• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

cichy-no-war

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Luty 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003

Najnowsze wpisy, strona 48


< 1 2 ... 47 48 49 50 51 ... 79 80 >

swietny dzien

w moim sercu zamet, w mojej duszy pustka, w mojej glowie strach.
cholera, przeciez znowu chce tak niewiele. chce tylko moc byc szczerym przed calym swiatem. i znowu nie moge miec nawet tyle. coraz bardziej pograzam sie w roli ktora gram, z kazdym dniem jest mi coraz trudniej grac ale z kazdym dniem coraz wiecej ludzi wierzy, ze ta maska jest prawda. i tak brne i staje sie coraz bardziej kims kim nie jestem. ale boje sie przyszlosci. boje sie ze ktoregos dnia zostane sam, ze juz nie bede mogl dluzej grac, a wtedy rzeczywistosc stanie sie zbyt ciezka zebym mogl uniesc ją ja i Ci ktorzy sa blisko mnie.
zdziwilem sie. osoba, ktorej bym nigdy o to nie podejrzewal szukala u mnie pocieszenia, uznala mnie za dobrego czlowieka. nie wiem czemu. tylko nie mowcie mi ze jestem dobrym czlowiekiem, bo nie jestem. wlasciwie nie wiem kim jestem. czuje ze mam w sobie dwie osoby, tego, ktorego wszyscy znaja, luznego, nieprzejmujacego sie niczym idealiste, ktory od losu dostaje az za duzo szczescia i druga osobe, ktorej tak naprawde nikt nie zna, ale wiem ze jest we mnie. moze Kizia poznala namiastke tej osoby (a mimo to nie zniechecila sie do mnie, ale to tylko namiastka). Ta druga osoba juz nie jest idealista, jest raczej fanatykiem a co najgorsze jest autodestrukcyjna, ale jest odwazna i szczera. Gdybym potrafil byc kims pomiedzy a nie musial ciagle dokonywac wyborow.
.... Tyle ludzi wyslalem do psychologa... jeszcze troche a uznam ze i moje miejsce jest w na kozetce w jakims gabinecie. Ale narazie nie... Nigdy nie. Dopoki wygrywa we mnie ta pierwsza osoba nigdy nie przyznam sie do tego ze potrzebowalbym tego typu pomocy, a gdybym stal sie ta druga strona mojej osobowosci to juz bedzie za pozno i... i tak bede musial budowac moje zycie od nowa, wiec to juz bez roznicy.
a gdyby jednak tak zrobic? gdyby ukrasc z ciemnej strony mojej psychiki tylko ta jedna ceche... szczerosc? chocby na jeden dzien, od tak zeby sie przekonac co sie stanie. zeby sie przekonac czy naprawde zostalbym sam, a jesli nawet to zeby moc zbudowac swoj swiat od nowa. przeciez tyle razy o tym marzylem, zeby wszystko zaczac od nowa, jedynie z bagazem doswiadczen, ktore zostawilo mi 20 lat zycia. ... ale niestety, to nierealne, bo mam straszna wade: jestem sentymentalny. ciagle bym zalowal tego co stracilem. ciagle by wracaly do mnie wspomnienia i mysl: "za duzo chciales i teraz nie masz nic".
klasyczny dylemat: czy dla niepewnej wiecznosci warto zaryzykowac namacalna doczesnosc? czy bezkres jest wart zaryzykowania wszystkiego innego.
gdybym tylko potrafil sluchac glosu swojego rozumu... bylbym szczesliwy, nieszczery ale szczesliwy... przynajmniej tyle bym mial.

Cos mi sie wydaje ze wyszla troche dolowa notka. A przeciez dzisiaj przezylem jedno z najszczesliwszych i najlepszych przedpoludni w moim zyciu (pozniej bylo juz troche dziwnie ale do przedpoludnia nie mam zastrzezen). To jest wlasnie ten nadmiar szczescia o ktorym pisalem wczesniej, bo to ze zdalem te dwa egzaminy to byl naprawde dotyk Boga. Swiat jest niesprawiedliwy... najlepsi dzisiaj polali a ja wyszedlem ze srednia 4.75 ale nie popadam w samozachwyt bo wiem ze nie sobie (a przynajmniej nie tylko sobie) to zawdzieczam.

