• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

cichy-no-war

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 31 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Luty 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003

Najnowsze wpisy, strona 47


< 1 2 ... 46 47 48 49 50 ... 79 80 >

Alien

Jesli przez dlugi czas poszukujac rozwiazania zagadnienia nie odnajdujemy go poruszajac sie w obrebie danego ukladu staje sie oczywistoscia ze odpowiedz ta znajduje sie poza tym ukladem, a wiec aby ja odnalezc nalezy wyjsc poza uklad poniewaz proba rozciagniecia jego granic na obszar w ktorym potencjalnie moga znajdowac sie rozwiazania grozi destrukcja calego ukladu a wowczas wyjscie z ukladu nie bedzie juz mozliwoscia poszukiwania rozwiazania a tragiczna koniecznoscia.

nikt nie zrozumial? i taki byl wlasnie zamysl.
to teraz moze cos latwiejszego z serii dobry czlowiek mi doradzil: "rzuc to wszystko, ucieknij od ukladu i zacznij wszystko od nowa" a w jakis czas potem: "wyjedzmy z tego miasta i zamieszkajmy razem". k***a mam dopiero 20 lat i o niczym chyba tak nie marze ale nie moge sie stad wyrwac. dopiero 20 lat a tak wroslem w to miejsce ze nie moge powiedziec mam dosc i poprostu wyjsc. a tak bym chcial. tak bym chcial moc skorzystac z tej propozycji, mimo ze pewnie wiekszosc dosc dwuznacznie i niewlasciwie moglaby odebrac jej druga, zupelnie niewinna czesc.

piosenka na dzisiaj: TSA - Alien za piekne slowa: "wierzylem w cos lecz z tego ciezko zyc, marzylem tez, wolno bylo marzyc. nie chcialem byc jak ci inni ludzie co tylko biora nie dajac nic.... Slyszalem matki glos: "uczciwym badz, dobrym badz". Swiat w tym slowie bylo cos. radosc i lek, milosci i falsz i... falsz. ... Nie wierze w nic, bo chyba nie potrafie. Nie marze juz, nie ma o czym marzyc. zgubilem gdzies prawdziwa radosc zycia. Smutno mi"

a tak wogole to mam juz ferie, ostatni egzamin zaliczylem na 5, zapewne dostane stypendium... czyli znowu jak gdzies sie polepszy to gdzie indziej sie popieprzy jak to mawia jeden z moich ulubionych wykladowcow.

11 lutego 2004   Komentarze (2)

wind of change

czuje ze nadszedl czas zmian w  moim zyciu wiec przestaje gadac i zaczynam zmieniac. zobaczymy jak dlugo wytrzymam w moich postanowieniach.

postanowienie pierwsze: chcialem odejsc z blogow ale uznalem ze to moj swiat i jak sie komus nie podoba to niech ***** i zaczalem uzywac opcji usuwania komentarzy (bynajmniej nie chodzi o Ciebie Muszelko, chociaz i do Ciebie mam troche zalu)

postanowienie drugie: zapuszczam wlosy, chociaz po 3 dniach od powziecia postanowienia juz mnie korci zeby je sciac bo podobno posiadanie dlugich wlosow wiaze sie z uzywaniem grzebienia a nigdy tego nie lubilem :)

to narazie tyle. reszta postanowien to tajemnica. te dwa wyminilem bo sa najmniej realne do spelnienia bo zapewne predzej czy pozniej i tak stad odejde i zetne moje wlosy wiec jednak chyba nigdy nie bede wygladal jak rasowy rockman.

10 lutego 2004   Komentarze (5)

