroj przez cala sytuacje moze stawac sie obiektywna w zlym tego slowa znaczeniu, bo dobry przyjaciel nigdy nie jest obiektywny. mialem gdzies taki piekny cytat o tym ze obiektywnosc tak na dobra sprawe nie istnieje a nawet gdyby istniala to wszelkie obiektywne opinie bylyby kompletnie bezwartosciowe, ale nie moge go znalezc. W kazdym razie juz nigdy nie bedzie tak jak kiedys i mimo ze caly czas bylem przekonany ze to przeze mnie to teraz juz wiem ze jednak nie tylko.
3 kobiety mojej mlodsci: E., H. i K. ........... kazda z tych znajomosci miala byc na zawsze, kazda miala byc wyjatkowa i kazda byla, tylko ze kazda sie skonczyla lub poszla w absolutnie zlym kierunku.
Mam takie dziwne przeswiadczenie ze poznanie K. z moim przyjaciolmi bylo jedna z najgorszych decyzji jakie kiedykolwiek podjalem. Zawezmy: bylo jedna z dwoch najgorszych decyzji mojego zycia. Szkoda tylko ze bylo decyzja w zasadzie nieunikniona.
Alez posypia sie na mnie gromy za ta notke. Ale niech sie sypia. Powiem szczerze: niewiele mnie to juz obchodzi. Ludzie ktorzy nie maja do czego wracac nie musze dbac o to co mowia bo juz niewiele wiecej moga stracic.
Przesadzam i dramatyzuje? nawet jesli, w co watpie, to mam do tego prawo bo wlasnie tak sie czuje a ten blog mial byc rekonstrukcja moich uczuc a nie ich encyklopedia.
A z rzeczy bardziej przyjemnych: co robi student ktory pod koniec miesiaca ma 100 zlotych debetu? ............. proste .............. jedzie na gielde foto i..... juz ma 140 zlotych debetu. A plan przed rozpoczeciem tego miesiaca mialem taki zeby na jego koniec byc gdzies tak 100 zlotych.... ale na plusie. czyli jestem 240 do tylu wzgledem planu :) chyba moja oszczednosc i gospodarnosc gdzies sobie poszla. dobrze ze mam ta prace bo mnie to troche poratuje. a moze to wlasnie przez to ze widze jak mi te pieniadze plyna na konto (choc narazie tylko w mojej glowie bo nie mam na koncie ani grosza z tytulu pracy) latwiej mi sie je wydaje.
I dwie pozytywne wiadomosci z dnia dzisiejszego: Ostrow rozkwitl tulipanami i wyglada chyba jeszcze piekniej niz ostatnio choc deszcz przeszkadzal troche w delektowaniu sie tym samotnym spacerem i skutecznie odebral mi chec utrwalenia widoku na kliszy ale i tak bylo warto troche zmoknac. A poza tym..... jestem pod wrazeniem dzialania poczty polskiej, naprawde, bynajmniej nie zartuje. dzis dostalem poczke i to dostalem ja duzo szybciej niz sie tego spodziewalem wiec bylem mocno zaskoczony gdy "rano" zapukal doreczyciel. szczerze powiedziawszy to bylem pewny ze to kto inny.
a nawiazujac jeszcze do bloga kogos innego: sprzata sie smieci........ ale moze wlasnie tym jestem. chociaz nie!!! przeciez mialem myslec o sobie pozytywnie. "stajesz sie takim jakimi sa slowa ktore sam do siebie mowisz". Chyba ma pan racje panie Niwinski. Chyba rzeczywiscie najbardziej ksztaltuje nas to co mowia do nas rodzice gdy jestesmy mali i to co pozniej my mowimy sami do siebie.
Decyzja zapadla: jade w sierpniu do krakowa. mam tam sprawe do zalatwienia. To smutne ze w miescie za ktore kiedys oddalbym zycie teraz nie trzyma mnie juz nic poza miejscami ktore kocham, nie ma juz nikogo dla kogo warto by bylo zostac.
