madry czlowiek powiedzial, odc. 39
„Marzenia zwykle się spełniają, ale nie tak i nie wtedy, kiedy tego pragniemy.” Maria Dąbrowska
nutka optymizmu: ...... moze jednak pani Maria sie mylila?
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
„Marzenia zwykle się spełniają, ale nie tak i nie wtedy, kiedy tego pragniemy.” Maria Dąbrowska
nutka optymizmu: ...... moze jednak pani Maria sie mylila?
Dwa lata, ktore zmienily moje zycie. Wlasciwie przez te 24 miesiace wydarzylo sie wiecej niz przez wczesniejsze 18 lat mojej egzystencji. Ludzie, ktorzy znaja mnie od niedawna mowia, ze jestem idealista, ciekawe jakby mnie nazywali gdybysmy poznali sie te dwa lata temu, bo uwazam ze przez ten czas i tak stracilem duza czesc idealow, ktore przyswiecaly mi w zyciu. Stracilem wiare w system, bo w ten system nie mozna wierzyc..... trzeba poprostu isc pod prad, stracilem wiare w przyjazn, bo przyjaciele zbyt latwo odchodza i zbyt bolesnie zdradzaja, stracilem wiare w ojca, bo zbyt dlugo byl zbyt daleko, stracilem wiele rzeczy, ale zyskalem duzo wiecej. Zyskalem wiare w milosc, bo to najlepsze uczucie jakie moze czlowieka spotkac, zyskalem wiare w to ze warto isc pod prad bo moze i tylek boli od razow dawanych przez zycie ale przynajmniej nie boli kark od klaniania sie nie swoim idealom i kolana od proszenia. Przez te dwa lata przezylem najlepsze chwile swojego zycia, ale tez poczulem najwiekszy bol, jednak nie zaluje niczego. Ani sekundy z tego co sie stalo. Tak poprostu musialo byc. Dzisiaj znow stoje na poczatku pewnej drogi, ale tym razem jestem o dwa lata madrzejszy, o dwa lata bardziej odwazny, o dwa lata pewniejszy siebie i...... w koncu jestem szczery, w koncu potrafie patrzec ludziom w oczy i mowic co czuje, bez tej panicznej obawy o to co sobie o mnie pomysla.
To byly niesamowite dwa lata, ale chyba jednak troche za duzo juz mam siwych wlosow jak na 20-latka. Ale moze niebawem znow zetne wlosy i tych siwych nie bedzie juz tak widac jak teraz, mimo ze to bylby pierwszy wylom w moich postanowieniach na nowe zycie . kto wie..... wkoncu zycie to sztuka kompromisow i czasami trzeba cos poswiecic.... a codzienne korzystanie z grzebienia to chyba jednak nie dla mnie :)
piosenka na dzis: paradise lost - jaded - idealna do samochodu.... jak komus sie spieszy, a ja zawsze gdzies sie spiesze i w ogole :)
aaa, jeszcze jedna rzecz, ktora dzisiaj zauwazylem..... jestem zboczony, ale nie w tym sensie o jakim sobie wszyscy pomysleliscie. moje zboczenie nazywa sie politologia. patrze na moich znajomych i widze jak wychodza ze swoich uczelni i jak najszybciej probuja zapomniec o dniu tam spedzonym bo powybierali kierunki dlatego ze niby "pozniej bedzie latwiej prace znalezc" albo "bo mama tak chciala", ale z drugiej strony ja studiuje cos co mnie naprawde interesuje i..... czuje ze to zaczyna mnie uzalezniac. cokolwiek robie, wszystko musi byc wedlug okreslonego schematu, wedlug trojpodzialu celow i metod ich osiagania. wszystko zaplanowane i przemyslane....... poprostu przesiaknalem swoimi studiami i niekoniecznie zawsze mi sie to podoba.
i jeszcze jedna rzecz (tak na koniec z lekkim przymruzeniem oka :) ), cytat z wykladu: "jest tylko jedna ludzka potrzeba, ktorej pelne zaspokojenie, jak twierdza naukowcy, nie jest mozliwe........ to jest potrzeba seksu". no ladnych rzeczy mnie tam ucza :) ale na szczescie tylko czesc naukowcow tak mysli.
