• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

cichy-no-war

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Luty 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003

Najnowsze wpisy, strona 25


< 1 2 ... 24 25 26 27 28 ... 79 80 >

niedziela

Nie umiem czytac z oczu innych ludzi mimo, ze jestem wzrokowcem.... ale przynajmniej jestem tego swiadom.... ale co z tego... ta swiadomosc wcale nie sprawia, ze mam w zyciu lzej.

Inni potrafia czytac z moich oczu... az za dobrze..... to sie chyba nazywa nierowna konkurencja, gdy ktos zaglada do najglebszych zakamarkow duszy..... tak, wiem..... sam na to pozwolilem.

Jestem absolutnym geniuszem w odczytywaniu znakow wysylanych przez plec przeciwna........ zartuje....... jestem kompletnym ignorantem w tej kwestii.... ale czasami udaje mi sie cos zgadnac.

Za 6 godzin zaczynam dzien na uczelni, a w programie sa przewidziane atrakcje takie jak: 3 zaliczenia i egzamin..... zaczalem sie uczyc 2 godziny temu. A dobrze by bylo zebym pare chwil jeszcze tej nocy przespal. To nie jest normalne. Zapytacie co robilem cala niedziele? nikt nie pyta? no to nie bede mowil. To mnie wlasnie boli..... ludzie w moim swiecie, ludzie mi bliscy.... boja sie zadawac mi pytania o mnie samego.... tak nie moze byc na dluzsza mete. Zjawila sie w moim swiecie nowa osoba i zamknela za soba drzwi do tego swiata..... ale zjawila sie pod koniec lutego...... wiec chyba juz czas zeby znalezc dla niej miejsce w tym swiecie..... bo zaczyna mi sie chwiac cala precyzyjnie przewidziana struktura tegoz swiata. .......... Prawde mowiac.... to ten moj maly wewnetrzny swiat calo trzyma sie jeszcze jedynie za sprawa jakiejs niezidentyfikowanej sily, bo juz dawno powinien sie rozleciec..... ale narazie jeszcze jakos to funkcjonuje.

Ostatnio z bardzo duzym zalem stwierdzilem, ze z piatki osob zamieszkujacych moj swiat..... czesc zna mnie zadziwiajaco slabo. Lepiej zna mnie osoba prawie zupelnie mi obca, z ktora wiekszosc moich rozmow konczy sie klotniami. Ostatnia rozmowa nie zakonczyla sie klotnia, a pewne zdanie zapadlo mi szczegolnie w pamieci:
"Ja wiem, ze tak naprawde jestes cieplym i skromnym czlowiekiem. Tylko, ze ukrywasz to pod maska. Za czesto chowasz sie za tymi maskami i ludzie mysla, ze Ty naprawde jestes ta osoba, ktora grasz"................... zaskoczyla mnie... trafila dokladnie w punkt. Odpowiedzialem: "Zdaje sobie z tego sprawe, ale nie wszyscy musza mnie znac, nie wszyscy musza mnie kochac. Ilosc miejsc w moim swiecie jest ograniczona i nie przewiduje nowego naboru, a po co mam pokazywac siebie ludziom, na ktorych mi nie zalezy". Caly problem polega na tym, ze moja rozmowczyni.... na ktorej zalezy mi co najwyzej jako na znajomej z konczonych wlasnie studiow.... odkryla mnie lepiej niz niektorzy stali mieszkancy mojego swiata. To tez nie jest dobra sytuacja.

