• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

cichy-no-war

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Luty 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003

Najnowsze wpisy, strona 33


< 1 2 ... 32 33 34 35 36 ... 79 80 >

co robic??

a wiec tak wyglada czas wolny. teraz juz wiem. tylko niech mi ktos przypomni co sie robi w takich chwilach. to straszne! nudze sie. ja, ktory nigdy w zyciu sie nie nudzilem. nagle nie wiem co ze soba robic. moge robic wszystko a jednoczesnie nie mam pojecia co. dziwne uczucie. swiadomosc ze nie musze nigdzie biec, ze nie gonia mnie zadne terminy, ze zadne obowiazki nie czekaja na spelnienie. wkoncu moge obejrzec jakis film, albo poczytac ksiazke o czyms innym niz Tybet (o ktorym pisze licencjat), albo moge pojechac robic zdjecia, albo moge gdzies wyjsc ze znajomymi. tyle mozliwosci ze az nie mam pojecia co ze soba zrobic, wiec poprostu siedze i tepo wpatruje sie w monitor. mogac zrobic wszystko o czym marzylem od dawna nie mam motywacji zeby zrobic cokolwiek. ale i tak ciesze sie, bo wole choc przez chwile nie wiedziec co ze soba zrobic, niz zyc w nieustannym stresie i biegu. dziekuje mojej uczelni, ze juz mam przerwe swiateczna, dziekuje ze przed swietami zaliczylem to, co mialem do zaliczenia i zalatwilem co mialem zalatwic.
cichy wkoncu ma wolne. jeszcze w nocy z wtorku na srode polozylem sie o 5.40 (naglony budzikiem, ktory rozpoczynal nowy dzien dla moich rodzicow) zeby wstac o 8.20. a kolejne noce to juz bylo spelnienie marzen. poprostu nie mialem ochoty sie obudzic i znow mierzyc ze swiatem, wiec spalem i spalem. po 8, 10, a nawet 12 godzin odzyskujac energie, ktorej tak wiele ostatnio stracilem. Powoli czuje ze wracam do siebie, ze organizm odzyskuje rownowage zaburzona brakiem snu. Coraz rzadziej zdaza mi sie, ze zapominam gdzie jestem i co mam zrobic. Umysl juz sie nie buntuje.... zapewne stara sie zgromadzic tyle energii, ile to tylko mozliwe bo wie, ze ten stan nie potrwa dlugo.
Rozwiewajac watpliwosci niektorych: ja nie ograniczam sobie swiadomie snu, to sytuacja mnie do tego zmusza. ale czasami mysle ze warto. chocby dla takich chwil jak ta, gdy rodzice doslownie poplakali sie gdy pokazalem im pismo, w ktorym informuje sie ze "ministerstwo edukacji narodowej za wybitne wyniki w nauce przyznaje stypendium naukowe" ich synowi. niesamowite uczucie. nawet nie chodzi o te pieniadze, ale o to uczucie, o ten moment, w ktorym rozbita rodzina znow jest jednoscia i potrafi sie wspolnie cieszyc. to byl cudowny dzien. pozniej przyszly zle, bo ta rodzina nie potrafi byc dlugo zcementowana, ale wspomnienie pozostaje. gdy nie ma juz szacunku, gdy nie ma juz uczuc.... pozostaja tylko wspomnienia dobrych dni.

ale nie jest zle. ostatnio doszedlem do wniosku ze Polacy potrafia jedynie narzekac.... wiec skoro zawsze ide pod prad to.... ja nie bede :) zreszta, w zasadzie nie mam na co. patrzac na rodzaj ludzki jako calosc to moje problemy sa smiesznie male. zawsze mnie boli gdy rozmawiam z ludzmi, ktorzy twierdza: "co mnie obchodzi, ze np. dzieci w Afryce umieraja z glodu, to wcale nie znaczy, ze moje problemy sa mniej wazne"..... otoz sa! ale niestety znieczulica jest cecha narodowa nie tylko Polakow ale mam wrazenie wiekszosci swiatowych nacji i zapewne ja juz nie dozyje czasow, gdy bedzie inaczej.... ale skoro nie moge zmienic swiata... chociaz zmieniam siebie :)

pozdrawiam przepraszajac tych ktorzy czekali na moja kolejna notke i... doczekac sie niestety tak dlugo nie mogli :)

Dopisek po godzinie: juz wiem co zrobic np. z wolna godzina.... pobawilem sie skinem.... czemu mam miec na blogu zdjecia innych, jak moge miec wlasnego autorstwa.

