• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

cichy-no-war

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Luty 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003

Archiwum marzec 2005, strona 2


< 1 2 3 >

[znow] chcialbym...

Chcialbym umiec byc naraz wszystkim tym czym jestem. Chcialbym umiec pokazywac swiatu siebie jako jedna calosc a nie zbior miliona elementow rozsypanych w ukladanke zwana dusza.

To co mi sie zawsze podobalo w tym serwisie a czego nie znalazlem nigdzie indziej, poza nlogiem w dawnych czasach to, to, ze komenatarze zostawiane przez innych blogowiczow nie wygladaja mniej wiecej tak: "cze. zajefajny blog. wpadnij do mnie. buzka", tylko niosa ze soba jakis przekaz, jakas, przewaznie konstruktywna opinie, ktora pozwala zobaczyc swoj swiat oczami innej osoby.
Co do komentarzy pod poprzednia notka to: oczywiscie zgadzam sie z tym ze ludzi nie mozna skutecznie porownywac czy mierzyc jakimikolwiek miarami, bo kazdy jest inny i uogolnienia czesto prowadza do zaburzen rzeczywistych obrazow. Jednak z drugiej strony gdyby nie umiejetnosc generalizowania zmueszeni bylibysmy moralnym obowiazkiem do poznania i poddania analizie kazdego kogo spotykamy zeby przekonac sie co soba reprezentuje. Ale wtedy pojawia sie pytanie czy starczyloby nam na to zycia i czy warto? Czasami trzeba pewne rzeczy uogolnic, bo ludzie choc zawsze rozni to jednak czesto bywaja podobni do siebie.
A co do opinii Puszka, ze poprzednia notka pokazalem, ze czuje sie "lepszy niz wszyscy inni". Zgadzam sie.... ale tez nie do konca. Czuje sie lepszy, ale napewno nie od wszystkich. Mysle, ze kazdy powinien poznac siebie i znac swoje miejsce i wartosc na gieldzie dusz. Ale to, ze ktos jest lepszy od kogos innego jeszcze wcale nie znaczy ze ma jakkolwiek wieksze prawa czy przywileje. Ma conajwyzej obowiazki i zobowiazania. Czuje sie lepszy dzieki swoim idealom, dzieki swojemu intelektowi, dzieki swojej wiedzy, ale czuje sie tez malutkim pylkiem wobec ludzi, ktorzy na gieldzie osobowosci przewyzszaja mnie swoja wiedza, intelektem i wiernoscia idealom. Potrafie byc zarowno zarozumialy, jak i skromny. Ci, ktorzy mnie nie znaja, widza przewaznie ta pierwsza ceche.... jesli sa cierpliwi, to ktoregos dnia odkrywaja ze to byly pozory. Jesli nie sa cierpliwi to.... nie obchodzi mnie ich opinia.

Siedze wlasnie w moim pokoju. Przede mna stoi ostatnia butelka czerwonego bacardi, ktore jeszcze nigdy nie smakowalo mi tak jak dzis. Czytam poraz setny list do osoby, ktora mnie nie zna i zastanawiam sie kim tak naprawde jestem i czy sam siebie znam. Zastanawiam sie czemu zawsze gdy probuje pokazac swoja dusze udaje mi sie odslonic tylko jeden jej fragment. Gdy chce pokazac jakis inny to musze ukryc to co pokazalem wczesniej i dopiero moge odslonic kolejna czesc swojego jestestwa. Czy az tak wiele jest we mnie sprzecznosci, ze nie moge ich ze soba pogodzic? Moze dlatego tak ciezko mnie poznac i tak niewielu osobom sie to udaje, bo kazdy zastanawia sie, ktora z masek zakladanych przeze mnie jest prawdziwa zapominajac o mozliwosci, ze prawdziwe sa wszystkie.

Od poniedzialku zaczynam prace, musze sie tez przylozyc do nauki bo znow mam zaleglosci, a w najblizszych trzech tygodniach czekaja mnie trzy powazne wyjazdy. Ten marzec bedzie naprawde "pracowity". Ale najgorsze jest to, ze w ogole nie dziala to na mnie jako stresor. Znow zaczynam przechodzic troche jakby obok tego co sie wokol mnie dzieje.

