• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

cichy-no-war

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Luty 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003

Archiwum styczeń 2004, strona 1


< 1 2 3 >

spacer

zawsze kochal noc, nigdy tego nie ukrywal, ani nigdy nie probowal zmienic. zawsze wolal ja od dnia. wolal mrok w ktorym nie widac falszu i szarosci od jasnego dnia w ktorym jak na dloni widzi w jak podlym swiecie przyszlo mu zyc. dzisiejsza noc byla naprawde wyjatkowo piekna, choc tak bardzo przypominala mu te stare czasy kiedy jeszcze Jej nie znal. czasy kiedy byl samotny tak jak teraz. a moze jednak to byly inne czasy? tak, kiedys idac ta sama droga pograzony w mroku wybijajacej wlasnie polnocy na widok wracajacej z przedwczesnie zakonczonej imprezy pary pozazdroscilby im i zamarzyl zeby tez miec z kim isc ta droga. teraz cos sie w nim zmienilo. nie zazdroscil im. on ma swoj swiat. kiedys byl osamotniony, teraz jest samotny... to byl jego wybor i narazie wszystko wokol przeswiadcza go o slusznosci tego wyboru. szedl powoli cieszac sie ta cudowna cisza przerywana tylko z zadka przez jego najlepszego przyjaciela odksztuszajacego krew zalewajaca jego chore pluca. laskawy wiatr delikatnie rozwial chmury ukazujac cale piekno rozgwiezdzonego nieba, ktore dzisiaj wygladalo tak jakos inaczej. nie lepiej czy gorzej niz kazdej innej nocy.... poprostu inaczej. mial wrazenie ze gwiazdy sa dzis tak blisko, prawie na wyciagniecie reki. ciekawe jak tam wyglada zycie. czy mieszkancy innych planet maja podobne problemy i dylematy do naszych czy ich cywilizacje posunely sie tak bardzo do przodu ze nie znaja juz uczuc, bo wszystko zabila technika. ale nie myslal teraz o tym. poprostu patrzyl na gwiazdy probujac odnalezc jakas znana mu konstelacje. niczego wiecej nie bylo mu potrzeba. nie czul bolu, ani smutku. czul tylko samotnosc, ale nie osamotnienie. wiedzial ze gdyby chcial nie musialby isc sam. to byl jego wybor. wybor, ktory w dzien go bolal ale w ta pusta noc sprawial ze byl na swoj sposob zadowolony. chyba przez to jeszcze bardziej pokocha noc. a za kilka godzin znow nadejdzie dzien.... czy dalej bedzie zalowal swojej decyzji? tego nikt nie wie, ale on wie jedno... nie mogl postapic inaczej bo w jego sercu nie zostalo juz nic poza pustka i zalem. az do ostatniej, wszystkie iskierki nadziei zostaly zadeptane. chcial jej dzisiaj powiedziec ze moze jeszcze uda sie cos odbudowac, ale powstrzymal sie bo juz naprawde w to nie wierzyl, juz nie blefowal zeby zobaczyc jak ona sie zachowa, tym razem w jego sercu naprawde zagoscila pustka. zalowal tylko jednego.... ze tak pozno sie rozstali, dopiero gdy juz zupelnie nic nie zostalo w jego sercu. a mogl w nim zachowac tyle cudownych wspomnien, ktore odeszly razem z ostatnimi zdeptanymi iskierkami nadziei. teraz pozostaly mu tylko mgliste wspomnienia i mysl ze tak naprawde szczescie trwalo tylko przez ten krotki czas przed jego matura czyli tak strasznie dawno temu. nie warto bylo czekac tak dlugo i dawac sie oszukiwac przez rok w nadziei ze cos sie zmieni, ale nie wiedzial wtedy ze kazda jej niedotrzymana obietnica i kazdy jego falszywy usmiech zeby nie zrobic jej przykrosci zabijaly jedno dobre wspomnienie z ich cudownych chwil, az do momentu gdy z tych wspomnien juz prawie nic mu nie zostalo.