18 grudnia 2004   Komentarze (7)

spotkanie

Czas jakis temu i to dosc spory kupilem w pewnej sieci sklepow dla idiotow (niestety czasami zdarza mi sie tam kupowac gdy wszystkie inne mozliwosci zawodza) rzecz pewna, a ze ostatnio rzadko bywam w ogole we Wroclawiu, to jakos nie mialem sposobnosci zeby podbic gwarancje. Dzis jednak cos mnie tknelo, gdy przejezdzalem przez centrum miasta zeby skrecic na chwile i zalatwic ta sprawe.... chyba znow nie mialem ochoty wracac do domu choc sytuacja narazie jest calkiem niezla. W kazdym razie zrobilem co zrobic mialem, ale uznalem ze skoro juz jestem w galerii to przeciez zostalo mi juz tylko ze sto swieczek wiec dobrze by bylo dokupic ze trzy. Co pomyslalem to tez uczynilem. A po zakupach stanalem pochloniety swoimi myslami przed winda. Drzwi otworzyly sie, nogi ruszyly naprzod miajac wysiadajace postacie. nawet nie spojrzalem w ich strone, gdy zza plecow dobieglo mnie: "czesc Bartek", ktore wyrwalo mnie niczym ze snu. Odwrocilem sie i odruchowo odpowiedzialem, nie bedac nawet do konca pewnym komu. Minelo kolejnych kilkadziesiat setnych czesci sekundy zanim zorientowalem sie kto wysiadl z tej windy.
I tak sobie mysle, ze jest w tym cos niepokojacego, ze zdarza mi sie tak mocno uciekac w swoje mysli, ze potrafie zupelnie obojetnie przechodzic obok otaczajacego mnie swiata. jaka mysl pochlonela mnie tak bardzo, ze w pierwszej chwili nie zauwazylem i nie rozpoznalem osoby (i jej rodziny), ktora kiedys byla tak wazna? napewno chcecie wiedziec? myslalem o........ dzieciach glodujacych w Darfurze, Tenzinie Rinpocze (ktory czeka w chinskim wiezieniu na dzien 2 grudnia, bo wtedy prawdopodobnie mocy prawnej nabierze niesprawiedliwa kara smierci jaka dla niego zasadzono) i o tym jak mozna znieczulonych na wszystko Polakow uswiadamiac o tym, ze moga komus uratowac zycie.

I tak dochodze do wniosku, ze chyba jednak za czesto moje mysli biegna gdzies bardzo daleko, sprawiajac ze nie widze, jak zycie, doslownie i w przenosni, przechodzi obok mnie. A tak swoja droga to niezly paradoks, ze myslalem o prawach czlowieka akurat w momencie gdy "spotkalem" E. ktora nigdy tak naprawde nie rozumiala dlaczego sie temu poswiecilem. Zycie jest przewrotne. Wczoraj o kims myslisz, a nastepnego dnia, gdy spotykasz ta osobe akurat myslisz o czyms zupelnie innym i nawet jej nie zauwazasz. Dobrze, ze chociaz ona jeszcze mnie poznala, choc pewnie, ktoregos dnia i tak zapomni kim bylem.