Podoba mi sie ten kurs, ktorego kolejna odslone dzis przeszedlem, bo chociaz z kazdym dniem coraz mocniej zdaje sobie sprawe z tego, ze nie do konca tak wyobrazalem sobie ten zawod i ze bardzo ciezko byloby mi podolac obowiazkom z niego wynikajacym, to tak naprawde jesli bede mocno chcial to moge wszystko, a jesli nawet nigdy nie wykorzystam wiedzy specjalistycznej ktora teraz nabywam to przynajmniej pozostanie mi to czego dowiaduje sie o sobie samym. Jedyne co mi sie w tym wszystkim nie podoba to fakt, ze zupelnie nie wiem kiedy uciekaja mi te soboty. Wstalem dzisiaj o 7.40, pojechalem na kurs. Wrocilem troche przed 17, zjadlem obiad i... poszedlem spac. Wstalem pare minut przed polnoca i tak oto minela mi sobota. A ze piatek minal mi w podobnym tempie to w zasadzie zamiast weekendow liczacych sobie trzy dni jak to bywalo dotychczas zostaja mi tylko niedziele, ktorych do tej pory w zasadzie nigdy do weekendu nie wliczalem bo bylo to juz raczej takie przygotowanie do poniedzialku. Ale za tydzien robie sobie porzadny "weekend" :) Za 7 dni o tej porze bede sie szykowal do wyjazdu. I nic mnie nie powstrzyma.

dobrej nocy.

06 marca 2005   Komentarze (5)

chcialbym

Chcialbym byc prosty. Chcialbym byc banalny. Chcialbym nie przejmowac sie niczym. Chcialbym nie wiedziec. Chcialbym nie myslec. Chcialbym nie rozumiec. Chcialbym byc .... jak Ci ktorych spotykam kazdego dnia.

Nie umiem, wiec nie mierzcie mnie swoimi miarami i nie porownujcie do innych. Nie probujcie robic ze mnie frajera bo zle trafiliscie. Nie chodze waszymi drogami ale to jeszcze nie znaczy, ze jestem gorszy od was. Mam swoj swiat i wiekszosc z was nigdy do niego nie wejdzie wiec nigdy sie nie dowie co tak naprawde mysli czlowiek o "twarzy sfinksa, z ktorej nic nie mozna wyczytac".

Tak, zazdroszcze wam waszego swiata. Swiata wytapetowanych lasek, ktore jakby mogly nie wychodzilyby w ogole z klubow, swiata kolesi w starych bawarach i dresach, swiata tak malego jak skret i tak banalnego jak lyk piwa. Zaproponowano mi dzisiaj zarabianie pieniedzy w tym swiecie. Smieszy mnie ta sytuacja. To co robie w zyciu robie dla swoich zasad, dla idei. Mam prace z ktorej mam jakis okreslony dochod i nie potrzebuje jeszcze waszego swiata. Smieszy was, ze robie dla idei rzeczy w ktorych wy szukacie kasy? I tak tego nie zrozumiecie. I tak nie uwierzycie.

...... a najgorsze jest w tej notce, ze miala byc o czyms zupelnie innym ......... jeszcze gorsze, ze nie pamietam juz o czym.

Nie pamietam tez dlaczego uczono mnie, ze prezentow nie wolno wyrzucac albo oddawac gdy sie juz znudza. Ale mimo to wkurza mnie gdy widze, ze ludzie tak robia. Dwa razy w zyciu nie przyjalem prezentow, ale mialem ku temu bardzo konkretne powody. A teraz gdy po pewnym czasie zajrzalem do paczki, ktora pewnego dnia czekala na mnie na uczelni, zobaczylem tam ksiazke, ktora nie nalezy do mnie...... a przynajmniej nie nalezala. gdyby to bylo cos innego to by powedrowalo na smietnik, ale ksiazek nie zwyklem niszczyc bo byli juz tacy co to robili i historia surowo ich ocenila.

Kiedys pewna osoba nazwala mnie "aniolem dobrych wiadomosci", ostatnio ta sama osoba stwierdzila: "czasami masz cos demonicznego w oczach".......... duzo czasu potrzebowala zeby to dostrzec. Teraz juz wie. Brakuje mi rozmow z nia. W ogole brakuje mi rozmow z ludzmi ktorzy nie boja sie korzystac z zasobow swoich umyslow. Myslalem, ze moze taka osoba sie pojawila na horyzoncie, ale rownie niespodziewanie jak sie pojawila, zniknela. Moze pojawi sie znow.... pewnie nie.

