dzien w ktorym peklo "niebo"
Ta notka miala wygladac inaczej. dlugo z nia zwlekalem bo czekalem na odpowiedni dzien, gdy bede mial duzo czasu i zapalu do tego zeby przelac na ekran monitora to wszystko co sobie zaplanowalem. miala to byc ostatnia czesc zapiskow z raju, troche o swientnych dwoch tygodnia ktore nastapily pozniej i male podsumowanie wakacji ktore juz prawie sie dla mnie skonczyly. Ale nie bedzie tego wszystkiego... a wszystko przez 3 dni.
Trzy dni, ktore wstrzasnely moim swiatem i obrucily go w pyl.
Dawno nie pisalem ale dzisiaj poczulem ze musze jakos uzewnetrznic swoje uczucia chocby stukaniem w klawiature i wykrzyczec swiatu ze to co sie wokol mnie dzieje WCALE MI SIE NIE PODOBA!!! nie chce takiego zycia, takich ludzi, takich sytuacji. w trzy dni stracilem wszystko i nikt nie jest sobie w stanie wyobrazic co czuje teraz i co czulem kilka godzin temu. ale przynajmniej czuje ze z kazdej porazki wychodze mocniejszy, wkoncu to co mnie nie zabija zaczyna mnie wzmacniac. moze tak ma byc? moze kazdy ma swoja droge i musi nia podazac? moze tak naprawde wszyscy jestesmy egoistami i tchurzami? nie wiem i.... narazie nie chce wiedziec.
za duzo ostatnio sie dzieje. zeby chociaz w kwestiach zawodowych sie zaczelo ukladac bo tak zawsze jak sie wszystko walilo to chociaz w pracy/studiach bylo dobrze a teraz ***** na calej linii.
.......... nie chce mi sie juz pisac. chyba wlasnie wyszlo ze mnie zmeczenie i emocje ostatnich godzin. czas spac. jutro rano znow do roboty w ktorej siedze caly dzien, wszyscy maja mnie gdzies, a ja nie mam z tego ani grosza a od dzisiaj to juz nawet satysfakcji nie mam......w skrocie praktyk ciag dalszy. dobrej nocy.