notka codzienna #17
Studia... nauka... praca... studia... nauka.... praca... i tak w kolko.... To dopiero poczatek tygodnia a ja juz nie mam sily. Musze dotrwac.... byle do poniedzialku.... a pozniej w koncu sie wyspie.... pozniej wszystko juz bedzie powoli i bez stresow.
Gdyby chociaz to zycie osobiste nie dostarczalo mi teraz zmartwien i pozwalalo byc ucieczka od tego wszystkiego, co mnie przesladuje kazdego dnia..... ale niestety.... to tylko marzenie, bo w zwiazku w dalszym ciagu permanentna sinusoida, czyli jak mawial jeden z moich profesorow: "jak sie polepszy... to sie popieprzy".... I racje mial. A, ze ostatnio pieprzy sie duzo czesciej niz polepsza, to juz osobna historia..... A to miala byc taka piekna zima spedzona pod cieplym kocem, z ukochana kobieta u boku i ciepla herbata w reku.... coz.... Zima sie jeszcze nawet nie zaczela.... a juz nie wyglada dobrze.
btw: Mowia o mnie, ze jestem wiecznym optymista.... Moj wlasny przyjaciel tak mnie nazwal.... albo on mnie nie zna... albo ja tak swietnie gram.
Ide spac. Za nieco ponad 5 godzin musze wstac do pracy. Praca do popoludnia.... a pozniej studia do wieczora..... I co mi zostaje? Nie mam czasu na nic... wiec gdy pojawia mi sie jakas wolna chwila to tak sie nia zachlystuje, ze.... i tak nie potrafie jej wykorzystac.
Dobrej nocy wszystkim dobrym ludziom :)
dopisek: Czy swiat naprawde stal sie jednym wielkim burdelem, czy po prostu zlo bardziej kluje w oczy niz dobro? Nie wiem juz sam.