A wlaczylem bloga, zeby przelac na niego jedna bardzo konkretna mysl. Ostatnio z kimkolwiek bym nie rozmawial, jesli jest to osoba inteligentna i rozmowa toczy sie w odpowiednie kierunki nie moge sobie darowac i nie zadac pewnego pytania. Nawet nie jestem w stanie juz zliczyc osob, ktorym zadalem to pytanie w przeciagu ostatnich miesiacy.... odkad poczulem, ze sam nie znam na nie odpowiedzi. Pytanie to brzmi: "czym jest milosc?". Jak do tej pory nikt nie udzielil mi odpowiedzi, ktora moglbym przyjac jako swoja, albo, ktora by mnie przekonala. Teraz pewnie czesc z Was zastanawia sie po co zadaje takie pytania........ bo nie wiem czym jest milosc, a poczulem jakis czas temu pragnienie przezycia tego uczucia.... ale jak moge je odnalezc, skoro nie wiem czym jest? Wiec zadaje to pytanie i dostaje bardzo rozne odpowiedzi. Najbardziej nie podoba mi sie zawsze odpowiedz: "tego sie nie da opisac slowami. jak przyjdzie to bedziesz wiedzial, ze to TO"....... banal i pojscie na latwizne. Ale po co wlasciwie to pisze? Przypomniala mi sie dzis pewna definicja milosci, ktora zaslyszalem kiedys...... zapewne bardzo dawno temu bo wydobyla sie gdzies z najdalszych zakamarkow mojej pamieci i.... nie moge sobie przypomniec czyje to slowa.... jesli ktos skojarzy to poprosilbym o podpowiedzenie mi kto jest autorem. A ta definicja brzmiala mniej wiecej tak: "Milosc jest wtedy, gdy Twoja ostatnia mysl przed zasnieciem i pierwsza zaraz po przebudzeniu, biegna do tej samej osoby"..... ja wiem, ze to spore uproszczenie.... ale podoba mi sie ta definicja..... szkoda, ze mija sie z prawda...... a moze nie?

Patrze na ta notke i stwierdzam, ze znow lece w banaly.... niestety jest to zawsze znak, ze moj umysl zostal napadniety przez fale zmeczenia. No to wracam do nauki. Milego nowego tygodnia.

P.S. Cytat dnia: "Nie ma sensu zadawac latwych pytan. Latwe pytania to strata czasu" ......... jak ja czasami cos palne to az szkoda gadac :) a pozniej sie dziwie, ze dostaje trudne pytania....... ale to dopiero poczatek trudnych pytan..... kolejne beda jeszcze trudniejsze......... a na koniec........ znow nad Bystrzyca..... znow w tym samym miejscu........ znow to samo pytanie...... wiem to...... historia sie powtarza........ tylko nie wiem jaka bedzie tym razem odpowiedz.... mam kilka dni na to zeby ją wymyslic........ Piekna jest wiosna w tym roku.... chociaz ja dalej jestem sam, chociaz "niebawem" odsunalem w blizej nieokreslona przyszlosc.... chociaz..... jeszcze milion rzeczy.... a ja i tak jestem szczesliwy :) 

13 czerwca 2005   Komentarze (1)

?

Zaczynam miec watpliwosc. Zaczynam sie bac. Nie wiem czemu i nie wiem do konca czego. Czuje podswiadomy lek, bo wiosna w tym roku jest podejrzanie zbyt ladna..... i nie mowcie mi, ze pada deszcz, bo nie o pogode chodzi.

Robilem dzis porzadki w mailach... zeby nie zaginely..... wiele czasu minelo..... czyzby jednak cierpliwosc sie oplacila..... cierpliwosc, ktorej tak naprawde chyba nigdy nie mialem.... ale tym razem....... jest we mnie spokoj... juz wiem, ze sie mylilem.... niebawem zobaczymy jak bardzo.... i chyba wlasnie tego sie obawiam...... ze to slynne "niebawem" jest coraz blizej........ a co jesli gonilo sie marzenia tak dlugo.... ze juz nie pamieta sie, co powinno byc gdy sie ziszcza?

moj obecny stan emocjonalny okreslilbym jako: szczescie z lekka nutka niepewnosci co do przyszlosci :)

Piosenka na dzis: "Ballada o dobrym człowieku" - Chłopcy z Placu Broni, ze specjalna dedykacja, dla wszystkich, ktorzy wierza, ze jestem dobrym czlowiekiem.... niewiele Was pozostalo.... ale niewiele jest tez miejsc w moim swiecie.... przynajmniej nie ma w nim tloku.... a ostatnie miejsce juz jakis czas temu zostalo zajete.... Zastanawiam sie, czy Wy rzeczywiscie w to wierzycie..... bo tak naprawde nie jestem dobrym czlowiekiem.... choc czasami boje sie do tego przyznac..... ale moze jeszcze kiedys bede....

