• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

cichy-no-war

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Luty 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003

Najnowsze wpisy, strona 49


< 1 2 ... 48 49 50 51 52 ... 79 80 >

madry czlowiek powiedzial (odc. 37)

Dawno tutaj nie cytowalem zadnych madrzejszych ode mnie ludzi, ale postanowilem wrocic do tej tradycji. Skoro jestem zbyt zmeczony moim wlasnym zyciem zeby je tu opisywac to przynajmniej podziele sie ze swiatem czyms innym :)

na poczatek cos humorystycznego "Kobiety lubią łzy, mężczyźni wino. Krótko mówiąc obie strony lubią wilgoć".....  chyba cos w tym jest. przynajmniej takie odnosze wrazenie patrzac nacodzien na Kizie i na kieliszek swietnego, czerwonego.... wina stojacy na moim biurku :)

a teraz cos zdecydowanie powazniejszego, o moim ulubionym, pacyfistyczno-antyamerykanskim wydzwieku:
„Zachód nie podbił świata dzięki wyższości swoich ideałów, wartości czy religii, lecz dzięki przewadze w stosowaniu zorganizowanej przemocy. Ludzie Zachodu często o tym zapominają, ludzie spoza kręgu tej cywilizacji nie robią tego nigdy.” Samuel P. Huntington

naprawde nigdy bym nie podejrzewal przedstawiciela zachodnich nauk politycznych o wypowiedzenie takiego zdania. no ale to tylko swiadczy o tym za pan Huntington rzeczywiscie jest jednym z najwybitniejszych autorytetow w swiecie politologii. I on w dodatku jest amerykaninem. Az ciezko uwierzyc, bo nigdy nie przypuszczalem ze amerykanska ziemia bedzie w stanie wydac z siebie czlowieka potrafiacego krytycznie spojrzec na swoja ojczyzne. a tu taka niespodzianka: myslacy amerykanin :) szkoda ze wiekszosc jego rodakow nie zdaje sobie sprawy z celnosci tych slow myslac ze ich kraj naprawde jest najcudowniejszy na swiecie i jest ziszczeniem wszystkich marzen o wolnosci i rownosci. gdyby wiedzieli w jakim bledzie zyja..... ale tak jest im wygodniej i nawet czasem im zazdroszcze tej beztroski i niczym nieskrepowanego optymizmu ktorym zyja w tym ich "wspanialym" kraju pelnym najwyzszych idealow i wartosci.

13 stycznia 2004   Komentarze (3)

powroty

dawno mnie nie bylo, teraz wracam ale nie wiem na jak dlugo. moje zycie jest na zakrecie i musze uwazac zeby z niego nie wyleciec, zwlaszcza ze Bog chyba jednak ma co do mnie jakis plan skoro wczoraj nieomal podarowal mi zycie na nowo (polecam wszystkim kierowcom wozenie ze soba obrazka sw. Krzysztofa :) ). w tej chwili scieraja sie we mnie moja przeszlosc ktora nie chce odejsc (i moze ktorej ja sam podswiadomie nie chce dac odejsc) i moja przyszlosc, ktora nadchodzi coraz szbyciej i boje sie zeby mi nie uciekla.

nowy rok, nowe zycie, nowe postanowienia, w ktorych mam nadzieje wytrwac ale nie zdradze ich nikomu zeby nie zapeszac (no moze nie zdradze tego ostatniego, bo odnosnie innych juz sie wygadalem :) ). trzeba cos ze soba zrobic, bo 20 lat to juz zacny wiek..... trzeba, trzeba, trzeba....... ciagle to trzeba....... ZROBIE COS ZE SWOIM ZYCIEM.

„Nasze działanie kształtuje nas lub niszczy. Jesteśmy dziećmi naszych własnych uczynków.” Victor Marie Hugo

12 stycznia 2004   Komentarze (5)

jak zawsze

Pamietam jak przed swietami cieszylem sie ze bede mial tyle czasu wolnego teraz, ze bede mogl nadrobic zaleglosci w lekturze, nauce i snie. A teraz patrze na zegarek i rozlozone ksiazki i zeszyty i juz wiem ze nie udalo mi sie zrealizowac zadnej z tych rzeczy. Jedyne co udalo mi sie doskonale, jak zawsze, to przygladanie sie jak czas nieublaganie przecieka mi przez palce a ja nie potrafie sie zorganizowac i ruszyc z jego biegiem tylko ciagle stoje w miejscu. A tu zycie toczy sie dalej. Trzeba zmienic siebie i ruszyc z pradem bo inaczej moge utonac w tej rzece czasu, zwlaszcza ze wielkimi krokami zbliza sie sesja.

I jeszcze to wredne radio. Tak zadko slucham radia, ale dzisiaj jako ze komputer padl wlaczylem je na chwile i oczywiscie od razu zostalem potraktowany piosenka: "kocham Cie jak Irlandie". Powoli robie sie za bardzo przewrazliwiony. Chcialbym zeby juz byl koniec lutego. Wtedy juz bedzie po studniowce Kizii i po mojej sesji i.... mam nadzieje ze wtedy znow bede szczesliwym czlowiekiem, niezaleznie od tego jakie kroki (lubi ich brak) mialyby mnie do tego doprowadzic.

remarque - na zachodzie bez zmian. ide czytac, co mi tam i tak cierpie na niedzielna bezsennosc wiec przynajmniej dobrze ja sporzytkuje.