Nie wazne jak dobry jestes, nie wazne ile wiesz, nie wazne jak inteligentny jestes... tak naprawde w zyciu liczy sie tylko to zeby byc we wlasciwym czasie, we wlasciwym miejscu i miec... chocby sie na niego nie zasluzylo... wiernego aniola stroza.
Mialem pojsc dzisiaj do kosciola, obiecalismy sobie z Afi ze to zrobimy po dzisiejszym dniu. Nie poszedlem, ciekawe czy ona poszla?

27 stycznia 2004   Komentarze (6)

zgon umyslu

"I'm just a shadow of the man I used to be" tak kiedys spiewal f. mercury, jesli dobrze pamietam na jednym z wydanych juz po jego smierci albumow. a ja dzisiaj wlasnie tak sie czulem.jestem absolutnie wyniszczony psychicznie i emocjonalnie a nawet jeszcze tak na dobra sprawe nie jestem w polowie sesji bo tak naprawde narazie jeden powazny egzamin mialem. czuje ze trace kontrole nad soba. zawiodlem dzisiaj osobe na ktorej zaufaniu ogromnie mi zalezalo. co sie dzieje? kiedys bylem tak odporny na stres, wszyscy mnie podziwiali za ten luz z ktorym podchodzilem do zycia, chociaz tak naprawde w srodku troche sie podpalalem, ale teraz czuje ze sie.... wypalilem.

ide spac.

zly czas wybralem, to byl blad. politolog nie powinien popelniac takich bledow, zwlaszcza ja, ktory zawsze tak dobrze potrfilem planowac teraz nie potrafilem zaplanowac swojej najblizszej przyszlosci, popelnilem blad i to blad taktyczny, ktory moze zniszczyc cala moja strategie zycia na "najblizszy" okres. wszsytko toczy sie zupelnie inaczej niz to sobie wyobrazalem. TO NIE TAK MIALO BYC. ale teraz juz jest za pozno, juz nic sie nie da zmienic. trzeba zaakceptowac sytuacje taka, jaka jest i sprobowac wycisnac z niej ile sie da.

BTW: czy ja mowilem kiedys ze chce dozyc 80 lat? w tym trybie zycia to polowa z tego to juz bedzie niezly wynik.

11797 w 25 dni - przynajmniej mam jeden jasny cel.

23 stycznia 2004   Komentarze (7)

madry czlowiek powiedzial (odc. 38)

Tym razem oryginalnie a nawet bardzo bo bedzie ..... wiersz. oczywiscie nie moj. dzisiaj zupelnie przypdkowo go znalazlem w jednym z serwisow o irlandii i bardzo mi sie spodobal. tak bardzo ze postanowilem sie nim podzielic z ogolem blogowego spoleczenstwa.

 

William Butler Yeats *
"Innisfree, wyspa na jeziorze"

Wstanę i pójdę, pójdę,
gdzie wyspa Innisfree,
I będzie tam lepianka z gliny
i z witek wierzb,
Fasoli dziewięć rzędów, i ul;
i każdy z dni
Brzęczenie pszczół wypełni aż po zmierzch.

I będę sam, i będzie spokój -
bo on jak miód
Sączy się z chmur poranku na łąki,
gdzie dzwoni świerszcz;
A noc to migot gwiazd, a dzień
to biały żar wód,
A zmrok - jaskółczy puch, królicza sierść.

Wstanę i pójdę, pójdę,
bo słyszę dzień i noc
Plusk fal o brzeg jeziora,
puls mojej własnej krwi,
I nad szarością ulic wciąż
woła mnie ten głos
I chce, bym szedł, bym szedł do Innisfree.

 

Chyba to byl najodpowiedniejszy moment mojego zycia na odnalezienie tego wiersza. .... odejsc, gdzies daleko, z dala od wszystkich trosk i zmartwien i.... zyc, poprostu zyc, byc soba w swoim prywatnym raju. chyba nie tylko ja o tym marze. decyzje podjete, rodzina mnie poparla, moze za 20 miesiecy mi sie uda chociaz czesciowo spelnic to marzenie. 20 miesiecy..... przeciez to brzmi jak wiecznosc i zapewne wszystko sie zmieni ale lubie miec jakis cel, tam gdzies daleko w przyszlosci do ktorego moge dazyc i ktory sprawia ze mam na co czekac, w co wierzyc i o co walczyc.