"A jak już będę dobrym człowiekiem  
Nieczego nie będę się bał  
Zniszczę obudę i kłamstwo zniszczę  
Taką siłę będę miał  

REF:     Ty się śmiejesz, a ja w to wierzę  
 Moja wiara to wszystko co mam

A jak już będę dobrym człowiekiem
Nigdy nie będę sam
Zniszczę niewierność i zazdrość zniszczę
Taką siłę będę miał

A jak już będę dobrym człowiekiem
Zapomnę, kto ile wart
Pomyślę o szczęściu i wiecznej radości
Taką siłę będę miał

          Ty się śmiejesz, a ja w to wierzę 
          Moja wiara to wszystko co mam"

09 czerwca 2005   Komentarze (2)

pytanie

Niech mnie ktos teraz o to zapyta... no prosze.... ktokolwiek..... zapytajcie..... teraz...... wlasnie teraz....... no niech ktos zapyta..... nikt? to sobie sam ze soba pogadam:

- czy jestes szczesliwy?
- tak, jestem.... w koncu :)

Zaloze sie, ze pierwsze skojarzenie kazdego kto mnie zna i to czyta brzmialo: "cichy juz nie jest sam"......... blad..... nie o to chodzi. Dalej jestem sam.... ale jestem szczesliwy, choc napewno nie dlatego, ze dzisiejsza noc znow spedze sam w pustym lozku.
Jestem szczesliwy bo... jestem wolny. W koncu czuje, ze naprawde wszystko co mnie w zyciu spotyka zalezy ode mnie. Juz nie jestem tym samym czlowiekiem co kiedys, skazanym na swoj los, skazanym na to, ze ten los miota nim, jak tylko chce. Teraz wszystko jest w moich rekach. To ja wybieram drogi, ktorymi chodze. To ja decyduje o wszystkim, co sie dzieje w moim swiecie.

Fantastyczna swiadomosc, ktora sprawia, ze mam ochote sie usmiechac :)

"Marzenie nr1", o ktorym mowa w dwoch ostatnich notkach........ niebawem /bardzo fajne i bardzo wzgledne pojecie/ sie spelni....... czuje to..... nie mam zadnej pewnosci..... mam tylko wewnetrzne poczucie tego, ze juz zbyt dlugo bylem sam i ze mimo, ze bramy do mojego swiata zatrzasnely sie to..... znajduje sie w nim osoba...... ktora zechce pojsc ze mna moja "droga do nikad"....... kim jest ta osoba....... czy cichy szykuje wielka niespodzianke......... a moze sam tego jeszcze nie wie....... wiem jedno.... ja tu jestem najbardziej tajemniczy i nikt mnie w tym nie przebije :) ..... choc pewnie niektorzy teraz sobie pomysleli, ze sa sprytni i wiedza o kogo chodzi........ ale czy napewno? pamietajcie, ze jestem wariatem :)
Hmmmm....... czasami przerazam i zaskakuje samego siebie :)

I jeszcze maly quiz: wiecie po czym rozpoznac politologa? nie? a wiec wyobrazamy sobie takie oto dwie sytuacje: pada mniej wiecej podobne pytanie, a odpowiedz brzmi:
wczoraj: "domyslny jestem.... podobno dobrze umiem czytac miedzy wierszami"
dzisiaj: "nie umiem odczytywac sygnalow i aluzji.... do mnie trzeba mowic wprost"
To sie nazywa dostosowywanie odpowiedzi do dynamicznie zmieniajacych sie potrzeb w zaleznosci od uwarunkowan sytuacyjno-osobowych :) /oczywiscie autorem obu cytowanych zdan jestem ja...... roznice stanowi osoba pytajaca i sytuacja..... wiem...... jestem podly..... albo inaczej.... jestem..... "przebieglym wstreciuchem"......... btw: coraz wiecej osob tak mnie nazywa :)