pierwsze samotne cygaro

moze jednak samotnosc nie jest taka zla - pomyslala jakas czastka jego samego, gdy tak siedzial w ta piekna noc na balkonie palac swoje pierwsze w zyciu samotne cygaro. w tle pobrzmiewala delikatna muzyka, a on byl sam ze swoimi myslami, z buteleczka ulubionego rumu w reku i tanim cygarem w ustach. nic poza plynacymi powoli bo niebie chmurami nie mialo znaczenia. byl sam a jego jedynymi towarzyszami byly mysli. ale tak naprawde nie byl tam sam, bo dalej kryja sie w nim dwie osoby. jakas czastka jego pomyslala ze jednak samotnosc nie jest tak straszna jak sie jej obawial, ale gdzies z drugiego konca jego duszy uslyszal szept, ktory zalowal ze nie ma nikogo z kim moglby sie podzielic tym pieknym widokiem, ze nie ma nikogo kto powiedzialby: "zimno mi" oczekujac przytulenia. ale kto chcialby tam z nim siedziec? nikomu przy zdrowych zmyslach nie sprawia przyjemnosci siedzenie w mrozna, styczniowa noc na balkonie i podziwianie ksiezyca. caly czas czul ze jest inny i ze moze sie okazac ze nigdy nie znajdzie osoby choc troche do niego podobnej.  gdyby potrafil sluchac glosu swojego rozsadku..... albo serca.... niewazne, gdyby potrafil posluchac ktoregos z tych glosow, bezgranicznie mu zawierzyc i pojsc za nim..... gdyby umial przestac sie wahac. ale nie umial i nie umie tego nadal.... mozliwe ze juz nigdy sie nie nauczy. ale tam na tym balkonie wszystko staje sie takie proste, w obliczu nocy, gdy caly swiat juz spi, wszystko jest takie latwe. moze dlatego lubi tam przesiadywac. moze dlatego tak lubi ksiezyc, ktory nad ranem zniknie, ale napewno pojawi sie nastepnego dnia. chyba tego najbardziej mu brakuje w zyciu. pewnosci. jakiegos punktu odniesienia, czegos co wiedzialby ponad wszelka watpliwosc, choc jednej malej rzeczy, dzieki ktorej przyszlosc nie bylaby juz tak strasznie tajemnicza i niepewna. ale ta rzecz nie istnieje. ksiezyc ma pewnosc ze nastepnego wieczora znow sie pojawi, slonce gdy zachodzi juz wie ze rankiem znow wzejdzie, a on? on niczego nie wie. a nawet gdy jest cos takiego to on w gruncie rzeczy nie chce znac prawdy bo zbyt sie jej boi. uczyl innych ze nadzieja jest wszystkim, ze do konca jest przy czlowieku. teraz juz wie ze nadzieja potrafi nie tylko budowac ale tez niszczyc, tak jak jego niszczyla tak dlugo. a gdy juz wypalil to cygaro i dopil rum, gdy juz wstawal zeby wyjsc, z glosnikow poplynela piosenka santany i roba thomasa - smoth. zawsze lubil wierzyc ze nie istnieja przypadki, ze wszystko ma jakis swoj glebszy sens i nic nie zdarza sie bez powodow. a ostatnio ilekroc wlaczy mtv cllasic zawsze trafia na ta piosenke, ktora nieuchronnie przywoluje wspomnienia z przed lat. gdyby zycie bylo tak proste jak slowa tej piosenki: "give me your heart, make it real or lets forget about it". gdyby tylko rzeczywiscie od tak mozna bylo zapomniec. ale nie mozna, dlatego zawsze bal sie mowic wprost to co mysli.

Wczoraj wieczorem, gdy jeszcze nie mial cygara, gdy nie mogl wyjsc wieczorem na balkon otworzyl ksiazke, swoj prezent urodzinowy. tak dawno nie czytal marqueza bo bal sie ze gdy go otworzy wypadna wszystkie listy od Kizii ktore zawsze w nim chowal. ale wczoraj cos go pchalo w strone tej ksiazki. otworzyl ja i.... tak jak przypuszczal nie zdolal przeczytac nawet kilku stron gdy zaczely wypadac listy. na poczatku chcial je szybko schowac, ale cos go powstrzymalo. zaczal czytac jeden z nich, pozniej drugi. wczesniej bal sie ze gdy to zrobi znow poczuje bol i lzy naplywajace do oczu. ale tak sie nie stalo. czytal i usmiechal sie do tych kartek. nie czul bolu ani zalu. poprostu sie usmiechal. przypominal sobie te wszystkie cudowne chwile ktore razem przezyli, to nie pozwalalo mu sie smucic. ciagle wydaje mu sie ze te listy napisala do niego osoba ktorej juz nie ma, ktora kiedys niepostrzezenie odeszla, a on kilka tygodni temu rozstal sie juz z kims zupelnie innym. moze dlatego nie czul bolu gdy tak czytal te slowa napisane ponad roku temu. tamtej osoby juz nie ma i nigdy nie wroci, ale zostaly wspomnienia ktorych nie chcialby nigdy zapomniec, nie ma juz milosci ale nie ma tez bolu. myslal ze dluzej bedzie czul zal, ale tak naprawde to uczucie umieralo w nim juz od bardzo dawna a ostatnie wydarzenia byly tylko epilogiem dla tego wszystkiego co zdarzylo sie wczesniej. kiedys nie wyobrazal sobie zycia bez niej, teraz nie wyobraza sobie powrotu, bo jak mozna powrocic do kogos kogo juz nie ma. jest kto inny, moze zostana przyjaciolmi, a moze ich drogi sie rozejda....  to dopiero pokaze czas. ten sam czas, ktory tak nieublaganie plynie odrywajac go od przeszlosci i pchajac w nieznana przyszlosc.