BTW: piosenka na dzis: Czeslaw Niemen - Dziwny jest ten swiat (z oczywistych wzgledow [*] [*] [*]   )

* William Butler Yeats (1865 - 1939)
Irlandzki poeta i prozaik, twórca narodowego odrodzenia celtyckiego. Swoje wiersze, baśnie i eseje opierał na ludowych podaniach i legendach, będąc w średnim wieku nauczył się perfekcyjnie języka gaelickiego. W 1922 roku otrzymał nagrodę Nobla.

19 stycznia 2004   Komentarze (5)

spacer

zawsze kochal noc, nigdy tego nie ukrywal, ani nigdy nie probowal zmienic. zawsze wolal ja od dnia. wolal mrok w ktorym nie widac falszu i szarosci od jasnego dnia w ktorym jak na dloni widzi w jak podlym swiecie przyszlo mu zyc. dzisiejsza noc byla naprawde wyjatkowo piekna, choc tak bardzo przypominala mu te stare czasy kiedy jeszcze Jej nie znal. czasy kiedy byl samotny tak jak teraz. a moze jednak to byly inne czasy? tak, kiedys idac ta sama droga pograzony w mroku wybijajacej wlasnie polnocy na widok wracajacej z przedwczesnie zakonczonej imprezy pary pozazdroscilby im i zamarzyl zeby tez miec z kim isc ta droga. teraz cos sie w nim zmienilo. nie zazdroscil im. on ma swoj swiat. kiedys byl osamotniony, teraz jest samotny... to byl jego wybor i narazie wszystko wokol przeswiadcza go o slusznosci tego wyboru. szedl powoli cieszac sie ta cudowna cisza przerywana tylko z zadka przez jego najlepszego przyjaciela odksztuszajacego krew zalewajaca jego chore pluca. laskawy wiatr delikatnie rozwial chmury ukazujac cale piekno rozgwiezdzonego nieba, ktore dzisiaj wygladalo tak jakos inaczej. nie lepiej czy gorzej niz kazdej innej nocy.... poprostu inaczej. mial wrazenie ze gwiazdy sa dzis tak blisko, prawie na wyciagniecie reki. ciekawe jak tam wyglada zycie. czy mieszkancy innych planet maja podobne problemy i dylematy do naszych czy ich cywilizacje posunely sie tak bardzo do przodu ze nie znaja juz uczuc, bo wszystko zabila technika. ale nie myslal teraz o tym. poprostu patrzyl na gwiazdy probujac odnalezc jakas znana mu konstelacje. niczego wiecej nie bylo mu potrzeba. nie czul bolu, ani smutku. czul tylko samotnosc, ale nie osamotnienie. wiedzial ze gdyby chcial nie musialby isc sam. to byl jego wybor. wybor, ktory w dzien go bolal ale w ta pusta noc sprawial ze byl na swoj sposob zadowolony. chyba przez to jeszcze bardziej pokocha noc. a za kilka godzin znow nadejdzie dzien.... czy dalej bedzie zalowal swojej decyzji? tego nikt nie wie, ale on wie jedno... nie mogl postapic inaczej bo w jego sercu nie zostalo juz nic poza pustka i zalem. az do ostatniej, wszystkie iskierki nadziei zostaly zadeptane. chcial jej dzisiaj powiedziec ze moze jeszcze uda sie cos odbudowac, ale powstrzymal sie bo juz naprawde w to nie wierzyl, juz nie blefowal zeby zobaczyc jak ona sie zachowa, tym razem w jego sercu naprawde zagoscila pustka. zalowal tylko jednego.... ze tak pozno sie rozstali, dopiero gdy juz zupelnie nic nie zostalo w jego sercu. a mogl w nim zachowac tyle cudownych wspomnien, ktore odeszly razem z ostatnimi zdeptanymi iskierkami nadziei. teraz pozostaly mu tylko mgliste wspomnienia i mysl ze tak naprawde szczescie trwalo tylko przez ten krotki czas przed jego matura czyli tak strasznie dawno temu. nie warto bylo czekac tak dlugo i dawac sie oszukiwac przez rok w nadziei ze cos sie zmieni, ale nie wiedzial wtedy ze kazda jej niedotrzymana obietnica i kazdy jego falszywy usmiech zeby nie zrobic jej przykrosci zabijaly jedno dobre wspomnienie z ich cudownych chwil, az do momentu gdy z tych wspomnien juz prawie nic mu nie zostalo.

