dlugo wyczekiwana sobota
to byl dziwny dzien... kolejny dziwny dzien. spacerowalismy razem, ale jakby osobno, jak obcy ludzie, jakby nie bylo tego roku ktory spedzilismy razem. tak bardzo czekalismy na ten dzien a gdy juz nadszedl nie umielismy sie nim cieszyc. ale jest chyba jakas magia wzgorza partyzantow. tam pierwszy raz Cie przytulilem, tam sie poznawalismy i dzisiaj poraz kolejny na tym wzgorzu dowiedzielismy sie czegos o sobie. a schodzilismy z niego juz usmiechnieci i zakochani jak rok temu. uslyszalem ze powinienem byc: "bardziej wyrozumialy i cierpliwy" i... bede, obiecuje. tylko chcialbym poznac granice miedzy wyrozumialoscia a poblazaniem. nie bede probowal zmieniac Cie na sile, poprostu zawsze byli wokol mnie ludzie szalenie ambitni i tacy od ktorych moglem sie wiele nauczyc (szczegolnie jesli chodzi o dziewczyny z ktorymi sie spotykalem). zawsze dobieralem sobie takich znajomych bo zawsze chcialem sie rozwijac i isc naprzod ale teraz juz wiem ze sama musisz do tego dojsc, bo jakbym Ci tego nie tlumaczyl i tak nie zrozumiesz. musisz sama wyksztalcic w sobie ambicje i chec bycia coraz lepszym i madrzejszym bo kto sie nie rozwija ten sie cofa. bede sie staral pomoc Ci ale sam nie wiem juz jak. ostatnio coraz czesciej mowie: "chcialbym pomoc ale nie wiem jak", ale wydaje mi sie ze przynajmniej Efie udalo mi sie troche pomoc i podniesc ja na duchu w tym ciezkim dla niej czasie. w kazdym razie, reasumujac: dzien zaliczam do jak najbardziej udanych mimo poczatkowych problemow wydaje mi sie ze znowu wracamy z Kizia na prosta i wszystko powoli bedzie sie polepszalo. w pewnym momencie mialem nawet wrazenie ze Kizia z premedytacja probowala sprowadzic nasze rozmowy na ambitniejsze tory, na co ja oczywiscie z zadowoleniem przystawalem.