wszystko kiedys sie konczy
Wszystko ma swoj poczatek i koniec.
Ludzie, relacje miedzy nimi, uczucia, kazda rzecz.... wszystko kiedys sie konczy. Dogmat nakazuje mi wierzyc, ze tylko Jedno jest wieczne.
Dzis skonczyla sie tequilla kupiona w Norwegii, skonczylo sie pierwsze opakowanie tytuniu w moim zyciu.... tylko samotnosc nie chce sie skonczyc.
Chyba mam maly kryzys...... powtarzam wszystkim wokol: "szukajcie swojej drogi do szczescia, bo na kazdego gdzies taka droga czeka".... chyba potrzebuje, zeby i mi ktos powiedzial te slowa.
Dzis pewna osoba powiedziala mi, ze mysli nad tym, zeby skonczyc to wszystko, zeby skonczyc zycie, bo nie widzi juz drogi...... powiedzialem jej to samo, co mowie wszystkim, gdy przychodza do mnie z ta mysla..... powiedzialem to..... choc wcale tego nie czulem. Szukajcie swojej drogi....... a jak znajdziecie..... pochwalcie sie tym, to moze uwierze, ze rady, ktore daje maja sens i przekladaja sie na rzeczywistosc. To dziwne, ze tak czesto przekonujac ludzi do czegos uzywam argumentow, w ktore sam nie zawsze wierze..... ale przez ten jeden moment, gdy rozmawiam z kims, kto stoi na krawedzi czuje, ze te slowa maja sens. Podobnie zreszta jest, gdy rozmawiam z kims nie wierzacym o Bogu..... kiedys pewna osoba wziela mnie w czasie takiej rozmowy za chrzescijanskiego ortodoksa..... gdyby wiedziala, jak bardzo sie myli i jak wiele sam mam watpliwosci i pytan, na ktore nigdy nie dostalem odpowiedzi.
Dziwny jest ten swiat.
Coraz mniej wierze, ze na koncu drogi, ktora ide moge znalezc szczescie. W pewnym momencie los zapytal mnie: "chcesz wziac szczescie od zaraz, czy wolisz gonic za marzeniami i ryzykowac?"......... a ja znow odpowiedzialem....... "a co mi tam...... gonie za marzeniami"........ jestem glupcem. W zasadzie powinienem w tej chwili usiasc spokojnie i zaczac zycie od nowa..... ale ja wole gonic za tym co nierealne. Nieprawda jest co pisal Coelho, ze juz samo poszukiwanie jest szczesciem..... co to za szczescie, ktorego nie mozna dotknac, ani poczuc? Jedynie ulotna iluzja, ktora, za kazdym razem gdy myslimy, ze juz jestesmy blisko, wyrywa nam sie z rak........ choc tak naprawde jej nie ma..... jest tylko nasza wiara w nia........ nasze pragnienie pogoni za marzeniami. Co to za chory swiat, w ktorym ludzie boja sie wlasnych uczuc? Co to za dziwny gatunek zwierzat, ktory buntuje sie przeciwko temu, czym sam jest i probuje za wszelka cene udowodnic, ze jest mniej dziki, od innych dzikich gatunkow? Czasami nie rozumiem tego wszystkiego. Czasami nie wiem dokad zmierzam.
Slowa...... dziekujecie mi za slowa..... puste slowa....... w ktorych odnajdujecie swoja wiare, nadzieje i droge........ nie dziekujcie mi za slowa...... nie slowa chce dawac..... nie umysly chce zmieniac........ podobno to dar....... tylko, ze ja zawsze chce wiecej....... chce wiecej brac, ale chce tez wiecej dawac........ droga, ktora zmierzam prowadzi mnie w przepasc........ znow zalozylem sie z losem i gram w gre, w ktorej nie mam szans wygrac........ zbyt slabym graczem jestem..... zbyt malo mam odwagi...... zbyt boje sie przegranej, zebym mogl wygrac..... paradoks...... im bardziej boimy sie bolu, tym bardziej prowadzimy sie w jego otchlan....... wiem to..... zdaje sobie z tego sprawe........ ale to nic nie zmienia. Jestem kim jestem......... gram o swoje zycie kartami, ktore dostalem od losu i nie zmieniam ich...... nadal pamietam swoje slowa wypowiedziane w pewna samotna noc na ostrowie........ jesli tak ma byc..... niech bedzie....... czy to jest pojscie na latwizne? ...... czy zdajac sie na absolut i powierzajac swoje zycie slepemu losowi przyznajemy sie do wlasnej niemocy? A moze w tym wlasnie tkwi sila i potega....... zamknac oczy i poplynac.... tak jak nas nurt zycia poniesie.... uczucia rodza sie same........ nie wierze w to........ to my ksztaltujemy nasze uczucia....... umysl je tworzy....... a dusza jest jedynie ich nosnikiem. Wszystko mozna sobie wmowic jesli sie bardzo chce..... wiec czy lepiej jest zdac sie na swoj ulomny umysl, czy na slepy los? Czasami wydaje mi sie, ze miliony lat ewolucji to tylko zludzenie, a nasza wiara, ze jestesmy pod jakimkolwiek wzgledem lepsi od innych zwierzat jest jedynie dowodem naszego zadufania.
Zastanawiam sie czy jesli jutro przeczytam te slowa bede w stanie odnalezc w nich jakikolwiek sens...... zmeczenie, dwa mocne drinki i tyton zapewne zrobily troche spustoszenia, zabijajac "pare" neuronow w mojej glowie.
Kolejna noc spedzona na balkonie na gadaniu z wlasna dusza......... kolejna noc, ktora przyniosla mi wiecej pytan, niz odpowiedzi..... i znow oklamuje samego siebie...... tak naprawde znam odpowiedzi....... ale co z tego skoro sie ich boje.
"zycie pokaze droge... trzeba tylko odwaznie przez nie plynac... swobodnie, ufnie... z otwarta dusza i umyslem"..... gdyby to bylo takie proste........ gdybysmy wszyscy mieli w sobie odwage, gdyby nasze dusze i umysly rzeczywiscie byly otwarte...... gdybysmy nie zamykali ich w sztywnych ramach granic, z ktorych pozniej tak trudno wyjsc....... o ile swiat bylby prostszy.
Znowu robie sie refleksyjny..... ale w gruncie rzeczy dobrze mi z tym.... w gruncie rzeczy lubie swoja dusze i zycie, ktore mam.... nie oddalbym go.... nie warto oddawac zycia...... nie odbierajcie go sobie...... zawsze jest jeszcze jakas droga, ktora warto pojsc....... zawsze jest jeszcze jakis nowy bol, ktorego mozna doswiadczyc i ktory moze nas nauczyc czegos nowego...... a moze gdzies tam....... gdzies na koncu jednej z drog......... naprawde na kazdego czeka szczescie........ moze tylko wystarczy w to wierzyc?