Dochodzi 3.30. Jest noc z piatku na sobote. Za 4 godziny musze wstac. Nie lubie budzisz sie w soboty przed poludniem. Musze przywyknac. W koncu to juz trzeci tydzien z rzedu i jeszcze przez osiem tygodni tak bedzie, nie liczac swiat. Ale przynajmniej dowiaduje sie czegos o sobie dzieki temu. Na przyklad tydzien temu dowiedzialem sie ze biorac pod uwage kilka czynnikow (mniejsza o to jakich) jestem w grupie, z ktorej wywodza sie najlepsi kierowcy. Natomiast jesli chodzi o cechy intelektualne to moj profil to: "profil geniuszy lub osob szczegolnie ograniczonych"....... fajnie..... lubie skrajnosci. Mam nadzieje ze kiedys bedzie mi blizej do tej pierwszej grupy niz do tej drugiej.

dobrej nocy.
btw: celowo nie korzystalem w tej notce z emotikon....... mam nadzieje ze sami sie domysleliscie gdzie byl sarkazm i ironia.... jesli nie.... prosze nie wracajcie tu juz nigdy.

05 marca 2005   Komentarze (4)

wish you were here

Chcialbym zebys tu byla.
Chcialbym zamiast samotnego talerza stojacego na wprost telewizora ustawic dzis dwa nakrycia wsrod swiec.
Chcialbym Cie przytulic i poczuc Twoja bliskosc. Chcialbym Ci powiedziec jak wiele dla mnie znaczysz i czuc, ze znacze rownie duzo. Chcialbym spojrzec Ci w oczy i zobaczyc tam siebie. Chcialbym z Toba rozmawiac bez slow i wiedziec, ze mnie rozumiesz. Chcialbym poznac Twoja dusze i pokazac Ci wnetrze swojej. Chcialbym zebys tu byla..... Chcialbym Cie juz poznac, zeby moc wierzyc, ze naprawde istniejesz.

Taaa..... cichy czyta Marqueza i nastroj mu sie udziela. Szkoda ze nie umiem pisac tak jak moj Mistrz, ale jakos tak od soboty chodza mi po glowie te zdania i wkoncu postanowilem przelac je na ekran, zeby sie od nich uwolnic. Chociaz to dosc zabawne co napisalem biorac pod uwage to co mnie ostatnio w zyciu spotyka. Niby los co chwile daje mi mozliwosc poznania nowych ludzi, ale za chwile w swej przewrotnosci szanse te mi odbiera lub uniemozliwia mi skorzystanie z nich, tak jak to bylo w sobote, gdy dostalem zaproszenie do kina z kategorii: "- a na jaki film? - a jakie to ma znaczenie?". I czasami zaczyna mnie denerwowac to, ze nagle swiat postanowil nauczyc mnie asertywnosci, ale z drugiej strony, moze ma w tym jakis cel.