....... tylko czemu jeszcze nie schowal jej zdjec do pustego jak jego serce i dusza kartonu? chociaz chyba bardziej go zastanawial wyraz jego wlasnych oczu dzien wczesniej i mysli ktorych chyba tak na dobra sprawe sam sie nie spodziewal, ale to juz nie dotyczylo jej a raczej jego umyslu i tego co sie w nim kryje.

czy znow bedzie zamknietym w sobie idealista a moze czegos go te dwa lata nauczyly po za tym ze nikomu nie mozna bezgranicznie zaufac? chyba jednak nie zmienil sie, a przynajmniej nie na lepsze.... bedzie musial budowac swoj swiat od podstaw, zwlaszcza ze coraz czesciej przekonuje sie ze wszystko co bylo wokol niego (a wiec nie tylko ona) to tak naprawde nie jest rzeczywistosc tylko twor powstaly w jego glowie. widzi ludzi, ktorych zna od lat ale zaczyna zdawac sobie sprawe ze wlasciwie prawie nic o nich nie wie. chyba wlasnie obudzil sie z wielkiego snu, ktory trwal kilka lat..... nigdy nie lubil pobudek a ta nastala akurat w czasie kiedy lepiej by bylo gdyby jednak zyl dalej w tym swoim nieprawdziwym swiecie.... przynajmniej do konca sesji. ciezko jest sie obudzic i stwierdzic ze zyje sie w zupelnie innym swiecie niz nam sie wydawalo. dobrze ze to tylko jego maly swiat byl snem... reszta swiata sie nie zmienia: krwawi wodzowie na czele swoich imperium, glod obok dostatku, epidemie obok fabryk lekow, zbrdonie obok niewinnosci, smierc obok zycia, demony obok aniolow. tak, przynajmniej ten swiat go nie zawodzi i ciagle jest taki sam, okrutny i bezlitosny ale przynajmniej prawdziwy, nie tak jak ten jego.

piosenka na dzis:
REM - Loosing my religion (because I've lost mine)

i wszystko spod znaku ostrego gotycko-metalowego grania ( wspolczuje sasiadom )

17 stycznia 2004   Komentarze (4)

zla "wrozba"

"jestes pewny ze Ja kochasz? bo wiedz ze wszystko kiedys sie konczy"..... bylem pewny. bylem pewny ze to nieprawda...... mylilem sie. wszystko sie kiedys konczy.... chociaz to dziwne ze te slowa uslyszalem od ksiedza, ktory przeciez powinien stac na strazy pogladu ze jednak istnieje wieczny absolut. on mial racje, ja sie mylilem..... przegralem jak do tej pory najwazniejsza "walke" mojego zycia. ktos mowil o stypendium? to bedzie cud jesli wogole teraz zalicze ta sesje. i wszystko trzeba zaczynac od nowa, tylko ze teraz jestem o dwa lata starszy, o 2 lata bardziej obdarty z idealow, o 2 lata bardziej zawiedziony i przepelniony obawa ze z nikim innym nie bedzie mi tak dobrze jak z nia, gdy jeszcze bylismy szczesliwi. cos tu jest niesprawiedliwego ze los najpierw nas rozpieszcza a pozniej zabiera wszstko i kaze sie zadowalac namiastkami. ale moze jednak wkoncu znow bede szczesliwy, tak naprawde, bez udawania.... tylko czy ja jeszcze pamietam jak to jest?

14 stycznia 2004   Komentarze (10)

madry czlowiek powiedzial (odc. 37)

Dawno tutaj nie cytowalem zadnych madrzejszych ode mnie ludzi, ale postanowilem wrocic do tej tradycji. Skoro jestem zbyt zmeczony moim wlasnym zyciem zeby je tu opisywac to przynajmniej podziele sie ze swiatem czyms innym :)

na poczatek cos humorystycznego "Kobiety lubią łzy, mężczyźni wino. Krótko mówiąc obie strony lubią wilgoć".....  chyba cos w tym jest. przynajmniej takie odnosze wrazenie patrzac nacodzien na Kizie i na kieliszek swietnego, czerwonego.... wina stojacy na moim biurku :)

a teraz cos zdecydowanie powazniejszego, o moim ulubionym, pacyfistyczno-antyamerykanskim wydzwieku:
„Zachód nie podbił świata dzięki wyższości swoich ideałów, wartości czy religii, lecz dzięki przewadze w stosowaniu zorganizowanej przemocy. Ludzie Zachodu często o tym zapominają, ludzie spoza kręgu tej cywilizacji nie robią tego nigdy.” Samuel P. Huntington

