wish you were here
Chcialbym zebys tu byla.
Chcialbym zamiast samotnego talerza stojacego na wprost telewizora ustawic dzis dwa nakrycia wsrod swiec.
Chcialbym Cie przytulic i poczuc Twoja bliskosc. Chcialbym Ci powiedziec jak wiele dla mnie znaczysz i czuc, ze znacze rownie duzo. Chcialbym spojrzec Ci w oczy i zobaczyc tam siebie. Chcialbym z Toba rozmawiac bez slow i wiedziec, ze mnie rozumiesz. Chcialbym poznac Twoja dusze i pokazac Ci wnetrze swojej. Chcialbym zebys tu byla..... Chcialbym Cie juz poznac, zeby moc wierzyc, ze naprawde istniejesz.
Taaa..... cichy czyta Marqueza i nastroj mu sie udziela. Szkoda ze nie umiem pisac tak jak moj Mistrz, ale jakos tak od soboty chodza mi po glowie te zdania i wkoncu postanowilem przelac je na ekran, zeby sie od nich uwolnic. Chociaz to dosc zabawne co napisalem biorac pod uwage to co mnie ostatnio w zyciu spotyka. Niby los co chwile daje mi mozliwosc poznania nowych ludzi, ale za chwile w swej przewrotnosci szanse te mi odbiera lub uniemozliwia mi skorzystanie z nich, tak jak to bylo w sobote, gdy dostalem zaproszenie do kina z kategorii: "- a na jaki film? - a jakie to ma znaczenie?". I czasami zaczyna mnie denerwowac to, ze nagle swiat postanowil nauczyc mnie asertywnosci, ale z drugiej strony, moze ma w tym jakis cel.
Zmieniajac temat:
Dzis zaczalem ostatni semestr studiow :) ..... alez to brzmi :) oczywiscie ostatni semestr pierwszych studiow i bynajmniej nie planuje na tym poprzestac, ale tak jakos z jednej strony fajnie sie z tym czuje, a z drugiej....... szkoda bedzie odchodzic i zostawic tych wszystkich ludzi.......... a poza tym jakos tak staro sie czuje z tym faktem. Pamietam jeszcze jakby to bylo wczoraj, jak przychodzilem na ta uczelnie, pamietam pierwszy dzien, pierwszy wyklad, pierwszych znajomych i.... watpliwosci, czy to jest moje miejsce. Teraz juz wiem, ze to bylo najlepsze co moglo mnie spotkac i ze wtedy los dobrze pokierowal moim zyciem, choc czesto nie rozumialem czemu pewne rzeczy spotykaja akurat mnie. A dzis..... powoli wszystko sie konczy. Za pare miesiecy rozjedziemy sie w swoje strony i pewnie wiekszosci z tych ludzi juz nigdy nie zobacze. Szkoda...... choc za niektorymi nie bede tesknil :)
A skoro zaczalem ostatni semestr to trzeba bylo ten fakt jakos uczcic. Przebudzilem sie z lekkiego letargu okolo 18, wyprowadzilem psa i zdalem sobie sprawe, ze robi sie pozno, wiec w biegu chwycilem marynarke, ktora przywitala mnie wiadomoscia o tym, ze tu i uwdzie stracilem pare centymetrow wbrew temu co twierdzi waga, plaszcz ubrany gdzies kolo drzwi, buty wiazane w windzie i szybki bieg do auta, a pozniej juz tylko modlitwa zebym tym razem sie nie spoznil. I udalo sie. Los mi sprzyjal dzis. Piec minut przed czasem stawilem sie na placu Orlat Lwowskich przy Scenie na Swiebodzkim. Powital mnie usmiech pani sprawdzajacej bilety przy drzwiach, a pozniej to dziwne uczucie, ze te piec minut ktore pozostaly do rozpoczecia beda trwac cala wiecznosc. Dziwnie sie czulem. Pierwszy raz w zyciu bylem sam w teatrze. Ale po chwili "drzwi" na widownie zostaly otwarte i wszystko inne