Zmieniajac temat:
Dzis zaczalem ostatni semestr studiow :) ..... alez to brzmi :) oczywiscie ostatni semestr pierwszych studiow i bynajmniej nie planuje na tym poprzestac, ale tak jakos z jednej strony fajnie sie z tym czuje, a z drugiej....... szkoda bedzie odchodzic i zostawic tych wszystkich ludzi.......... a poza tym jakos tak staro sie czuje z tym faktem. Pamietam jeszcze jakby to bylo wczoraj, jak przychodzilem na ta uczelnie, pamietam pierwszy dzien, pierwszy wyklad, pierwszych znajomych i.... watpliwosci, czy to jest moje miejsce. Teraz juz wiem, ze to bylo najlepsze co moglo mnie spotkac i ze wtedy los dobrze pokierowal moim zyciem, choc czesto nie rozumialem czemu pewne rzeczy spotykaja akurat mnie. A dzis..... powoli wszystko sie konczy. Za pare miesiecy rozjedziemy sie w swoje strony i pewnie wiekszosci z tych ludzi juz nigdy nie zobacze. Szkoda...... choc za niektorymi nie bede tesknil :)
A skoro zaczalem ostatni semestr to trzeba bylo ten fakt jakos uczcic. Przebudzilem sie z lekkiego letargu okolo 18, wyprowadzilem psa i zdalem sobie sprawe, ze robi sie pozno, wiec w biegu chwycilem marynarke, ktora przywitala mnie wiadomoscia o tym, ze tu i uwdzie stracilem pare centymetrow wbrew temu co twierdzi waga, plaszcz ubrany gdzies kolo drzwi, buty wiazane w windzie i szybki bieg do auta, a pozniej juz tylko modlitwa zebym tym razem sie nie spoznil. I udalo sie. Los mi sprzyjal dzis. Piec minut przed czasem stawilem sie na placu Orlat Lwowskich przy Scenie na Swiebodzkim. Powital mnie usmiech pani sprawdzajacej bilety przy drzwiach, a pozniej to dziwne uczucie, ze te piec minut ktore pozostaly do rozpoczecia beda trwac cala wiecznosc. Dziwnie sie czulem. Pierwszy raz w zyciu bylem sam w teatrze. Ale po chwili "drzwi" na widownie zostaly otwarte i wszystko inne przestalo miec znaczenie. Szybko znalazlem swoje miejsce a pozniej byla juz tylko muzyka, cudowna godzina pelna magicznych dzwiekow. "Ballady mordercow" zegnaja sie z Wroclawiem. Choc ciezko to sobie wyobrazic juz nie bedzie ich mozna zobaczyc na deskach naszych teatrow, ale po tym co dzisiaj widzialem wiem, ze nie warto byloby ogladac tej sztuki jeszcze raz. Po co skoro lepiej niz dzisiaj nie da sie tego juz zagrac. Siedzialem przez godzine na widowni bedac zupelnie poza swiatem. Fantastyczna muzyka na zywo, ktora towarzyszyla aktorom stworzyla niepowtarzalny klimat. Bylo jeszcze mroczniej i jeszcze piekniej, czasami bardziej bluesowo, czasami bardziej cave'owsko, za kazdym razem wspaniale. Nie wiem czy dobrze pamietam ale za pierwszym razem gdy widzialem ten spektakl wieksze wrazenie swoja gra i spiewem zrobila na mnie chyba jednak niesamowita Kinga Preis. Dzis bylo inaczej. Mariusz Drezek rzucil publike na kolana. Byl poprostu genialny. Jeszcze nigdy nie widzialem tak znakomicie zagranej roli. Ten czlowiek ma poprostu szalenstwo w oczach. A to, ze glos ma absolutnie niepodobny do Cave'a........ niepodobny wcale nie znaczy, ze gorszy. To byla magia. Publicznosc reagowala dokladnie tak jak tego chcial, zupelnie jakbysmy byli zahipnotyzowani.
Nie ma sensu zebym produkowal tu kolejne slowa bo i tak nie oddam wrazenia jakie po sobie zostawia ten spektakl. Warto bylo zobaczyc go drugi raz, choc pozostaje ogromny zal, ze to juz ostatni raz we Wroclawiu, ze w miescie o tak wielkich aspiracjach niby nie ma mozliwosci scenicznych dla tego spektaklu.
Na stronie teatru K2 mozna przeczytac:
"Walczyliśmy o to, żeby "Ballady morderców" nie musiały opuszczać Wrocławia. Chcieliśmy je grać  równolegle w dwóch miastach. Dla potrzeb warszawskiej premiery wzbogaciliśmy spektakl o wersję live. W takiej też wersji byłby więc on grany również i we Wrocławiu. Dla tysięcy wrocławskich widzów, którzy "Ballady morderców" widzieli tylko w wersji z taśmy, byłaby to nielada gratka. Niestety, nie udało się nam znaleźć we Wrocławiu sceny, która spełniałaby jednocześnie warunki artystyczne i ekonomiczne."
Jakos nie moge w to uwierzyc, ale moge jedynie cieszyc sie ze mialem okazje byc wsrod tych szczesliwcow, ktorzy zobaczyli ballady w wersji live, wersji naprawde znakomitej, szczegolnie dzieki zywym muzykom, ktorzy wiele dodali od siebie i Mariuszowi Drezkowi.... ktory nie musial nic dodawac, poprostu byl soba, a przynajmniej tak znakomicie zagral, ze wszystkim sie wydawalo, ze nie musial grac.

Dzis na koniec cytat, jakzeby inaczej z "ballad mordercow" w wykonaniu wroclawskieg teatru k2, a konretnie z utworu "O'Malley's Bar":
"Jestem wysoki dosc, nie garbie sie, ok. W sumie sylwetka do pozazdroszczenia. Przypuszczam tez, ze mam fotogeniczna twarz, to tylko kwestia jest oswietlenia[...] Dusze smiertelna mam, gowno wypelnia ją."

I tak sobie slucham na dobranoc plyty z zapisem tego spektaklu i... wiem, ze to tylko kiepska imitacja tego, co wroclawska publicznosc mogla doswiadczac przez piec lat na zywo. Przez piec lat az do teraz, gdy komercha poraz kolejny zabila sztuke.

01 marca 2005   Komentarze (4)
< 1 2 3 >
Cichy_no_war | Blogi