01 lutego 2004   Komentarze (2)

Modlitwa optymisty

Boze, dziekuje Ci za:

Bałagan, który muszę posprzątać po imprezie, bo to oznacza, że mam przyjaciół.
Podatki, które muszę zapłacić bo to oznacza, że mam prace.
Trawnik, który muszę skosić, okna które trzeba umyć i rynny, który wymagają naprawy, ponieważ to oznacza, że mam dom.
Ubranie, które jest troszeczkę ciasne, bo to oznacza, że mam co jeść.
Cień, który patrzy kiedy pracuję. Ponieważ to oznacza, że jestem na słońcu.
Ciągłe narzekanie na rząd, ponieważ to oznacz, że mamy wolność słowa.
Duży rachunek za ogrzewanie, bo to oznacza, że jest mi ciepło.
Panią, która siedzi za mną w kościele i drażni swoim śpiewem, ponieważ to oznacza, że słyszę.
Stosy do prania i prasowania, ponieważ to oznacza, że moi ukochani są blisko.
Budzik, który odzywa się co rano, bo to oznacza, że żyję.
Zmęczenie i obolałe mięśnie pod koniec dnia, ponieważ to oznacza, że byłem aktywny.

--------------------------------------------------

Dostalem dzisiaj smsa:

"Jestes prawdziwym przyjacielem o wielkim i goracym serduchu..... Dzieki ze jestes"

I gdy juz naprawde zaczynam myslec ze jestem zlym czlowiekiem dostaje taka wiadomosc i..... naprawde dla takich rzeczy warto zyc, dla ludzi, ktorzy nawet gdy ty sam w siebie zwatpisz bede wierzyli w Ciebie. Dobroc to taka dziwna "rzecz", bo jest bardzo podobna do bumerangu..... wraca do tego kto ja wysyla w swiat, a im wiecej jej z siebie dajesz tym wiecej otrzymujesz jej od innych ludzi. .... przeklenstwem swiata jest to ze niestety nienawisc "zachowuje sie" w sposob identyczny, ale to juz temat na osobna notke.

Znamy sie poltorej roku ale jeszcze tydzien temu przez mysl by mi nie przeszlo ze wysle mi takiego smsa.

To byl dobry dzien zarowno dla mojego umyslu jak i duszy, jeszcze tylko serce zostalo "smutne" ale obiektywnie patrzac szanse na to ze i ono bedzie szczesliwe sa w najblizszej przyszlosci raczej iluzoryczne.... chyba ze staloby sie cos nieprzewidzianego.

29 stycznia 2004   Komentarze (6)

freudowskie skojarzenia

chyba wraca mi poczucie humoru.

zrobilem sobie dzisiaj bardzo luzny dzien mimo tego ze w czwartek mam kolejny ciezki egzamin dopiero wieczorem a wlasciwie to kolo polnocy zaczalem sie uczyc. a wczesniej pelen relaks, caly dzien przed kompem i telewizorem. tego mi bylo trzeba. takiego lekkiego odmuzdzenia po ostatnich stresach. no i tak sobie latalem po kanalach i trafilem na wywiad na tv4 ze swietnym pisarzem: waldemarem lysiakiem (nigdy bym nie przypuszczal ze wlasnie tak wyglada) ale niestety to byla koncowka. a gdy po reklamach wrocilem na ten sam program ten sam prowadzacy przepytywal juz kogos innego, jakas pisarke ktorej twarzy nie jestem w stanie skojarzyc z zadnym nazwiskiem. wlasciwie zanim przelaczylem dalej uslyszalem tylko jedno pytanie i odpowiedz:
"- czy uwaza pani ze jest jakas roznica czy autorem ksiazki jest kobieta czy mezczyzna?

- zdaniem freudystow jest roznica. freud twierdzil ze pioro jest przedluzeniem penisa wiec teoretycznie kobiety wogole nie powinny pisac."

No i moje pytanie do tej pani i do freuda brzmi: przyjmujac takie zalozenie co do cholery mialo znaczyc jak pani z polskiego w podstawowce gdy oddawala nam wypracowania powiedziala ze mam lekkie pioro? :) ...... a to co sobie wlasnie pomysleliscie to bylo iscie freudowskie skojarzenie. ojciec psychoanalizy bylby z was dumny :)

BTW: juz tak na powaznie, bo dowcip byl lekko ponizej poziomu: ...... Freud sie mylil i to w wielu kwestiach, chociaz nie jestem pewny czy w tej rowniez, bo chyba jednak poziom testosteronu ma wplyw na to co i jak tworzymy.

28 stycznia 2004   Komentarze (3)
< 1 2 ... 46 47 48 49 50 ... 79 80 >
Cichy_no_war | Blogi