Zauwazylem dzisiaj taka prawidlowosc w swoim zyciu: im mniej spie tym bardziej jestem szczery, im bardziej jestem szczery tym wiecej ludzi slyszy ode mnie rzeczy, ktorych by nie chcialo uslyszec, a dzisiaj niektorzy to nawet krzyk uslyszeli i slowa powszechnie uwazane za.... malo parlamentarne.
Zaczynam sie bac samego siebie i tego co mowie, bo wymykaja mi sie z pod kontroli skutki do jakich prowadza moje slowa i juz chyba nie potrafie ich tak latwo przewidywac jak jeszcze wczoraj mi sie to wydawalo. Zaczynam miec watpliwosci czy moj nowy pomysl na zycie, nowy sposob patrzenia na swiat i mowienia ludziom prosto w oczy co o nich sadze to byl dobry pomysl.
...... kryzys postanowien....... ale mimo wszystko wierze ze droga ktora sobie obralem jednak jest sluszna i ze na jej koncu zamiast osamotnienia znajde szczescie, jakkolwiek mialoby ono wygladac.
cytat dnia: "to jeszcze calkiem dobry pies..... tylko troche zepsuty" - no to najpierw 3 miesiace temu pani doktor mowi zebysmy sie szykowali ze nieduzo zycia mu zostalo a teraz mowi ze to jeszcze calkiem dobry pies? no ale ma wybaczone bo zawsze wierze ze najnowsza wiadomosc jest najblizsza prawdzie, a ta jest poprostu pozytywna a tego sie juz poprostu nie spodziewalismy. szkoda, ze to wlasciwie jedyna dobra wiadomosc dzisiejszego dnia.... no chociaz moze jeszcze jedna.... nikt mnie dzisiaj nie znienawidzil.... chyba.... a to sukces bo w przeciagu ostatniej doby powiedzialem paru osobom pare "roznych" rzeczy.
no a teraz ide spac. mam przed soba ponad 6 godzin snu. WOW. co ja zrobie z taka iloscia czasu? moze nawet cos mi sie przysni, bo ostatni sen mialem w Pradze, zreszta wogole ostatnio za krotko sypiam zebym moj mozg mogl zarejestrowac jakis sen, np. wczoraj: 2 godziny i 5 minut :)
dobranoc
Pamietam czasy kiedy nie wyborazalem sobie dnia bez napisania notki na blogu, teraz tak patrze na ten miesiac i widze ledwie pare notek. zadko tu bywam ostatnio... a tak wiele sie dzieje w moim zyciu.
najpierw wyjazd do katowic w polowie miesiaca na parlament studentow... mam nadzieje ze moja watroba i stopy wybacza mi ten wyjazd. spanie po 2-3 godziny dziennie i ta niesamowita, studencka atmosfera, ludzie ktorzy nie byli w stanie stac o wlasnych silach ale byli w stanie dyskutowac o naprawde duzych sprawach i to bynajmniej nie na zasadzie pijacko-zulerskiego belkotu. po tym wyjezdzie zaczalem znowu wierzyc ze w moim pokoleniu jest wielka sila i jesli nie zostaniemy zniszczeni przez zycie i system to nie damy upasc temu krajowi.