05 czerwca 2005   Komentarze (5)

madry czlowiek powiedzial odc.48

Jakis rok temu zaprzestalem mojego tytulowego cyklu zlotych mysli... moze czas wrocic do tamtego zwyczaju....
Mysl na dzis:
„W dwóch przypadkach lęk jest niedozwolony - na wojnie i w miłości.” Polivios Dimitrakopulos

Czy to dlatego jestem samotnym pacyfista? Chyba nie do konca... pacyfista nie jestem z tchorzostwa, a ze swiadomego wyboru ideologii, ktora chce sie w zyciu kierowac. A samotnosc.... tak, to przez to, ze brakuje mi odwagi. Wiem o tym doskonale.... ale.... cholera.... lubie samego siebie /choc w dalszej czesci tej notki pewnie temu zaprzecze/... nie mam zamiaru sie w tej kwestii zmieniac... bede jaki jestem.... niezaleznie od wszystkiego.... bo lubie.... bo taki jestem od zawsze.... nigdy nie bylem krolem odwaznych.... tak naprawde to jestem malym, niesmialym i zamknietym w sobie chlopcem :)

Od zeszlego tygodnia chodze ze zwiazanymi wlosami, od jutra sie nie gole...... uwielbiam socjotechnike..... po prostu uwielbiam.... do tego stopnia, ze mniej istotne jest czy ja jestem "tanczacym" czy "tanczonym".... zreszta.... czy to jeszcze jest socjotechnika? .... lubie wierzyc, ze jestem zbyt inteligentny by byc manipulowanym..... chyba, ze sam tego chce.... ale pojechalem troche po marginesie.... a mialo byc o nie goleniu sie :)

Czasami siebie nie lubie /wiem, wiem, zaprzeczam temu co napisalem na gorze.... juz taki pokrecony i wieloapekstowy ze mnie czlek/. Czy jestem dobrym czlowiekiem? podobno tak... nie mnie to oceniac.... kiedys wierzylem, ze rzeczywiscie tak jest.... pozniej przestalem.... teraz jestem w stanie uwierzyc w kazda rzecz.... jak i kazda zanegowac. Niewazne. Sa we mnie rzeczy, ktorych nie akceptuje.... sa rzeczy przez, ktore gdy odwracam sie za siebie i patrze w przeszlosc.... sprawiaja, ze czuje wstyd.
To smieszne. Probuje siebie na sile wybielac, choc wiem, ze nie zawsze bylem i nie jestem bialy... mam wiele czarnych plam na swojej duszy.... wiele takich, o ktorych nikt sie pewnie nigdy nie dowie i wiele takich, o ktorych nieliczni wiedza. I ciagle przesladuje mnie jedno zdanie, ktore padlo w poprzednia sobote..... jedno zdanie......... wypowiedziane za pozno..... jedno zdanie, ktore dzis bardzo mocno "bilo" mnie po glowie. Czasami jestem na siebie zly.... czasami nie potrafie sluchac wlasnej duszy...... czasami mam wrazenie, ze wiekszosc ludzi w moim swiecie ma o mnie zbyt dobre zdanie..... albo ja kiedys bede innym czlowiekiem..... albo oni poznaja prawde.... Konfucjusz mawial: "Kiedy widzisz dobrego człowieka, staraj się go naśladować. Kiedy widzisz złego człowieka, zastanów się nad samym sobą"...... gdy widze zlych ludzi, zastanawiam sie jaki sens ma ten swiat.... gdy widze dobrych ludzi.... zaluje tego, jak wiele mi do nich brakuje i jak ciezko jest zmienic siebie. Przez wieksza czesc zycia szukam ludzi lepszych ode mnie, zebym mogl do nich rownac.... zebym mial wzory..... ale czasami chyba poprzeczka wedruje zbyt wysoko..... chociaz nikt tego ode mnie nie wymaga..... sam tego chce.... ale chyba poprzeczka wedruje troche zbyt wysoko..... juz jest zbyt wysoko, zeby ktokolwiek mogl wejsc do mojego swiata..... a zaczyna byc zbyt wysoko, zebym ja sam mogl w nim pozostac :) /a moze jednak :( ..... szkoda, ze z tak wielu rzeczy w swoim zyciu nie jestem dumny/