A jutro? a jutro albo wszyscy oleja to co napisalem tak jak to zwykle robia albo posypia sie gromy. Zadna roznica. Co moge wiecej stracic? Chociaz jednak jest cos co mnie powstrzymuje, jest cos co chocby nie pozwala mi wkleic tu linka do mojego drugiego bloga tak aby wszyscy mogli zrozumiec co tak naprawde czuje, chociaz juz jednej osobie pokazalem czesc notek a druga zna adres tamtego bloga od dawna.
Hmm...... 23 piosenki nightwisha ustawione w petle i 10 rozpromienionych blaskiem plomieni swiec....... oto moj sposob na dzisiejszy wieczor. Cos co zawsze mnie uspokaja i pozwala na spokojnie pisac o sobie. Jeszcze wczoraj mialem ochote napisac o zapachu wiosny i zachodzacego slonca (to nie blad jakby ktos pytal) dzisiaj mam ochote jedynie bezmyslnie przejsc sie wieczorna ulica florianska, a wlasciwie to jedna z rownoleglych ulic ktorych nazw nie pamietam i poprostu delektowac sie atmosfera tego miejsca.
A w poniedzialek powrot do pracy i na uczelnie i juz nie bedzie czasu zeby myslec o "glupotach" osamotnienie znow bedzie samotnoscia, czyli wyborem dokonanym dzieki swiadomosci braku czasu.
btw: zbieram materialy do mojego licencjatu.......... przeciez ja do konca zycia tego wszystkiego nie przeczytam a ledwo zaczalem szukac. a niejako przy okazji juz teraz sobie uswiadomilem ze moja dotychczasowa wiedza byla na zenujaco niskim poziomie..... a i tak wykraczala zdecydowanie ponad przecietny stopien wiedzy posiadany na ten temat przez wiekszosc polakow.
Czas chyba juz kliknac na "zapisz" i isc spac, chociaz ciagle czuje niedosyt i potrzebe wyjasnienia czegos zwlaszcza jesli chodzi o E. ale wlasciwie po co? i tak co bym nie napisal kazdy zinterpretuje inaczej, a prawda jest we mnie i..... zapewne i tak nigdy nikt jej calej nie pozna bo juz nie mam ochoty mowic ludziom o sobie czy budowac jakies nowe pseudotrwale relacje. Ostatnio bardzo mocno chodzi mi po glowie pewna rzecz. Nie wiem czy zauwazyliscie ale bardzo czesto gdy powstaja biografie wybitnych ludzi ich zycie prywatne jest w nich pomijane a osoby ktore znaly bohaterow bezposrednio na pytanie biografow o to jaka ta osoba byla w zyciu prywatnym odpowiadaja mniej wiecej tak: - to byl wybitny czlowiek, naprawde szlachetny
- ale chodzi mi o to jaki byl w zyciu prywatnym
- to byl prawdziwy maz stanu. tyle dobrego zrobil dla innych...........
Nie jest to cytat tylko taka ogolna uwaga ktora mi sie nasunela, ze przez szacunek dla bohatera biografii osoby bliskie przewaznie udzielaja takich wykretnych odpowiedzi. czyzby ludzie wybitni nie potrafili sobie ulozyc zycia osobistego? ........... szkoda tylko ze ja nawet wybitna jednostka nie jestem i zapewne nigdy nie bede choc kiedys mialem takie marzenie/cel zeby jeszcze przed smiercia zobaczyc swoje nazwisko w encyklopedii PWNu, ale ostatnie lata nauczyly mnie ze trzeba rezygnowac z marzen bo jak to stwierdzila Maria Dąbrowska: „Marzenia zwykle się spełniają, ale nie tak i nie wtedy, kiedy tego pragniemy” wiec chyba i tak nie ma sensu za nimi gonic.
Acha. Jeszcze jedna rzecz na koniec........... pierdole takie panstwo w ktorym jestem co chwile inwigilowany a funkcjonariusze policji i agencji rzadowych czytaja to co napisze w internecie. Niebawem wrocimy do podsluciwania telefonow i "zyczliwych anonimow". Chyba nie o to chodzi drodzy panstwo a jesli o to, to ja chcialbym sie dobrowolnie nominowac do opuszczenia domu wielkiego brata. dziekuje za uwage.