....... tylko czemu jeszcze nie schowal jej zdjec do pustego jak jego serce i dusza kartonu? chociaz chyba bardziej go zastanawial wyraz jego wlasnych oczu dzien wczesniej i mysli ktorych chyba tak na dobra sprawe sam sie nie spodziewal, ale to juz nie dotyczylo jej a raczej jego umyslu i tego co sie w nim kryje.

czy znow bedzie zamknietym w sobie idealista a moze czegos go te dwa lata nauczyly po za tym ze nikomu nie mozna bezgranicznie zaufac? chyba jednak nie zmienil sie, a przynajmniej nie na lepsze.... bedzie musial budowac swoj swiat od podstaw, zwlaszcza ze coraz czesciej przekonuje sie ze wszystko co bylo wokol niego (a wiec nie tylko ona) to tak naprawde nie jest rzeczywistosc tylko twor powstaly w jego glowie. widzi ludzi, ktorych zna od lat ale zaczyna zdawac sobie sprawe ze wlasciwie prawie nic o nich nie wie. chyba wlasnie obudzil sie z wielkiego snu, ktory trwal kilka lat..... nigdy nie lubil pobudek a ta nastala akurat w czasie kiedy lepiej by bylo gdyby jednak zyl dalej w tym swoim nieprawdziwym swiecie.... przynajmniej do konca sesji. ciezko jest sie obudzic i stwierdzic ze zyje sie w zupelnie innym swiecie niz nam sie wydawalo. dobrze ze to tylko jego maly swiat byl snem... reszta swiata sie nie zmienia: krwawi wodzowie na czele swoich imperium, glod obok dostatku, epidemie obok fabryk lekow, zbrdonie obok niewinnosci, smierc obok zycia, demony obok aniolow. tak, przynajmniej ten swiat go nie zawodzi i ciagle jest taki sam, okrutny i bezlitosny ale przynajmniej prawdziwy, nie tak jak ten jego.

piosenka na dzis:
REM - Loosing my religion (because I've lost mine)

i wszystko spod znaku ostrego gotycko-metalowego grania ( wspolczuje sasiadom )

17 stycznia 2004   Komentarze (4)

zla "wrozba"

"jestes pewny ze Ja kochasz? bo wiedz ze wszystko kiedys sie konczy"..... bylem pewny. bylem pewny ze to nieprawda...... mylilem sie. wszystko sie kiedys konczy.... chociaz to dziwne ze te slowa uslyszalem od ksiedza, ktory przeciez powinien stac na strazy pogladu ze jednak istnieje wieczny absolut. on mial racje, ja sie mylilem..... przegralem jak do tej pory najwazniejsza "walke" mojego zycia. ktos mowil o stypendium? to bedzie cud jesli wogole teraz zalicze ta sesje. i wszystko trzeba zaczynac od nowa, tylko ze teraz jestem o dwa lata starszy, o 2 lata bardziej obdarty z idealow, o 2 lata bardziej zawiedziony i przepelniony obawa ze z nikim innym nie bedzie mi tak dobrze jak z nia, gdy jeszcze bylismy szczesliwi. cos tu jest niesprawiedliwego ze los najpierw nas rozpieszcza a pozniej zabiera wszstko i kaze sie zadowalac namiastkami. ale moze jednak wkoncu znow bede szczesliwy, tak naprawde, bez udawania.... tylko czy ja jeszcze pamietam jak to jest?

14 stycznia 2004   Komentarze (10)
< 1 2 ... 47 48 49 50 51 ... 79 80 >
Cichy_no_war | Blogi