btw: podobno niewielu facetow potrafi "czytac miedzy wierszami"....... ja chyba robie postepy w tej nauce...... w koncu.... bo ilez razy mozna sie pomylic :)

btw: czy ta notka jest malo optymistyczna? no chyba tak...... cos straszny ponurak ze mnie.... :D .... A tak naprawde to..... zaskocze Was...... mam fantastyczny nastroj....... chyba nawet lepszy niz sie spodziewalem....... i /wracajac do slow Dimitrakopulosa/ dalej jestem tchorzem... ale tchorzem, ktory sie szybko uczy... a przy okazji jest cierpliwy.... tak.... cierpliwosc jest cnota intelektualistow..... chyba w koncu nauczylem sie wyciagac wnioski z przeszlosci.... chyba w koncu nauczylem sie, ze nie zawsze trzeba grac o wszystko, przegrywac i zaczynac od nowa..... czasami warto byc po prostu soba..... czasami warto zamiast podpalac swiata.... zasiac male ziarnko i czekac.... zawsze bylem budowniczym i podpalaczem.... teraz chyba zostane metaforycznym ogrodnikiem :)

- Dlaczego mowisz, ze Twoja droga prowadzi do nikad?
- hmm... jest taka piosenka Batalionu d'Amour - "W polowie drogi do nikad".... chyba identyfikuje sie z podmiotem lirycznym.

I to jest wlasnie piosenka na dzisiaj: Batalion d'Amour - "W polowie drogi do nikad":
"W połowie drogi donikąd spotkamy się
Chociaż wiem, ze to trudne postaram się nie ranić
Kolejna pusta noc i szepty wokół mnie
.....
Coraz więcej chłodu wdziera się w moje serce
Nie czuję, nie czuję już nic I nie powiem już nic więcej
Wtulony w ciepło mroku chcę powoli zasnąć
W połowie drogi donikąd zgubiłem swoją duszę
....
W połowie drogi donikąd I tak spotkamy się
Lecz aby zwyciężyć nie wystarczy walczyć...

Kiedyś znowu spadnie deszcz
Zmyje krew, zmyje wstyd
"

Hehehe.... uwielbiam ten kawalek.... ale wlasnie zdalem sobie sprawe, ze coraz mniej odzwierciedla mnie i stan mojej duszy.... zaczalem kropkowac fragmenty, ktore do mnie nie pasuja.... ale musialem sie powstrzymac bo niewiele by zostalo....... chyba podoba mi sie ta swiadomosc..... ale pierwsze trzy linijki dalej pasuja...... wiec ide swoja droga do nikad..... kto ma ochote pojsc ze mna? nie za mna.... ze mna..... tuz obok..... to jest wlasnie to "Marzenie nr1" z poprzedniej notki..... aby ktos poszedl ze mna ta droga i nadal jej sens..... i nawet nie wiem, czy prawidlowa odpowiedzia jest: "nie ma chetnych", czy "chetnych jest zbyt wiele"........ w gruncie rzeczy to zabawna sytuacja, w ktorej w koncu w swoim zyciu mam mozliwosc dokonywania wyborow, a gdy ich dokonuje i tak nikt mi nie wierzy..... uwielbiam ludzi w moim swiecie..... kocham Was, za to, ze mi nie wierzycie..... ale nie wiem, za co Wy mnie kochacie :)