przestalo miec znaczenie. Szybko znalazlem swoje miejsce a pozniej byla juz tylko muzyka, cudowna godzina pelna magicznych dzwiekow. "Ballady mordercow" zegnaja sie z Wroclawiem. Choc ciezko to sobie wyobrazic juz nie bedzie ich mozna zobaczyc na deskach naszych teatrow, ale po tym co dzisiaj widzialem wiem, ze nie warto byloby ogladac tej sztuki jeszcze raz. Po co skoro lepiej niz dzisiaj nie da sie tego juz zagrac. Siedzialem przez godzine na widowni bedac zupelnie poza swiatem. Fantastyczna muzyka na zywo, ktora towarzyszyla aktorom stworzyla niepowtarzalny klimat. Bylo jeszcze mroczniej i jeszcze piekniej, czasami bardziej bluesowo, czasami bardziej cave'owsko, za kazdym razem wspaniale. Nie wiem czy dobrze pamietam ale za pierwszym razem gdy widzialem ten spektakl wieksze wrazenie swoja gra i spiewem zrobila na mnie chyba jednak niesamowita Kinga Preis. Dzis bylo inaczej. Mariusz Drezek rzucil publike na kolana. Byl poprostu genialny. Jeszcze nigdy nie widzialem tak znakomicie zagranej roli. Ten czlowiek ma poprostu szalenstwo w oczach. A to, ze glos ma absolutnie niepodobny do Cave'a........ niepodobny wcale nie znaczy, ze gorszy. To byla magia. Publicznosc reagowala dokladnie tak jak tego chcial, zupelnie jakbysmy byli zahipnotyzowani.
Nie ma sensu zebym produkowal tu kolejne slowa bo i tak nie oddam wrazenia jakie po sobie zostawia ten spektakl. Warto bylo zobaczyc go drugi raz, choc pozostaje ogromny zal, ze to juz ostatni raz we Wroclawiu, ze w miescie o tak wielkich aspiracjach niby nie ma mozliwosci scenicznych dla tego spektaklu.
Na stronie teatru K2 mozna przeczytac:
"Walczyliśmy o to, żeby "Ballady morderców" nie musiały opuszczać Wrocławia. Chcieliśmy je grać równolegle w dwóch miastach. Dla potrzeb warszawskiej premiery wzbogaciliśmy spektakl o wersję live. W takiej też wersji byłby więc on grany również i we Wrocławiu. Dla tysięcy wrocławskich widzów, którzy "Ballady morderców" widzieli tylko w wersji z taśmy, byłaby to nielada gratka. Niestety, nie udało się nam znaleźć we Wrocławiu sceny, która spełniałaby jednocześnie warunki artystyczne i ekonomiczne."
Jakos nie moge w to uwierzyc, ale moge jedynie cieszyc sie ze mialem okazje byc wsrod tych szczesliwcow, ktorzy zobaczyli ballady w wersji live, wersji naprawde znakomitej, szczegolnie dzieki zywym muzykom, ktorzy wiele dodali od siebie i Mariuszowi Drezkowi.... ktory nie musial nic dodawac, poprostu byl soba, a przynajmniej tak znakomicie zagral, ze wszystkim sie wydawalo, ze nie musial grac.
Dzis na koniec cytat, jakzeby inaczej z "ballad mordercow" w wykonaniu wroclawskieg teatru k2, a konretnie z utworu "O'Malley's Bar":
"Jestem wysoki dosc, nie garbie sie, ok. W sumie sylwetka do pozazdroszczenia. Przypuszczam tez, ze mam fotogeniczna twarz, to tylko kwestia jest oswietlenia[...] Dusze smiertelna mam, gowno wypelnia ją."
I tak sobie slucham na dobranoc plyty z zapisem tego spektaklu i... wiem, ze to tylko kiepska imitacja tego, co wroclawska publicznosc mogla doswiadczac przez piec lat na zywo. Przez piec lat az do teraz, gdy komercha poraz kolejny zabila sztuke.