Mialem isc spac godzine temu.... ale skoro nie polozylem sie godzine temu to jeszcze pare minut nie zrobi mi juz roznicy wiec napisze tu jeszcze to co chodzilo mi po glowie juz dluzszy czas majac zostac tematem jednej z notek.
W zasadzie ta czesc notki nie ma zbyt wiele wspolnego z dzisiejszymi wydarzeniami, chociaz podobno wszystko ma swoja przyczyne i powod. W kazdym razie na koniec troche o muzyce. Denerwuje mnie w naszym narodzie to powszechne uwielbienie tego co zagraniczne, przy jednoczesnym permanentym nie docenianiu wytworow rodakow. Skad sie bierze ta niesprawiedliwosc? Nie mam pojecia, ale bardzo nie lubie, gdy ludzie uparcie twierdza ze "w Polsce nie ma dobrej ostrej muzyki", albo ze "rock w naszym kraju umarl". W ogole muzyka w Polsce umiera, ale to nie prawda, ze gitarowe granie juz umarlo. Zyje. Nie na pierwszych stronach gazet, nie w telewizji, nie w radiu, ale jesli komus zalezy to znajdzie. Tak wiec szukajcie. Ja ostatnio znalazlem. Zespol nazywa sie Batalion d'amour a jedyna ich plyta, ktora posiadam to "dotyk iluzji". Zdaniem krytykow nie jest to szczytowe wydawnictwo tego zespolu ale nie to jest wazne. Ilu z Was slyszalo o tym zespole? Nie ma go. Ten zespol praktycznie nie istnieje...... jesli za prawdziwe przyjac twierdzenie ze istnieje tylko to co jest w mediach. A jednak wlasnie siedze otulony dzwiekami genialnego "W polowie drogi do nikad". Przesluchuje "dotyk iluzji" juz chyba setny raz i dalej nie moge przestac sie zachwycac ta plyta. Nawet juz nie razi mnie wokalista, ktory czasami ma problemy z poprawna wymowa. To jest niewazne, co zreszta udowodnil juz wiele lat temu Muniek Staszczyk. Liczy sie klimat, a ten jest niesamowity. Rockowy, gotycki, poetycki, romantyczny i rozmarzony. Moonlight zostal zdetronizowany.
Naprawde polecam Batalion d'amour wszystkim tym, ktorzy lubia dobra muzyke i tym, ktorzy nie wierza, ze Polak potrafi.
piosenka na dzis: Batalion d'amour - "W polowie drogi do nikad" (zakochalem sie w tej piosence i w tym tykscie wiec go Wam skopiuje)

"W połowie drogi donikąd spotkamy się
Chociaż wiem, ze to trudne postaram się nie ranić
Kolejna pusta noc i szepty wokół mnie
Na Twoich zimnych dłoniach zastygła moja krew
Coraz więcej chłodu wdziera się w moje serce
Nie czuję, nie czuję już nic I nie powiem już nic więcej
Wtulony w ciepło mroku chcę powoli zasnąć
W połowie drogi donikąd zgubiłem swoją duszę

W moim świecie nie ma miejsca na łzy
A jednak płaczę i czuję, przebaczam, zapominam
Tak bardzo chcę uciec od tych chwil
Choć jeden raz do końca zapomnieć...
A w moich myślach czuję dotyk twarzy Twej
I ciągle wierzę w te słowa, tak - nadal wierzę
W połowie drogi donikąd I tak spotkamy się
Lecz aby zwyciężyć nie wystarczy walczyć... "

Dziwne skojarzenie na koniec: przypomnial mi sie moj kruczy blog, ktorego juz nie ma.

film na dzis: "Trzeci cud" - REWELACJA. ogladalem poraz tysieczny i za kazdym razem robi na mnie takie samo, ogromne wrazenie. Polak potrafi.
dobrej nocy.

.....Czy wierzycie w zbiegi okolicznosci? A moze przypadki nie istnieja i to spotkanie mimo, ze trwalo sekunde mialo jakis cel? Czemu akurat dzisiaj, w dniu w ktorym chyba ostatecznie podjalem decyzje mogaca zmienic cale moje zycie? - dalej moje mysli kraza wokol pewnej windy w centrum miasta.

Ide spac. Jutro tysiac rzeczy do zrobienia a niestety nie nalezy do nich sen, wiec czego nie zrobie w nocy tego w dzien nie odrobie.

23 listopada 2004   Komentarze (7)

niezapomniana noc

Takich nocy dlugo sie nie zapomina i warto na nie czekac chocby latami.
Wspaniale towarzystwo, cudowni ludzie, niesamowita atmosfera i po latach czekania, wsrod niepowodzen i rozczarowan wkoncu duma i szczescie.

Dla niektorych moze to glupie, ale pewnie wiele osob mnie zrozumie, conajmniej tyle ile dzis udalo sie upchnac we wroclawskiej "13" i tym podobnych miejscach na calym swiecie.
Morze ludzi zlaczonych jedna pasja, oczarowanych magia miejsca, ktore jest gdzies daleko.

F.C. Barcelona rozgromila Real Madryt 3 do 0. Warto bylo czekac calymi latami na te noc. Ci, ktorzy nie rozumieja czym jest pasja i kibicowanie pewnie powiedza, ze to niska ocena wlasnej wartosci, czy niespelnione ambicje sprawiaja, ze kibicuje klubowi z miasta, w ktorym nigdy nie bylem. Ale tej jednej nocy psychologowie nie maja racji, tej jednej nocy to wszystko sie nie liczy, bo Barcelona to jest magia, ktora mozna poczuc nawet gdy mieszka sie daleko od niej. To jest ta sama magia i ten sam duch, ktory towarzyszy ludziom wypowiadajacym nazwe: Belfast (pozdrowienia dla wszystkich milosnikow Irlandii). To niesamowite uczucie swiadomosci ze nigdy nie bylismy w pewnych miejscach a jednak czujemy w nich czastke siebie, lub czastke ich w sobie.