I juz prawie na koniec komunikat specjalny dla wszystkich mieszkancow mojego swiata: prosze Was..... nigdy nie stawiajcie w moim swiecie granic.... nie ma sensu..... jestem paskudnym stworzeniem, ktore nie spocznie poki nie poprzesuwa wszelakich granic :) Po prostu z zasady nie lubie ograniczen i wiem, ze ludzie nigdy nie beda poruszali sie w sztywnych ramach.... zwlaszcza, gdy w gre wchodza dwa najwazniejsze uczucia: przyjazn i... to drugie, ktorego juz nie pamietam :)
Acha i jeszcze jedna rzecz..... jesli przy mnie kiedykolwiek powiedziecie cokolwiek, co zaprzeczy waszym slowom wypowiedzianym kiedykolwiek wczesniej..... to mozecie byc pewni, ze to zauwaze, zapamietam i w odpowiednim momencie wytkne :)) ..... nazywajcie to jak chcecie... czepialstwem... umiejetnoscia sluchania... wnikliwoscia... dociekliwoscia..... niewazne :) ...... i tak lubie ta ceche i nigdy sie jej nie pozbede...... to jest ta cecha, ktora sprawia, ze mnie "mozna tylko pokochac lub znienawidzic".... choc to fascynujace, ze pamietam takie rzeczy mimo uplywu tygodni, a nie pamietam co robilem w ten wtorek :)

I na koniec cytat z przyjaciela z dawnych lat.... /ryba to byl madry czlowiek/: "Bedzie dobrze. Kiedys napewno".... proste i piekne..... ale wolalbym zeby mialo klauzule natychmiastowej wykonalnosci..... ale przeciez cierpliwosc jest cnota :) 

btw: kolejna notka, ktora miala miec 3 zdania........ ja sie jeszcze kiedys naucze pisac zwiezle :)

04 czerwca 2005   Komentarze (1)

jest dzien

Tak, tak... jest dzien, a ja pisze bloga. Nocami jakos nie mam na to czasu, wiec moze uda mi sie teraz wyobrazic, ze slonce juz zaszlo a na niebie kroluje ksiezyc.
Duzo ostatnio sie w moim zyciu dzieje. Nie zawsze duzo dobrego, ale ogolny bilans jest chyba niezly. Przede wszystkim.... znow zaczalem spelniac swoje marzenia. A przeciez o to w zyciu chodzi. Trzeba gonic za marzeniami, choc nie wszystkie mozna dogonic to juz sam bieg za nimi jest sieganiem po szczescie.... jak to napisal duzo ladniej ode mnie P. Coelho: "żadne serce nie cierpiało nigdy gdy sięgało po swoje marzenia, bo każda chwila poszukiwań jest chwilą spotkania z Bogiem i Wiecznością". Wiec gonie za swoimi marzeniami. Ciagle stawiam sobie nowe cele i staram sie do nich dazyc. Nie zawsze sie udaje. Nie zawsze stracza sil. Nie zawsze starcza mi samego siebie i odwagi, ale jak to napisal Henryk Elzenberg "Nie gardź sobą, że bitwę przegrałeś. Trzeba pewnej siły, by się zapędzić tam, gdzie się bitwy przegrywa".

Jako, ze dawno mnie tu nie bylo to robimy maly przeglad ostatnich dni:

Sobota:
- Bardzo zla noc i bardzo zle mysli o samym sobie, ale wszystko zostalo uratowane milym popoludniem i pyszna lasagna. Uuuu.... do tej pory pamietam jak sie najadlem :) Po raz kolejny w swoim zyciu czulem sie jak.... garfield :) Ale niestety nie wszystko bylo tego popoludnia dobre. Lezy teraz na biurku przede mna maly breloczek z pewnego dalkiego kraju... mala rzecz, ktora byla wielkim symbolem radosci i pieknych uczuc, a pozniej stala sie symbolem bolu i niespelnionych marzen. Teraz jest u mnie. Moze jeszcze kiedys wroci do swojej prawowitej wlascielki choc napewno juz nie niosac ta sama symbolike, ktora mial kiedys. Tamto juz nigdy nie powroci. I to nie jest kwestia tylko jednej osoby, ktora sie zmienila. Ja tez sie zmienilem. Bardzo, zapewne duzo bardziej niz wiekszosc, ktore mnie znaja sie spodziewa. Ciagle sie zmieniam. Chce byc innym czlowiekiem niz bylem i choc nie zawsze mi sie to udaje, jest to cel, do ktorego daze. Choc wciaz robie wiele rzeczy, ktorych pozniej sie wstydze, ktorych robic nie powinienem i przez ktore moje zycie zamiast wychodzic na prosta komplikuje sie coraz bardziej.
I jeszcze to jedno zdanie... wypowiedziane pewnie mimochodem, zapewne juz zapomniane... ale w mojej pamieci wyrylo sie bardzo mocno.
Dopisek: I do jasnej cholery czemu wszyscy pytaja mnie ciagle o jedna osobe? Chyba bede musial postawic jakas tame w moim swiecie. Po jednej stronie beda sobie zyli Ci wszyscy ludzie, ktorzy byli w nim wczesniej, a po drugiej stronie bedzie sobie ona i... nie bede mieszal tych dwoch swiatow, a jedyna osoba, ktora bedzie miala przepustke do poruszania sie po calym moim swiecie bedzie Barti. /chociaz niestety byloby to niezgodne z jednym z moich marzen/

Niedziela:
WIELKIE SPELNIONE MARZENIE!!!
I to co, ze trzeba bylo wstac w srodku nocy. I to co, ze mam spalona twarz i skora schodzi mi z niej platami, bo zasnalem na "ślunskiej" ziemii w pelnym sloncu. I to co, ze naglosnienie bylo takie, jakby go w ogole nie bylo. TO WSZYSTKO NIEWAZNE. Bylem tam! To jest najwazniejsze. Mystic festival, 29 maja 2005 rok..... nigdy nie sadzilem, ze jeszcze kiedys bede sie cieszyl jadac na "ślunsk" :)
Wesola ekipa w radosym busie. I to nic, ze wszyscy mysleli, ze Kizia to moja dziewczyna. I to nic, ze wszyscy mysleli, ze jedziemy tam dla koncertu Iron Maiden :)
Warto bylo rzucic wszystko i popedzic za marzeniami. Warto bylo za te marzenia zaplacic kupe forsy. Warto bylo, bo po wielu latach czekania NIGHTWISH w koncu zawital do Polski. I stalismy na wprost sceny patrzac jak Tarja, Emppu, Thoumas, Jukka i Marco.... daja czadu! :) "Good evening Poland"..... tak dlugo czekalem zeby uslyszec te slowa.... ale udalo sie.... to marzenie zostalo spelnione.
A sam koncert? Jakie mam po nim uczucia? Powiem szczerze.......... niedosyt. Wszyscy byli zachwyceni..... a ja znow czulem niedosyt. I nawet nie chodzi o to, ze trwal tylko 68 minut. W zasadzie nawet nie wiem czemu tak czuje. Moze troche brakowalo mi tego nastroju skandynawskich koncertow Nightwisha, ktore widzialem na dvd..... zapewne to przez pore, bo takie zespoly nie moga grac w dzien, gdy swieci slonce.... to zabija ich przekaz i magie.
A wiec czy zaluje? O, nie! nie zaluje i nie zalowalem ani przez moment. Mimo wszystko to bylo jedno z najlepszych 68 minut mojego zycia. Po koncercie napisalem do osoby, ktora napewno zrozumiala te slowa: "jestem w muzycznym raju". I rzeczywiscie bylem. To bylo cos niesamowitego. Cos wrecz nierealnego. Cos o czym jeszcze pare miesiecy temu moglem tylko pomarzyc. I nagle.... bylem tam... skakalem w rytm Kinslayera i wrzeszczalem na cale gardlo gdy Tarja spiewala Wishmastera i Wish I had an angel.
- czuje, ze jestes szczesliwy.
- jestem. spelnilem swoje marzenie.
Dopisek: Wielkie pozdrowienia dla slaskiej policji: DZIE-KU-JEMY, DZIE-KU-JEMY :) Gdyby nie sympatyczni panowie w duuuzych niebieskich autach, ktorymi trzy dekady temu rozpedzali demonstracje naszych rodzicow, a przy pomocy ktorych teraz polewali woda smazacy sie na sloncu tlum nie wiem jakbysmy przetrwali tam na stadionie :)

