2 dni na +
To byly naprawde dobre dwa dni. nawet chyba lepsze niz sie spodziewalem. wogole gdyby nie to ze co chwile zasypialem to byl naprawde udany tydzien. zostalem wice-przewodniczacym samorzadu studenckiego mojej uczelni, moze w nastepny weekend za pieniadze podatnikow i mojej uczelni pojade do warszawy, poczulem sie potrzebny i dowartosciowany pomagajac Kizii, a przy okazji pocieszylem sie ze chyba jeszcze nie wszystko zapomnialem, wczoraj spedzilem bardzo mily wieczor z Efa i o dziwo nie bylo z tego powodu zadnych wiekszych problemow, a dzisiaj swietowalismy z Kizia tydzien bez klutni i.... znowu sie nie poklucilismy a wrecz moglbym powiedziec ze spedzilismy cudowne kilka godzin.
Co do wczorajszego spotkania z Efa to dzien po spotkaniu poczulem to co bardzo czesto po naszych spotkaniach mowi mi Hela, czyli: "czy ja czasem za duzo glupot nie powiedzialem". Ale ostatnio doszedlem do wniosku ze nie warto sie wszystkim przejmowac bo co ma byc to bedzie a przejmujac sie szczegolami mozna sie "zajechac" a przeciez niewarto.
I jeszcze jedno moje spostrzezenie z ostatnich dni: radykalowie gina pierwsi i to najtragiczniej. Chociaz jest to powszechnie wiadome ja dopiero teraz sie o tym przekonalem i mam nadzieje ze nie jestem w bledzie, choc ciagle mam swoje watpliwosci.
A tak wogole to dalej twierdze ze moje zycie przypomina brazylijska telenowele ale juz martwi mnie to troche mniej niz dotychczas.... zobaczymy jak dlugo.