05 stycznia 2004   Komentarze (4)

zycie w pigulce

Czy mozna przezyc prawie dwa lata w jeden dzien? Po dzisiejszym dniu mam wrazenie ze tak, chociaz w sumie mam mieszane uczyc. ale to wlasciwie tak samo jak po tych dwoch latach. Kizia zaczyna sie lamac, znowu nie chce sie rozstawac, a ja zaczynam miec watpliwosci, ale narazie twardo trzymam sie swojej decyzji bo nie widze zadnej szansy na zmiany a dalszego trwania w zwiazku przynoszacym czesto wiecej cierpienia niz szczescia nie wyobrazam sobie.

Z innej beczki: zawsze uwazalem sie za osobe, ktora potrafi cieszyc sie z malych rzeczy, ale ostatnio odczuwam to mocniej niz kiedykolwiek. Chociaz moze to dziwne ze czlowiek w dzisiejszym swiecie potrafi sie cieszyc z ladnego zachodu slonca, chmur ukladajacych sie na niebie w jakis fajny wzor, czy widoku zasniezonej drogi. Fotografia jest czyms niesamowitym, bo uczy patrzec i cieszyc sie wlasnie z takich prostych rzeczy. Polecam kazdemu.

04 stycznia 2004   Komentarze (2)

dzien straconych nadziei

Powoli zaczyna mnie przerazac moje niezdecydowanie. Tyle razy juz rozstawalismy sie z Kizia i schodzilismy z powrotem ze nie jestem w stanie juz tego zliczyc. Ale tym razem chyba bedzie inaczej, chyba juz przelala sie przyslowiowa czara goryczy. Chociaz dzisiaj znowu chcialem zrobic cos glupiego i nierozsadnego, chcialem zaproponowac zebysmy dali sobie ostatnia szanse (ktorej i tak z pewnoscia by nie wykorzystala), ale na szczescie zanim zdazylem ja zaproponowac juz mnie do tego skutecznie zniechecila i ostatecznie nic nie powiedzialem i w sumie tego nie zalowalem. Chociaz teraz cholernie mi zle jak patrze na moje biurko i na te wszystkie nasze zdjecia, bo juz czuje ten bol ktory bede tak naprawde czul gdy bede je chowal do pudelka. Ale wiem ze tak bedzie lepiej. Wiem ze to sa zdjecia starych czasow, ze wtedy byl usmiech i radosc zamiast klamstw i klotni i ze to wszystko juz nie wroci niezaleznie od tego jak bardzo bym chcial, bo to byla tylko iluzja a tak naprawde nigdy do siebie nie pasowalismy, tylko dawniej nie odczuwalem tego az tak bardzo. Tylko bede musial powiedziec rodzicom bo nieswiadomie jeszcze mnie dobijaja, tak jak np. dzisiaj ojciec gdy dostal jakas ladna flaszke i stwierdzil ze otworzymy ja jak juz sie oswiadcze Kizii. Powiedzialem mu ze teraz to bardziej prawdopodobne ze data przydatnosci jej sie skonczy (mimo ze takie alkohole chyba nie maja terminu waznosci) niz ze ja wypijemy, ale rodzice byli po imprezie wiec nie za bardzo zrozumieli co mam na mysli. Tylko ze teraz albo ja sie zrobilem bardziej wrazliwy albo oni jakos wiecej tych tekstow o zakladaniu rodziny, wnukach, zareczynach i takich tam rzucaja. Szkoda ze tak bardzo polubili Kizie akurat teraz gdy nasze wspolne dni sa juz raczej policzone. Szkoda ze ona nie potrafila i nie chciala sie zmienic a ja nie potrafilem jej zaakceptowac takiej jaka jest, tylko wierzylem w jej klamstwa, ktore tak bardzo bolaly, gdy prawda wychodzila na jaw.

Ale zeby nie bylo tak dolowo to przynajmniej sylwestra mialem udanego, chociaz zeby nie bylo znowu zbyt rozowo to znowu sie rozczarowalem bo myslalem ze Kizia chociaz na koniec zacznie o mnie myslec albo przynajmniej mnie sluchac. Ale widac zbyt wiele chcialem po prawie dwoch latach zwiazku, chociaz rzeczywiscie pomyslala o mnie..... szkoda tylko ze jako o ostatnim i troche od niechcenia............. A moze to ja samolubny bylem majac nadzieje ze jak ktos mi co minute powtarzal ze mnie kocha to jednak bedzie mu bardziej zalezalo na mnie niz na mamie, tacie, przyjaciolkach i innych osobach ktore zawsze byly przede mna w chierarchi waznosci. Sam juz nie wiem, ide poczytac remarque'a u ktorego glowni bohaterowie przewaznie umieraja, moze poczuje sie lepiej czytajac o ludziach ktorzy maja gorzej :)

Ale jest cos w 100% optymistycznego w ostatnich dniach...... Efa wkoncu poznala faceta. Taki dowcip kosmosu, bo od dluzszego czasu tworzylismy taki trojkacik (bez skojarzen): Efa, Kizia i ja. Efa ciagle narzekala ze jest sama, a teraz gdy ja sie rozstaje z Kizia ona sobie kogos znalazla. A wiec chyba nigdy nie bedziemy trojka samotnych, przyjaciol. Ale to dobrze, niech i ona wkoncu bedzie szczesliwa i przynajmniej nikogo nie bedzie kusilo zeby zobaczyc jakby to bylo gdyby troche sie zmienila konfiguracja tego naszego trojkata, bo nic dobrego z tego by zapewne nie wyniknelo.

Zem sie rozpisal i pozno sie zrobilo. Kurcze, a mialem od dzisiaj zaczac sie uczyc do sesji i wziac sie porzadnie za remarque'a bo jeszcze tyle nieprzeczytanych ksiazek czeka w biblioteczce a tu znowu nic.

+ 1569 - nie taki glupi jestem

03 stycznia 2004   Komentarze (4)
< 1 2 ... 48 49 50 51 52 ... 79 80 >
Cichy_no_war | Blogi