Poniedzialek:
Tak jak podejrzewalem.... po swietnej niedzieli i prawie nieprzespanej nocy koszmarny poranek na uczelni.... ale i tak nie tak zly jakby mogl byc. I jeszcze ten koszmarny bol karku.... efekt koncertowego szalenstwa... ale na szczescie po skroconym wykladzie wrocilem do domu i udalem sie do lozka... zeby zaczac ten dzien od nowa. Kladlem sie spac w upalny dzien, zupelnie jakbym mieszkal we Wloszech, a obudzilem sie w srodku "monsunowego" kataklizmu. Kark bolal nadal, ale nie moglem pozwolic zeby cokolwiek zepsulo mi ten wieczor! I nie zepsulo. To byl kolejny piekny wieczor i tylko bolalo mnie gdy musialem przejechac przez zniszczony nawalnica Wroclaw mijajac slalomem stare drzewa powalone na sleznej. A bol karku.... jakby za dotknieciem magicznej rozdzki nagle zniknal :)

I tylko wroclawska policja sie nie popisala, a zwlaszcza jeden taki cham z drogowki.
Tak wiec ChWDP dla śląskiego wydzialu prewencji, czyli Chwała Wam Dobrzy Panowie (naprawde mam na mysli wlasnie to rozwiniecie tego jakze znanego skrotu), a wroclawska drogowka.... jak byli psami pilnujacymi kraweznikow tak psami na zawsze pozostana i... delikatnie mowiac.... male szanse zeby kiedykolwiek kilkaset osob choralnie dziekowalo im za ich prace.

Wtorek:
nie pamietam..... autentycznie nie pamietam co robilem we wtorek.... no dobra.... to nie jest smieszne..... jasna cholera.... gdzie ja bylem? :(

Sroda:
Sądny dzien, ale na szczescie udalo mi sie go przezyc i to nawet w niezlym stylu. Powiedzmy, ze zwiekszyly sie moje szanse na skonczenie studiow w terminie.... a to duzy postep, bo w srode rano pewna znajoma bardzo mocno uswiadomila mi, ze moje zarty zartami, ale ja juz naprawde mam duze szanse zeby zostac przeniesionym na wrzesien. Nie powiem.... mocno mnie tym przerazila, ale chyba wlasnie tego potrzebowalem.

I na koniec tej okrutnie dlugiej notki, ktora zapewne przeczytaja do konca tylko dwie osoby....... w niedziele spelnilem jedno ze swoich wielkich marzen.... a wiec teraz musze sobie znalezc nowe marzenia, za ktorymi moglbym gonic.... nie potrzebowalem wiele czasu, zeby je okreslic:

Marzenie nr 1: ....... nie powiem......... narazie ;)
Marzenie nr2: ..... byc 5-tego sierpnia w Dreznie ..... na koncercie Nightwisha...... zeby juz nie bylo niedosytu :)
Marzenie nr3: ..... zeby wszyscy ludzie, ktorzy byli i sa mi tak bliscy, ktorzy stworzyli i tworza moj swiat mogli usiasc przy jednym stole i spedzic wspolnie wieczor bez zlosci, zawisci i zazdrosci...... ja, Barti, E., Elvis, I. i Kizia (kolejnosc jak najbardziej alfabetyczna)...... narazie jest to niemozliwe :( Moze kiedys stanie sie realne... ale zeby tak moglo byc jedna z tych osob musialaby zmienic swoje podejscie.... bedzie musiala.... jesli chce zebym uwierzyl, ze umie sie zmieniac i jesli naprawde chce pozostac w tym swiecie.

Na tym chyba zakoncze.... docencie to, bo moglem napisac jeszcze 20 stron :D

02 czerwca 2005   Komentarze (5)
< 1 2 ... 24 25 26 27 28 ... 79 80 >
Cichy_no_war | Blogi