22 spoconych facetow biega po prostokacie z trawy za zolta pilka a miliony na calym swiecie na to patrza. Czy to glupota? .... raczej wole slowo fenomen. I to fenomen, ktorego czescia jestem rowniez ja. Nie wstydze sie tego, wrecz przeciwnie, jestem dumny. Zwlaszcza dzis, gdy mam swiadomosc ze warto bylo byc cierpliwym.

Pozdrawiam (szczegolnie tych, ktorzy te pamietna noc z  20 na 21 listopada spedzili w klubie "13").

VISCA EL BARCA.
"CATALONIA IS NOT SPAIN"

dobrej nocy

21 listopada 2004   Komentarze (1)

znikajace dni

.... Gdzie sie podzial piatek? przed sekunda byl czwartek a teraz juz jest sobota.

Co sie dzieje. jak to mozliwe ze znikanal jeden dzien i to w dodatku dzien, ktorego ani nie przespalem, ani nie przepilem.

Dobrze, ze choc jedna dobra wiadomosc zostala mi po tym dniu w pamieci....... ale nie powiem zeby nie zapeszac, narazie tylko jednej osobie sie wygadalem...... co jak na mnie i tak jest duzym sukcesem :)

Pozdrawiam wszystkich, ktorym zycie ucieka tak szybko, ze nie sa nawet w stanie zobaczyc, w ktora strone.

20 listopada 2004   Komentarze (2)

juz koniec weekendu?

I w ten oto sposob dotarlem szczesliwie do konca dlugiego weekendu. Dotarlem szczesliwie? a kiedy byl ten dlugi weekend? Strasznie szybko ten czas plynie. Zycie zdecydowanie ucieka mi w zbyt duzym tempie i zdecydowanie zbyt malo udaje mi sie z niego czerpac i zapamietywac. A za kilka godzin znow na uczelni.... mam nadzieje, ze trafie, bo ostatnio tak rzadko tam bywalem, ze niektorych nowych wykladowcow naprawde nie pamietam. Dobrze, ze to ciagle ten sam adres, bo moglbym miec problem.

I dalej holduje zasadzie: 1 zla rzecz -> 1 dobry uczynek. Ot taki sposob leczenia wlasnej duszy i sumienia. Ostatnio dobitnie zrozumialem, a w zasadzie przekonalem samego siebie, ze tak naprawde wszystko co robimy, robimy dla samych siebie. Nie ma zadnych wyzszych celow, do ktorych dazymy, bo nawet jesli takowe sobie stawiamy to tak naprawde w pewnym momencie okazuje sie, ze nie byly one celami a jedynie srodkiem w osiagnieciu prawdziwego celu, czyli poczucia spelnienia, czy czegos co gornolotnie zwyklo sie nazywac szczesciem. Ale czy to zle? Chyba nie ma nic zlego w tym, ze ktos dazac do wlasnego szczescia, niejako przy okazji, pomaga innym. Przeciez tak na dobra sprawe na tym fundamencie opiera sie wiekszosc religii: miluj blizniego swego, a dostaniesz nagrode w postaci miejsca w raju. Nie ma mowy o tym zeby milowac blizniego swego bo tak jest fajnie. Za dobry uczynek jest nagroda i to ona, a nie sam dobry uczynek, jest celem. Jak to napisal Heinrich von Kleist: „Im więcej oddajemy z naszego życia innym, tym większa staje się jego wartość.". Tylko pytaniem pozostaje do czego ma sluzyc ta zwiekszona "wartosc naszego zycia"? Do tego zebysmy mogli byc z niego dumni? Do tego zeby po naszej smierci pamiec po nas pozostala? Do tego zeby inni nas doceniali? Czyli jednak nie ma bezinteresownosci, a przynajmniej jest duzo rzadziej spotykanym "zjawiskiem" niz nam sie wydaje.

W skrzynce na odpowiedz czeka mail, a 50 centymetrow od komputera czeka lozko......... przepraszam :(
dobrej nocy wszystkim

15 listopada 2004   Komentarze (5)
< 1 2 ... 32 33 34 35 36 ... 79 80 >
Cichy_no_war | Blogi