a pozniej wyjazd do Pragi. wkoncu. tyle lat chcialem zobaczyc to miasto. jak mawia moj ojciec: "marzenia trzeba spelniac" i ja spelnilem swoje marzenie. Jedno jest pewne, nie zapomne tego wyjazdu do konca zycia, tak jak nigdy nie zapomne tego wzgorza na ktorym spedzilem czesc ostatniej praskiej nocy, siedzac samotnie na zimnej trawie. Mowi sie ze Praga to miasto magiczne, stolica alchemikow. I tam wlasnie przez ta krotka godzine poczulem ta magie, ducha miasta o ktorym jego mieszkancy zapomnieli juz dawno zaganiani codziennoscia a turysci nigdy nie odnajda bo sami go zadeptuja w owczym pedzie miedzy kolejnymi atrakcjami, nieslyszac nawet wlasnych mysli dzieki wszedobylskim i potwornie glosnym wlochom. ja czulem, ze go odkrywam, wlasnie tam, wlasnie wtedy, patrzac na spowite ciemnoscia Hradczany i na katedre sw. Wita, ktora w nocy wyglada jeszcze mroczniej niz w dzien.
zreszta ten miesiac to nie tylko bylo odkrywanie nowych miejsc i poznawanie nowych ludzi. znowu nauczylem sie czegos o sobie... niestety znowu czegos co nie do konca mnie cieszy. ja chyba juz nie potrafie powiedziec slowa nie uwazajac na to co mowie i nie majac w tym zadnego celu. kazdy wyraz, kazde zdanie, kazda rozmowa do czegos prowadzi, wszystko ma swoj cel i okreslone jest na przyniesienie konkretnego efektu. nawet jesli moi rozmowcy nie zdaja sobie z tego sprawy i dla nich to jest tylko zlepek niepowiazanych ze soba mysli, to jednak pozniej przekonuja sie ze w moim slowniku nie ma juz niestety slowa przypadek.
i nauczylem sie jeszcze jednej bardzo waznej rzeczy, zasady, ktora brzmi: "nigdy nie zadawaj pytania jesli nie jestes przygotowany na uslyszenie ktorejkolwiek z mozliwych odpowiedzi", ale na szczescie tego nie nauczylem sie na swoim wlasnym przykladzie.... chociaz czy ja wiem czy na szczescie?
gdy mysle o swoim zyciu, o tym jak wyglada i jak nim kieruje to w glowie natychmiast pojawia mi sie pewne skojarzenie. otoz mam wrazenie ze moje zycie w ostatnim czasie jest jak droga z jakuszyc do szklarskiej poreby przed prawie trzema laty. bylem wtedy mlody i glupi, pedzilismy z moim przyjacielem ta droga w samochodzie moich rodzicow a na kazdym zakrecie czulem ze stala ona. Niemalze ją widzialem, czulem jak na mnie patrzy swoim zlowrogim wzrokiem. Czekala na najmniejszy blad a na imie miala Smierc. ale nic nam sie nie stalo. czulem jej obecnosc a jednak ryzykowalem. teraz moje zycie przypomina mi tamte zakrety na drodze do szklarskiej... bo samo znajduje sie ciagle na takim ostrym zakrecie. moze znowu uda mi sie nie wypasc z drogi.
Tylko jak mam sobie wszystko poukladac skoro zycie pedzi coraz szybciej i szybciej. Juz nawet zal mi marnowac czasu na sen, ale dzisiaj juz musialem, poprostu moj organizm sie wylaczyl, nawet nie pytajac mnie specjalnie o zdanie. ale nie dziwie mu sie, bo chyba naprawde narzucilem mu za duze tempo, za duzo stresu, za duzo wodki, za duzo zametu, za duzo pytan a za malo odpowiedzi.
pada snieg, paga snieg...... przeciez mialo nie padac :( no to jedna osoba mniej mnie lubi. ale to przeciez nie moja wina ze prognoza sie nie sprawdzila :) moze mnie nie zamorduja.... bo w sumie mogloby byc troche szkoda.
a teraz juz znikam i to znikam na 3 dni. za 5 minut wyjezdzam do katowic na zjazd studentow uczelni niepanstwowych, czyli na jedna, wielka, trzydniowa impreze.
Wesolych i romantycznych walentynek wszystkim zycze. I NIE SMUCIC MI SIE A TYM BARDZIEJ NIE RYCZEC BO TO PODOBNO RADOSNE SWIETO :)