naprawde nigdy bym nie podejrzewal przedstawiciela zachodnich nauk politycznych o wypowiedzenie takiego zdania. no ale to tylko swiadczy o tym za pan Huntington rzeczywiscie jest jednym z najwybitniejszych autorytetow w swiecie politologii. I on w dodatku jest amerykaninem. Az ciezko uwierzyc, bo nigdy nie przypuszczalem ze amerykanska ziemia bedzie w stanie wydac z siebie czlowieka potrafiacego krytycznie spojrzec na swoja ojczyzne. a tu taka niespodzianka: myslacy amerykanin :) szkoda ze wiekszosc jego rodakow nie zdaje sobie sprawy z celnosci tych slow myslac ze ich kraj naprawde jest najcudowniejszy na swiecie i jest ziszczeniem wszystkich marzen o wolnosci i rownosci. gdyby wiedzieli w jakim bledzie zyja..... ale tak jest im wygodniej i nawet czasem im zazdroszcze tej beztroski i niczym nieskrepowanego optymizmu ktorym zyja w tym ich "wspanialym" kraju pelnym najwyzszych idealow i wartosci.

13 stycznia 2004   Komentarze (3)

powroty

dawno mnie nie bylo, teraz wracam ale nie wiem na jak dlugo. moje zycie jest na zakrecie i musze uwazac zeby z niego nie wyleciec, zwlaszcza ze Bog chyba jednak ma co do mnie jakis plan skoro wczoraj nieomal podarowal mi zycie na nowo (polecam wszystkim kierowcom wozenie ze soba obrazka sw. Krzysztofa :) ). w tej chwili scieraja sie we mnie moja przeszlosc ktora nie chce odejsc (i moze ktorej ja sam podswiadomie nie chce dac odejsc) i moja przyszlosc, ktora nadchodzi coraz szbyciej i boje sie zeby mi nie uciekla.

nowy rok, nowe zycie, nowe postanowienia, w ktorych mam nadzieje wytrwac ale nie zdradze ich nikomu zeby nie zapeszac (no moze nie zdradze tego ostatniego, bo odnosnie innych juz sie wygadalem :) ). trzeba cos ze soba zrobic, bo 20 lat to juz zacny wiek..... trzeba, trzeba, trzeba....... ciagle to trzeba....... ZROBIE COS ZE SWOIM ZYCIEM.

„Nasze działanie kształtuje nas lub niszczy. Jesteśmy dziećmi naszych własnych uczynków.” Victor Marie Hugo

12 stycznia 2004   Komentarze (5)

jak zawsze

Pamietam jak przed swietami cieszylem sie ze bede mial tyle czasu wolnego teraz, ze bede mogl nadrobic zaleglosci w lekturze, nauce i snie. A teraz patrze na zegarek i rozlozone ksiazki i zeszyty i juz wiem ze nie udalo mi sie zrealizowac zadnej z tych rzeczy. Jedyne co udalo mi sie doskonale, jak zawsze, to przygladanie sie jak czas nieublaganie przecieka mi przez palce a ja nie potrafie sie zorganizowac i ruszyc z jego biegiem tylko ciagle stoje w miejscu. A tu zycie toczy sie dalej. Trzeba zmienic siebie i ruszyc z pradem bo inaczej moge utonac w tej rzece czasu, zwlaszcza ze wielkimi krokami zbliza sie sesja.

I jeszcze to wredne radio. Tak zadko slucham radia, ale dzisiaj jako ze komputer padl wlaczylem je na chwile i oczywiscie od razu zostalem potraktowany piosenka: "kocham Cie jak Irlandie". Powoli robie sie za bardzo przewrazliwiony. Chcialbym zeby juz byl koniec lutego. Wtedy juz bedzie po studniowce Kizii i po mojej sesji i.... mam nadzieje ze wtedy znow bede szczesliwym czlowiekiem, niezaleznie od tego jakie kroki (lubi ich brak) mialyby mnie do tego doprowadzic.

remarque - na zachodzie bez zmian. ide czytac, co mi tam i tak cierpie na niedzielna bezsennosc wiec przynajmniej dobrze ja sporzytkuje.

05 stycznia 2004   Komentarze (4)
< 1 2 3 >
Cichy_no_war | Blogi